Plany, do którego portu ostatecznie wpłynie statek, zmieniały się kilkakrotnie. W końcu w niedzielę zacumował w najbardziej wysuniętym na zachód porcie Rosji. Wcześniej opłynął pół świata: trzy miesiące temu wypłynął z portu na dalekim wschodzie Rosji, potem przeciął Ocean Indyjski i opłynął dookoła Afrykę.
Użycie statku "Akademik Czerski" to ostatnia deska ratunku dla Gazpromu, który chce ukończyć gazociąg Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec. W zeszłym roku Komisja Europejska doprowadziła do przyjęcia unijnej dyrektywy, która rozszerzyła antymonopolowe przepisy trzeciego pakietu energetycznego na podmorskie gazociągi do importu gazu spoza UE. Zmiana przepisów była wprost wymierzona w budowę Nord Streamu 2.
Rosja nie chciała zrezygnować z pomysłu, stąd pod koniec ubiegłego roku rosyjski minister energii Aleksander Nowak wspomniał, że statek ten może pomóc ukończyć gazociąg, który doprowadzi rosyjski gaz do Niemiec pod dnem Bałtyku.
Również amerykańskie sankcje nałożone na firmy uczestniczące w budowie Nord Stream 2 nie zniechęciły Rosjan do ukończenia inwestycji. Zresztą sankcje nałożono, gdy budowa była już w finalnej fazie.
Jeszcze kilka miesięcy temu Nowak zapewniał, że eksport gazu może się rozpocząć do końca 2020 r. Czy terminu uda się dotrzymać – pewności nie ma, Rosja dowiodła natomiast, że jakiekolwiek kłody rzucane pod nogi nie zniechęcą jej do sfinalizowania pomysłu.
Gazociąg ma w założeniu przesyłać rocznie do 55 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego ze złóż na Syberii bezpośrednio do Niemiec, omijając obecny główny korytarz transportowy przez Ukrainę.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl