Na Ukrainie bogaczem nie jest ten, kto ma willę i drogi samochód, ale ten, kogo stać na wyjazd za granicę i tam ułożenie sobie życia. Ci z najbardziej wypchanymi portfelami wsiadają w samolot do Stanów Zjednoczonych. Zwykli ciułacze wybierają Rosję lub Polskę.
Olga na emigrację wybrała Polskę. Od kilku lat razem z mężem prowadzi tu mały biznes. Jak większość Ukraińców, zaczynała od "ukraińskiego zagłębia" czyli Lubelszczyzny. Region wyspecjalizował się w obsłudze wschodnich sąsiadów.
Powstały tam liczne dwujęzyczne kancelarie prawne, które pomagają otworzyć pierwszą firmę i biura rachunkowe, gdzie można swobodnie porozumieć się po ukraińsku.
Jak grzyby po deszczu wyrastały tam również magazyny zaopatrujące ukraińskie biznesy w całym kraju oraz prywatne ukraińskie posesje, gdzie do dziś w garażach na części pierwsze rozbierane są kradzione samochody i przemycane na drugą stronę granicy.
Olga nie zagrzała na Lubelszczyźnie długo miejsca. Jak twierdzi, w planach każdego Ukraińca, który decyduje się na życie w Polsce, jest zamieszkanie w centralnej Polsce.
Ukraińcy idą tam, gdzie jest praca
- Opcje są dwie: droga Warszawa albo dobrze skomunikowana z całym krajem dużo tańsza Łódź – opowiada Olga.
Jak podkreśla nasza rozmówczyni, by przetrwać w Polsce, Ukraińcy muszą być mobilni.
– Musieliśmy z mężem wybrać miejsce, skąd można było szybko wszędzie dojechać i dostarczyć towar. Łódź jest świetnie skomunikowana z resztą kraju, ale ponura i szara. Ostatecznie wybraliśmy więc Wrocław – opowiada Olga.
Olga jest w Polsce ponad pięć lat. Ma kartę stałego pobytu. Niedawno dostała zgodę ministerstwa spraw wewnętrznych na zakup ziemi pod budowę dwóch domów: mieszkalnego i rekreacyjnego.
Nie wszystko jednak idzie gładko. Jej małoletnie dzieci od dwóch lat czekają na zalegalizowanie pobytu, mimo że teoretycznie to tylko formalność i automat, bo ich miejsce jest przy rodzicach. Powód? Długa kolejka oczekujących na decyzję.
Olga jest jedną spośród 416 Ukraińców, którzy w 2019 r. uzyskali zgodę na zakup ziemi w Polsce.
Ziemia jako lokata kapitału
Jak wynika z raportu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, z którym w ubiegły wtorek zapoznał się Sejm, z roku na rok areał ziemi, która idzie w ręce cudzoziemców znacząco się powiększa.
W latach 2017 i 2018 urzędnicy wydali zgody na zakup po 20 ha ziemi cudzoziemcom, podczas gdy w roku 2019 – było to już 53 ha. Najwięcej, bo 26 ha z tej puli trafiło w ręce Ukraińców. Po 3 ha ziemi kupili też Białorusini i Hindusi.
Według ukraińskiego adwokata Andriya Kosyło z polsko-ukraińskiej kancelarii prawnej Kosyło i Partnerzy, który praktykuje w Polsce i zajmuje się m.in. rynkiem nieruchomości, Ukraińcy kupują ziemię w Polsce głównie pod budowę swoich przyszłych domów i są to działki nieprzekraczające na ogół pół hektara ziemi. To osoby, które wiążą swoją przyszłość w Polską.
- Nabywane grunty w większości przypadków stanowią działki budowlane. Raczej nie są to odrębne działki rolne czy leśne, tylko te, które przylegają do domu. Nie mówimy o wielkich połaciach gruntów rolnych czy leśnych nabywanych przez obywateli Ukrainy w Polsce – zaznacza adw. Kosyło.
