Bielski pytany, jak wzrost wynagrodzeń przełoży się na inflację, wskazał, że obecnie trudno to dokładnie wyliczyć m.in. dlatego, że zmieniły się mechanizmy ekonomiczne rządzące światową gospodarką. W jego ocenie, w czasach postępującej globalizacji i wzrostu konkurencyjności, wzrost płac mniej przekładał się na wskaźnik wzrostu cen, m.in. ze względu na większą możliwość importu z tzw. tanich krajów.
- Dzisiaj, gdy mamy tendencję do fragmentaryzacji światowej gospodarki i mniejszą konkurencyjność, firmy podnoszące wynagrodzenia mają większą możliwość przenoszenia rosnących kosztów działalności na ceny produktów - wyjaśnił ekonomista. - Generalnie, im większy wzrost wynagrodzeń, tym większe ryzyko wzrostu inflacji - podsumował.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dopytywany, dlaczego inflacja w Polsce jest wyższa niż w większości zachodnich krajów Unii Europejskiej, powiedział, że jednym z powodów jest większy udział energii i żywności w koszyku inflacyjnym. Druga przyczyna - jak wskazał - wynika z faktu, że po pandemii Polska rozwijała się znacznie szybciej niż kraje w strefie euro. Natomiast trzeci czynnik - zdaniem Bielskiego - wynika z różnic w rynku pracy.
- Mamy niższe bezrobocie, w związku z tym wzrost płac, który wpływa na CPI, jest znacznie większy - wyjaśnił. Przypomniał, że wynagrodzenia w Polsce w tym roku wzrosły o kilkanaście procent, natomiast w UE o kilka procent.
Czy pogarszająca się sytuacja gospodarcza wyhamuje tempo płac? Zdaniem eksperta, w warunkach recesji płace powinny zacząć zwalniać, ale nie będzie to gwałtowne wyhamowanie, m.in. dlatego, że od stycznia wrośnie płaca minimalna z 3010 zł do 3490 zł brutto. Ponadto - jak zaznaczył - "mamy pogarszającą się demografię".
W ocenie ekonomisty wynagrodzenia w przyszłym roku nadal będą rosły o ok. 10 proc. r/r, co ograniczy presję inflacyjną, ale umiarkowanie. Dodał, że przez większą część przyszłego roku, a może i kolejny rok, wzrost cen będzie oscylować powyżej 10 proc. r/r.
Decyzje RPP utrudniają ograniczenie presji płacowej
Jego zdaniem pozostawienie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej na niezmienionym poziomie utrudni ograniczenie presji płacowej i inflacyjnej. - Niemniej, komunikat RPP wyraźnie wskazuje na niechęć do dalszych podwyżek i bez bardzo silnego impulsu (np. w postaci wybicia inflacji mocno powyżej 20 proc. albo gwałtownej wyprzedaży złotego) trudno sobie wyobrazić wznowienie zacieśniania polityki pieniężnej - wskazał Piotr Bielski.
W ubiegłym tygodniu Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła stóp procentowych NBP. Stopa referencyjna wynosi nadal 6,75 proc., stopa lombardowa - 7,25 proc., stopa depozytowa – 6,25 proc. Stopa redyskontowa weksli wynosi 6,8 proc. a stopa dyskontowa weksli – 6,85 proc.