LOT miał stać się "narodową węgierską linią", ale po roku od dnia inauguracji lotów z Budapesztu polski przewoźnik musi przyznać, że się przeliczył. LOT rezygnuje nagle z lotów Budapeszt - Chicago i mocno ogranicza częstotliwość do Nowego Jorku. Powód? Samoloty latają w połowie puste, w najgorszych miesiącach wypełnienie pokładu sięga ledwie... 24 proc. A co za tym idzie, ekspansja nad Dunajem zamiast nakręcać zyski, przynosi straty – informuje "Gazeta Wyborcza".
W 2017 r. polski przewoźnik uznał, że skoro Węgrzy nie mają aktualnie swojej linii lotniczej, to można tę lukę wykorzystać. Nie bez znaczenia były też pobudki polityczne – loty z Budapesztu miały służyć wzmacnianiu polsko-węgierskiej współpracy. Pasażerowie nie byli jednak zainteresowani rejsami.
W okresie od października 2018 do marca br. przewoźnik osiągnął na trasie do Chicago średnio 45 proc. zapełnienia pokładu (najgorzej w listopadzie - 35 proc. i lutym - 24,8 proc.). Rejsy do Nowego Jorku radziły sobie lepiej, ale wyniki też nie okazały się rewelacyjne (między 43 a 61 proc.) – wynika z danych portu lotniczego Budapeszt-Ferihegy.
Trudno dyskutować z takimi danymi. Ostatni samolot do Chicago odleci 26 października tego roku, później zapowiedziana jest kilkumiesięczna przerwa. Władze LOT-u zapowiadają, że w marcu samolot ponownie będzie latał na trasie Budapeszt-Chicago, ale "GW" zauważa, że będzie wtedy musiał konkurować z dreamlinerami American Airlines, które wejdą na tę trasę. American Airlines to największa linia świata.
LOT nie rezygnuje jednak z Budapesztu. Rozbudowuje europejską siatkę dolotów do Budapesztu, m.in. z Krakowa, Belgradu, Bukaresztu czy Sofii.
Rafał Milczarski, prezes zarządu PLL LOT również zapowiedział bezpośrednie loty z Budapesztu do Seulu w Korei Południowej. Mają wystartować za trzy tygodnie, w sumie linia ma nadzieję wysyłać trzy samoloty tygodniowo. Krok ryzykowny, bo czasu na promocję nowego kierunku jest niewiele.
"Gazeta Wyborcza" zauważa, że uruchomienie w krótkim czasie tak odległego kierunku to działanie desperackie i ryzykowne, gdy wziąć pod uwagę, że na trasie do Korei frekwencja może przez wiele miesięcy nie sięgnąć nawet 20 proc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl