- Od kilku miesięcy szukamy z mężem czteropokojowego mieszkania na wtórnym rynku, w dobrej lokalizacji. Zmusiła nas do tego sytuacja rodzinna. Nasz obecny metraż jest za mały, od niedawna mieszkamy z moją mamą, która potrzebuje stałej opieki. - opowiada pani Małgorzata w rozmowie z money.pl.
Nasza czytelniczka wybrała z mężem kilka interesujących dla nich ofert. W przypadku jednego z mieszkań, oferowanego bezpośrednio, trafili na coś w rodzaju licytacji.
Mieszkanie spełniało wszystkie ich warunki, miało dobry rozkład, znajdowało się w odpowiedniej lokalizacji, budynek był kameralny, z windą. Gdy byli już zdecydowani, właścicielka zaczęła się wahać. Wyglądało to tak, jakby się nagle rozmyśliła, poprosiła o kilka dni do namysłu.
- Gdy ponownie się odezwała, spytała, czy dalej jesteśmy zainteresowani. Potwierdziliśmy. Usłyszeliśmy wówczas, że mamy zaproponować wyższą cenę. Powód? Inni chętni na to mieszkanie zaoferowali więcej. Odpuściliśmy udział w tego typu "konkursie ofert" m.in. dlatego, że nie byliśmy w stanie zaoferować więcej - dodaje pani Małgorzata.
Właściciele lokali dyktują warunki
Według ekspertów nieruchomości tego typu sytuacje zdarzają się coraz częściej. - Popyt na nieruchomości jest wciąż duży, a ładnych mieszkań w dobrych lokalizacjach brakuje. W momencie, gdy się pojawiają na rynku, mają często zaporowe ceny. Mimo to ustawia się do nich kolejka chętnych. W efekcie właściciele takich mieszkań zaczynają dyktować warunki, zarówno, cenę, termin transakcji, jak i formę zapłaty, preferując gotówkę - komentuje Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.
Jego zdaniem obecna sytuacja jest nieco inna, niż w 2018 i 2019 roku, gdy ceny mieszkań na rynku podbijali głównie tzw. flipperzy, kupujący nieruchomości w celach spekulacyjnych.
- Jednak w dalszym ciągu, gdy w ofercie pojawia się lokal za rozsądną cenę w atrakcyjnej lokalizacji, to znika niemal od ręki. Z kolei właściciele takich mieszkań wychodzą z założenia, że mogą na nich więcej zarobić, skoro wzbudzają takie zainteresowanie. Próbują wówczas podnosić zainteresowanym cenę, dosłownie z tygodnia na tydzień, urządzając quasi licytację - wyjaśnia Tomasz Błeszyński.
Jego zdaniem sytuacja kupujących dodatkowo komplikuje się w sytuacji, gdy muszą posiłkować się kredytem. - Jeżeli nie mają gotówki i starają o kredyt, wówczas okazuje się, że oczekiwanie na jego przyznanie w praktyce trwa czasami nawet kilka miesięcy. Obecnie trzy miesiące to minimum - twierdzi ekspert.
Wzrost stóp procentowych może to powstrzymać
Z danych agencji Metrohouse wynika, że obecnie największą popularnością wśród kupujących, o które toczą wręcz prawdziwe boje, są dwupokojowe lokale do 45 mkw., które znajdują się w popularnych, dostępnych komunikacyjnie rejonach miasta, albo wręcz przeciwnie - na jego obrzeżach, co ma odzwierciedlenie w niższej cenie ofertowej.
- Popularnością cieszą się także lokale w różnym stanie technicznym, budowane w różnych technologiach i czasie. Kupujący poszukują też mieszkań w możliwie najniższych rynkowych cenach za całość lokali. Dlatego chętnie kupują lokale o metrażu poniżej 30 mkw., które cieszą się także zainteresowaniem na rynku wynajmu - wyjaśnia Marcin Jańczuk, dyrektor ds. marketingu i PR w firmie Metrohouse Franchise.
Zdaniem ekspertów rynku nieruchomości, kupujący obawiają się zarazem, że za miesiąc, lub dwa mieszkania mogą jeszcze droższe. Z tego powodu na razie popyt na rynku nieruchomości nie spadnie.
- Trend wzrostu cen jest ok 15-20 proc. szybszy, niż tempo przyrostu przed pandemią. Wynika to z dużego popytu oraz niesłabnącego optymizmu wśród społeczeństwa, nikt nie boi się także wpływu pandemii. Ceny mieszkań miały chwilę zawahania na przełomie drugiego i trzeciego kwartału 2020 roku, ale potem to z nawiązką nadrobiły i dalej rosną jak szalone - informuje Mariusz Kurzac, dyrektor generalny w firmie Cenatorium.
Jego zdaniem dochodzą do tego nowe trendy, w tym np. zmiana przyzwyczajeń wśród młodych ludzi, którzy wcześniej często mieszkali np. z rodzicami. Praca zdalna i wspólne przebywanie w jednym mieszkaniu często wpłynęły na np. na chęć usamodzielnienia się, wynajmu mieszkania lub jego zakupu na własność.
- W efekcie dziś oglądana oferta najmu, jutro może być już niedostępna. To samo dotyczy zakupu mieszkania, czy to za gotówkę, czy na kredyt - ocenia Mariusz Kurzac.
Jak długo jeszcze potrwa cenowe szaleństwo? - Na pewno dotąd, dopóki stopy procentowe nie wzrosną, a wzrosnąć muszą. Im szybciej to nastąpi, tym mniejszy będzie szok czy korekta w przyszłości. Na razie bańka nam jednak narasta i dmuchają ją wszyscy i jeszcze przez chwilę pęknąć nie powinna - dodaje Mariusz Kurzac.
Według niego jest jednak za wcześnie na próbę odpowiedzi, kiedy nastąpi rynkowa korekta.