Sześć największych central związkowych w Poczcie Polskiej tworzących "Porozumienie 18-10-2021" napisało w ubiegły czwartek list otwarty do premiera Donalda Tuska w sprawie dramatycznej - ich zdaniem - sytuacji w spółce.
Związkowcy skarżą się w nim, że na skutek wielu złych decyzji w ostatnich latach, tj. obsadzania ważnych stanowisk w firmie kluczem legitymacji partyjnej lub odpowiednich znajomości, nietrafionymi inwestycjami doprowadzono Pocztę Polską na skraj bankructwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według nich przedstawiony przez nowego prezesa Sebastiana Mikosza projekt "ratowania" spółki nazwany transformacją zakłada likwidację tysięcy miejsc pracy i znaczne ograniczenie dostępu do usług pocztowych dla obywateli, co w praktyce będzie oznaczać koniec Poczty Polskiej.
"Kroplówka w postaci przyjętej ostatnio przez Sejm ustawie, która gwarantuje Poczcie Polskiej rekompensatę za nierentowną część jej działalności, nie uratuje firmy oraz tysięcy miejsc pracy" – ocenili związkowcy.
Nie wykluczają wszczęcia strajku generalnego w całej Polsce.
Poczta jako przechowalnia dla PiS?
Również w rozmowach z money.pl pracownicy nie kryją swojego rozżalenia tym, co dzieje się obecnie w spółce i podejściem rządu. Okazuje się, że pomimo zapowiedzi zmian kadrowych, w Poczcie Polskiej nadal pracują nominaci z czasów władzy PiS.
Przykładowo, w spółce specjalnie utworzono kilka nowych równorzędnych stanowisk, które mają podobny zakres kompetencji. Chodzi o tzw. koordynatorów mapowania i optymalizacji głównych procesów. Obsadzono na tych stanowiskach m.in. byłych dyrektorów i wicedyrektorów w Poczcie Polskiej, np. Joannę Łuszcz-Włodek, która prywatnie jest żoną byłego wiceprezesa poczty i członka PiS Wiesława Włodka. Koordynatorami są też członek Prawa i Sprawiedliwości Henryk Ścibor i Jan Chrząszcz – były wicewojewoda śląski z ramienia PiS.
Jak poinformowało nasze źródło zbliżone do zarządu Poczty Polskiej, osoby te przynależą do Związku Zawodowego "Solidarność". – Nie można było ich zwolnić, bo nie zgodziłaby się na to pocztowa "Solidarność", zostały więc oddelegowane na stanowisko koordynatora. Na razie na trzy miesiące, a potem nie wiadomo, co z nimi będzie – słyszymy.
Stanowisko niższe, ale pensja ta sama
Jak ustalił money.pl, opisane osoby mają rzekomo zarabiać aktualnie podobne kwoty, co wcześniej, gdy zajmowali stanowiska dyrektorów czy wicedyrektorów. Według naszych ustaleń, bazujących na oświadczeniach radnych zatrudnionych również w poczcie, w 2022 r. - w zależności od departamentu - dyrektorzy w Poczcie Polskiej mogli liczyć na zarobki mieszczące się w przedziale ok. 14-19 tys. zł brutto, natomiast zarobki zastępców dyrektorów mogły oscylować wokół 13-14 tys. zł brutto plus dodatki.
Nasz informator podaje też inne przykłady kontrowersyjnych decyzji nowych władz spółki. Z pracą w Poczcie Polskiej do tej pory miał nie pożegnać się dyrektor Regionu Sieci w Kielcach Wojciech Stelmach, którego nazwisko pojawiało się w artykułach "Gazety Wyborczej" dotyczących głośnego zwolnienia naczelniczki jednej z placówek. Chodzi o sprawę z 2022 r., kiedy to placówkę poczty odwiedził ówczesny minister ds. samorządów Michał Cieślak. Usłyszał on od naczelniczki placówki kilka cierpkich słów o zarobkach w poczcie i kosztach życia. Naczelniczka następnie miała być zwolniona na skutek interwencji Cieślaka. Jednak po artykułach "GW" ostatecznie poczta wycofała się z tej decyzji, a minister złożył dymisję.
- W spółce brakuje pieniędzy, a polityka kadrowa jest taka, że niektóre stanowiska dyrektorskie, np. w pionie operacji logistyczno-sprzedażowej, są dublowane. Jest to sposób na przechowanie ludzi nominowanych przez PiS – uważa nasz rozmówca.
Poprosiliśmy Pocztę Polską o oficjalne potwierdzenie naszych ustaleń (potwierdziliśmy je w dwóch niezależnych od siebie źródłach). W odpowiedzi otrzymaliśmy jednozdaniową odpowiedź, że "spółka nie komentuje spraw kadrowych".
Związkowcy mówią "sprawdzam!"
Kończąc swój list do premiera Tuska pocztowcy, piszą: "Mamy świadomość, że nasze wystąpienie może być zlekceważone i nie zauważone, że wiele pism było już wysłanych i nie przyniosło to żadnego efektu. Możliwe, że tym razem będzie tak samo".
Związkowcy mają jednak nadzieję na szczery dialog z rządem, który pozwoli powstrzymać proces transformacji przygotowany przez prezesa Mikosza.
Strata państwowego giganta za 2023 r. wynosiła 700 mln zł. Dzięki podpisanej przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacji ustawy o prawie pocztowym spółka dostanie z budżetu państwa 2,052 mld zł dotacji na sfinansowanie obowiązku świadczenia usług powszechnych w latach 2021-2024 r.
To jednak nie wystarczy na zabezpieczenie firmy przed wielkimi problemami. Plany prezesa Mikosza zakładają więc duże cięcia kadrowe, które mają objąć około 5 tys. pracowników średniorocznie.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl