Gazeta zwraca uwagę, że kryzys zbożowy ma nową odsłonę. Wielką ukraińską blokadę na czterech przejściach granicznych zapowiedziały dwie duże organizacje: Ogólnoukraińska Rada Rolnicza i Związek Producentów Mleka. "I choć ostatecznie ruch ciężarówek był utrudniony tylko przez chwilę i tylko na jednym przejściu Jagodin-Dorohusk, pokazuje to, że sprzeczne interesy w rolnictwie stają się kością niezgody w relacjach obu krajów" - czytamy.
Przypomina też wypowiedź Tarasa Kaczki z 12 czerwca na konferencji Międzynarodowej Rady Zbożowej w Londynie. Stwierdził on, że "dotacje, które Polska przyznała swoim rolnikom w odpowiedzi na gwałtowny wzrost eksportu zboża z Ukrainy, nie są zgodne z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO)". Wypowiedź odbiła się głośnym echem, bo podchwyciła ją agencja Reutera.
Polski rząd broni się przed zarzutami, podnosząc argument, że każde dofinansowanie ma akceptację UE. Od początku wojny przeznaczył na pomoc polskim rolnikom kwotę 13 mld zł, nie wszystkie pieniądze zostały już wypłacone.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zboże kością niezgody. Gra interesów?
Kryzys zbożowy podgrzewa atmosferę w ogólnie bardzo dobrych relacjach Polski i Ukrainy.
Dla mnie to niepokojące, że strona ukraińska, która bardzo dobrze nas rozumiała, dziś wypowiada się w sposób negatywny, krytykuje polski rząd, że pomaga polskim rolnikom - stwierdził minister rolnictwa Robert Telus.
Według ekspertów, rosnące napięcie ma być efektem gry interesów po obu stronach granicy. Po tamtej stronie są potężne holdingi, które mogą naciskać na rząd w Kijowie, zwłaszcza że zarabianie na eksporcie zboża to ważny element finansów Ukrainy.
- Holdingi najbardziej naciskają na silną odpowiedź wobec Polski. Wytwarzają wielkie ilości produktów rolnych i widzą ogromne ryzyko, że ich nie sprzedadzą - skomentował prof. Sławomir Kalinowski z IRWiR PAN.
Dziennik wylicza, że w Ukrainie aż 54 proc. produkcji rolnej wytwarza ponad 180 gospodarstw o powierzchni większej niż 10 tys. ha. - Ten konflikt będzie narastał, zwłaszcza w sezonie letnim, kiedy jest dużo zboża. W eksport zboża są zaangażowani głównie oligarchowie, oni mają bardzo silną pozycję w Ukrainie, a Polska jest największym krajem, który może przyjąć ich eksport. No i mamy porty - dodał prof. Kalinowski.
Przypomina, że Unia Europejska, w tym Polska, wpuściły zboże z Ukrainy na swój rynek, licząc, że tranzytem trafi do Afryki. Ale tak się nie stało. I zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. Jego zdaniem wejście Ukrainy do Unii Europejskiej trzeba dobrze zaplanować i przygotować.
To może być ogromny problem dla europejskiego rolnictwa. Proszę sobie wyobrazić dopłaty do Wspólnej Polityki Rolnej, przecież Ukraina też będzie chciała otrzymywać dopłaty – mówi Kalinowski
"Sprzeczne interesy będą występowały"
A co się dzieje po drugiej stronie granicy? "Rz" zaznacza, że po polskiej stronie władza walczy o głosy 1,3 mln rolników i ich rodzin przed nadchodzącymi wyborami. "Obecna na polskich blokadach granicy Agrounia założyła partię i liczy na wejście do Sejmu" - przypomina.
Dodaje też, że eksperci przewidzieli wystąpienie konfliktu na tle zboża. W Polsce miał powstać terminal do przesyłania sypkich towarów, by ułatwić eksport ukraińskiego zboża w świat. Ekspert IRWiR PAN zaznacza, że Polska jest w stanie eksportować 8-9 mln ton zboża, ale przez te same porty eksportuje też węgiel. Dodaje, że zamknięta granica to także odcięcie Polski od tańszych surowców, takich jak pasze oraz warzywa i owoce.
- Jeśli decydujemy się na pomoc rolnikom i niewpuszczanie zboża, to hodujemy sobie konflikt między grupami społecznymi. Musimy być gotowi na to, że sprzeczne interesy między Polską i Ukrainą będą występowały - dodaje prof. Maciej Duszczyk z rady naukowej Ośrodka Badań nad Migracjami UW.