Podczas piątkowej konferencji premier Mateusz Morawiecki ogłosił nowe obostrzenia, które wchodzą w życie od soboty. Część z nich dotyczy gastronomii. Przez przynajmniej dwa tygodnie restauracje, bary i puby będą zamknięte, a działalność będzie można prowadzić tylko na wynos.
- Wiem, że jest to bardzo trudna wiadomość, ale zdaniem specjalistów pomieszczenia gastronomiczne to miejsca, gdzie często dochodzi do zakażeń - wyjaśniał tę decyzję szef rządu.
Czytaj więcej: Gastronomia zamknięta. Restauracje tylko na wynos
Nowe obostrzenia dotkną również restauracji Platter by Karol Okrasa. Jej właściciel opowiada money.pl, co to oznacza dla jego biznesu.
- Moja restauracja mieści się w hotelu. Nie wiemy, co z gośćmi hotelowymi, czy będzie możliwe ich żywienie. Takich obiektów w Polsce jest mnóstwo. W poprzednim lockdownie dużo osób uciekało z dużych miast i korzystało właśnie z hoteli - mówi Karol Okrasa.
- Nie mnie oceniać, czy jest to potrzebne, znam się na czymś innym. Zakładam, że ktoś, kto podejmuje taką decyzję, ma dowody na to, że tak powinno być. Być może można było to inaczej ułożyć, może część ogródków, części zewnętrznych restauracji mogłaby funkcjonować - ocenia nasz rozmówca.
Okrasa mówi wprost, że restauratorzy muszą się szykować na trudny czas i myśleć o tym, jak go przetrwać.
- Decyzje zapadły, nic innego nie zostało branży, jak spróbować minimalizować straty. Przy dobrych wiatrach lokal, który możemy przemianować tylko na tryb zdalny - a nie z każdym tak się da - być może pozwoli za dużo nie dokładać. Wielu próbowało w poprzednim lockdownie tak zrobić. Głównie, żeby zająć czymś personel - kończy Karol Okrasa.
Rząd zapowiedział, że dla branży gastronomicznej przewidziane są rekompensaty. Szczegóły mamy poznać jeszcze w piątek.