Dla porównania podaje, że według rządowego raportu, w 2019 r. cudzoziemcy kupili łącznie 1349,2 ha gruntów rolnych i leśnych, z czego Niemcy najwięcej, bo 379,7 ha, a Ukraińcy – 14,5 ha.
O ile w przypadku obywateli Unii Europejskiej zgoda na zakup ziemi w Polsce nie jest wymagana, to już Ukraińcy muszą ją uzyskać. Procedura jest wieloetapowa i kosztowna. Rozpatrzenie wniosku przez urząd kosztuje 1570 zł.
- Rząd uznał, że jeśli kogoś stać na zakup ziemi w Polsce, to stać go też na taką opłatę – mówi Rafał Ptak, radca prawny z Wrocławia, który pomaga cudzoziemcom w nabywaniu nieruchomości w Polsce.
Według prawnika, urzędnicy badając każdy wniosek, nie tylko wnikliwie sprawdzają powiązania danego cudzoziemca z naszym krajem (najlepiej, by miał polską narodowość, był polskiego pochodzenia, albo przynajmniej miał małżonka Polaka), ale również to, skąd ma pieniądze na zakup gruntów.
Mile widziani? Nie wszędzie...
Jak informuje MSWiA, w 2019 r., odmówiło wydania zgody na zakup ziemi 19 Ukraińcom. Przyczyny były różne, np. za duża powierzchnia działki, albo problemy z ustaleniem, skąd wziął środki na zakup domu.
Jak podkreśla mec. Ptak, kupowanie przez Ukraińców ziemi w Polsce nie budzi na ogół negatywnych emocji wśród Polaków. Zarówno zwykli obywatele, jak i urzędnicy są Ukraińcom przychylni. Tak - według niego - jest na Dolnym Śląsku.
Na Lubelszczyźnie, gdzie domów i ziemi należących do Ukraińców jest według rządowych statystyk najwięcej w kraju, nastawienie do nich nie jest już takie jednoznacznie pozytywne.
Prezes lubelskiego Towarzystwa Ukraińskiego, Grzegorz Kurpianowicz skarżył się w ubiegłym roku w mediach, że dostaje anonimowe listy z żądaniem, by Ukraińcy zamieszkujący ten region wynieśli się z Polski. Jeśli nie - zaczną przytrafiać się im wypadki, płonąć domy i samochody.
O aktualne relacje polsko-ukraińskie na Lubelszczyźnie pytaliśmy rzeczniczkę wojewody lubelskiego Agnieszkę Strzępkę. Stwierdziła, że wyśle nam oficjalną wypowiedź na piśmie, jednak do czasu publikacji tekstu jej nie otrzymaliśmy.
Spadkobiercy upominają się o swoje
Wiele emocji we wzajemnych relacjach budzą też sprawy dotyczące pozostawionego w Polsce mienia łemkowskiego, o które teraz, po latach upominają się ich ukraińscy spadkobiercy.
Chodzi o nieruchomości położone na terenie powiatu gorlickiego i nowosądeckiego województwa małopolskiego.
Jak dowiedział się money.pl, do wojewody małopolskiego w 2019 r. takich spraw wpłynęło 84, a w tym roku – 25. Siedem spośród nich zakończyło się wydaniem decyzji stwierdzającej nieważność orzeczenia o przejęciu nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa.
Warto przypomnieć, że nieruchomości te zostały przejęte przez Skarb Państwa na podstawie przepisów dekretu z 5 września 1947 r. o przejściu na własność Państwa mienia pozostałego po osobach przesiedlonych do ZSRR.
Jak podkreśla biuro prasowe wojewody małopolskiego, wydanie decyzji o nieważności przejęcia gruntu przez państwo polskie nie oznacza jej zwrotu na rzecz poprzedniego właściciela lub spadkobiercy.
Jednak, jak podkreślają prawnicy, decyzja taka może w przyszłości stanowić podstawę do dochodzenia odszkodowania za utracone mienie.