Sytuacja jest poważna. Rząd wprowadza nowe obostrzenia. Mimo wprowadzenia ogólnopolskich obostrzeń dzienna liczba zakażeń nie spada. W czwartek padł rekord nowych przypadków koronawirusa - zakażenie stwierdzono u ponad 34 tys. osób. Kiedy nastąpi szczyt?
- Trwa wyścig z czasem - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" prof. Andrzej Horban, główny doradca Rady Medycznej przy Premierze RP. I wyjaśnia, że "to tak jak z burzą. Idzie burza, ale kiedy dokładnie uderzy piorun, jednak nie wiemy. Czasami zdarza się że uderzy z jasnego nieba".
Przez najbliższe dwa tygodnie od soboty do 9 kwietnia wprowadzono dodatkowe obostrzenia w handlu, limity w sklepach, zamknięto żłobki i przedszkola, salony usługowe i duże markety w tym budowlane i meblowe.
Nie zostały natomiast zamknięte kościoły, ale i tu przewidziano restrykcje. - Należy znacznie ograniczyć liczebność ludzi na mszach. Limit 1 osoba na 20 metr kwadratowy wydaje się rozsądny. Do tego święcenie – jeśli już, to na zewnątrz - podkreśla w rozmowie z prof. Horban. - Pytanie, czy wierni tych zaleceń będą przestrzegać. Wiosną rok temu przestrzegali.
Czy to wystarczy? Prof. Horban mówi, kiedy lockdown trzeba będzie jeszcze zaostrzyć. - Jutro jeszcze nie, ale pojutrze może tak. Granicą jest 30 tys. zakażeń dziennie w rozliczeniu tygodniowym. Trzy dni z rzędu po 30 tys. i system staje się niewydolny. Powinniśmy wtedy pilnie zastosować rozwiązania z poprzedniej wiosny i Wielkanocy - powiedział w rozmowie z "Rz". Przypomnijmy: w ubiegłym roku wprowadzono nawet zakaz przemieszczania się, zamknięto także lasy.
- W każdej chwili staramy się robić wszystko zgodnie z najlepszą wiedzą. Zarzucono nam ostatnio, że niepotrzebnie wpuszczono do kraju osoby z Wielkiej Brytanii. Proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdybyśmy tych Polaków tam zostawili. Można byłoby wzorem Niemiec wprowadzić lockdown wraz z godziną policyjną. Można byłoby, a może nawet i powinno się. Ale wtedy hotelarze i przedstawiciele innych branż buntowaliby się jeszcze bardziej. Wszystko, co się zrobi, jest oceniane miesiąc czy dwa po tym zdarzeniu, kiedy już znamy jego skutki - dodał.
Jak przyznał, nie we wszystkim zgadza się z premierem i rządem, ale to nie rada podejmuje wiążące decyzje - jest od doradzania i to robi. Nie pobiera za to żadnej pensji. Jest to praca społeczna na dwa etaty - mówi prof. Horban. - Decydując się na to działanie, wziąłem urlop bezpłatny jako dyrektor medyczny szpitala zakaźnego. Wciąż leczę chorych, i to tych najciężej. Rano szpital, później e-maile, telekonferencje, w środku nocy znowu e-maile. Telefony. Nie narzekam.