Federalna Agencja Sieci (BNetzA) poinformowała o wstrzymaniu procesu certyfikacji gazociągu Nord Stream 2 do czasu, aż spółka Nord Stream 2 AG powoła spółkę-córkę w Niemczech i przeniesie na nią najważniejsze aktywa i zasoby ludzkie. Dopóki proces certyfikacji nie będzie zakończony, NS2 nie będzie mógł rozpocząć dostaw.
Jakub Wiech z portalu Energetyka24.com w rozmowie z money.pl tłumaczy, że problem ma charakter prawny. Dodaje, że to uchybienie można stosunkowo szybko naprawić - wystarczy, że Rosjanie zdecydują się założyć spółkę w Niemczech.
- Nie jest to zbyt wygórowany problem, natomiast zobaczymy, jak do tej kwestii podejdą Rosjanie. Czy będzie wola, żeby załatwić to lege artis, czy może jednak będą starać się szukać pewnych kruczków prawnych - mówi Jakub Wiech.
Natomiast dr hab. Robert Zajdler, ekspert ds. energetycznych Instytutu Sobieskiego, w rozmowie z money.pl wyjaśnia, że spółka celowa w Niemczech już powstała, a przynajmniej tak wynika z publicznie dostępnych informacji. Nie posiada ona jednak ani majątku przesyłowego, ani osób o wymaganych kwalifikacjach, bo te są we władaniu spółki-matki ze Szwajcarii. - Spółka niemiecka musi uzyskać wszystkie niezbędne pozwolenia i licencje, co może potrwać - wyjaśnia.
- W tej chwili mamy do czynienia z sytuacją, gdzie wniosek o certyfikację złożył inny podmiot niż ten, który powinien być operatorem. Zgodnie z prawem niemieckim musi być to spółka prawa niemieckiego, posiadająca odpowiednią licencję. Regulator niemiecki uznał również, że spółka prawa niemieckiego musi mieć majątek (infrastrukturę przesyłową) i ludzi, a nie być tylko "pustą" spółką celową. W związku z tym zawiesił postępowanie do czasu wyjaśnienia tej sytuacji - opowiada Robert Zajdler.
Decyzja ws. Nord Stream 2 w gorącym czasie politycznym
Jakub Wiech przypomina, że już wcześniej Niemcy kierowały się legalizmem w kontekście Nord Stream 2. Przypomina, że nasi sąsiedzi nie przystali na wniosek Rosjan, by wyłączyć nowy gazociąg z unijnej dyrektywy gazowej, z czym zresztą zgodził się Sąd UE. Dziennikarz zwraca uwagę na okres, w którym zapadła decyzja BNetzA, który nazywa "specyficznym momentem politycznym".
- Z jednej strony mamy kryzys na granicy Białorusi i Unii Europejskiej, na który Moskwa dała co najmniej "życzliwą neutralność". Mamy też do czynienia z kryzysem energetycznym, który jest pompowany przez działania rosyjskich spółek gazowych. Oprócz tego pojawiają się informacje o koncentracji wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą. Stany Zjednoczone już wydały komunikat, że obawiają się powtórki z roku 2014, a więc powtórki z ataku Rosjan na państwo ukraińskie. Tak więc moment jest na tyle specyficzny, że trudno tutaj mówić o przypadkowości - ocenia Jakub Wiech.
- Chwila, w której została opublikowana decyzja regulatora, pozwala przypuszczać, że nie jest ona wybrana w sposób zupełnie przypadkowy. Można ją interpretować jako "ostudzenie zapędów" Władimira Putina, który bardzo mocno naciskał na jak najszybszy proces certyfikacji Nord Stream 2 i tym samym oddanie do użytku gazociągu - dodaje.
Nieco inaczej decyzję niemieckiego regulatora ocenia Robert Zajdler. - Uważam, że to po prostu pewien rodzaj procedury administracyjnej. Oczywiście można dostrzegać pewne uwarunkowania polityczne tej decyzji, ale ja bym ich w tym wypadku nie przeceniał - tłumaczy rozmówca money.pl.
Niemcy powinny kierować się "solidarnością energetyczną"
Ekspert Instytutu Sobieskiego przywołuje też decyzję Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie gazociągu OPAL (odnogi Nord Stream). TSUE uznał, że elementem prawa unijnego jest solidarność energetyczna i tym samym oddalił odwołanie wniesione przez Niemcy od wyroku Sądu UE.
- A zatem w przypadku Nord Stream 2 ostrożność regulatora niemieckiego jak najbardziej jest wskazana, szczególnie że polski Urząd Regulacji Energetyki złożył szereg uwag do procesu certyfikacji NS2, a ostatecznie może być nawet sformułowany zarzut o braku solidarności energetycznej, jeżeli będą zastrzeżenia do procedury - wskazuje Robert Zajdler.
Zgodnie z europejskim prawem BNetzA ma cztery miesiące na przeprowadzenie postępowania i opracowanie projektu decyzji ws. certyfikacji operatora, który następnie zostanie przekazany do akceptacji Komisji Europejskiej. Ta będzie miała jeszcze co najmniej miesiąc. Czteromiesięczny termin biegnie od 8 września.