Dotychczas było tak, że jeśli pozwany nie odebrał pozwu – bo był na urlopie, przeprowadził się albo zwyczajnie nie otwierał skrzynki pocztowej przez kilka tygodni, a listonosz dwukrotnie zostawił mu awizo, uznawało się, że został prawidłowo poinformowany o piśmie procesowym. Nie odebrał, jego sprawa, system zrobił co w jego mocy, by mu to pismo doręczyć. Nazywa się to fikcją doręczenia i służy temu, by uniemożliwić pozwanemu "granie na zwłokę" i przeciąganie rozpoczęcia postępowania sądowego przez to, że odmawia przyjęcia listu z sądu.
Z pewnością ten cel udało się osiągnąć, ale medal ma dwie strony: przez fikcyjne uznanie, że pozwany odebrał pismo – niejeden człowiek miał naprawdę ogromne kłopoty, gdy dowiadywał się, że jest stroną postępowania, ba – że minęły już ważne dla niego terminy! Przywrócenie terminu na ustosunkowanie się do pozwu jest możliwe, ale tylko w pewnych sytuacjach i ponadto obwarowane jest szeregiem warunków. I tak, nie zawsze ze swojej winy, człowiek często znajdował się w sytuacji, w której zwyczajnie nie miał jak się bronić.
Koniec z tym. 7 listopada 2019 r. zaczęły obowiązywać przepisy, które dość mocno zmieniają postępowanie w sprawach cywilnych i gospodarczych. Ma być szybciej i sprawniej. Jedna ze zmian dotyczy właśnie doręczeń. Ujmując to najkrócej: kończy się fikcja doręczeń. Do akcji wejdzie komornik.
Co się zmieni i ile będzie kosztowało?
Jeśli pozwany nie odbierze awizowanego dwa razy pozwu lub innego pierwszego pisma procesowego pozwanemu, a korespondencja zostanie zwrócona do sądu, sąd przesyłka nie będzie już pozostawiana w aktach sprawy ze skutkiem doręczenia. Sąd poinformuje o tym wnoszącego pozew, zobowiązując go jednocześnie do skorzystania z komorniczego doręczania pism.
I tak, będzie on musiał zlecić komornikowi doręczenie pisma. Będzie to go kosztowało 60 zł, ale jeśli powód wygra sprawę, będzie mógł domagać się zwrotu od pozwanego.
Jeśli okaże się, że adresat nie mieszka już pod dotychczasowym adresem, a powód nie zna nowego adresu, komornik ustali nowe miejsce przebywania. To z kolei będzie kosztowało 40 zł. Jeśli pozwany mieszka w innej miejscowości niż ta, w której znajduje się kancelaria komornicza, a zatem komornik musi do niego dojechać, będzie mu również przysługiwał zwrot kosztów dojazdu.
- Jest to fundamentalna zmiana zapewniająca pozwanemu rzeczywiste gwarancje procesowe. Nowe zadania nałożone na komorników sądowych sprawiają, że stają się oni niejako gwarantem rzetelnego, a zatem sprawiedliwego procesu – uważa Rafał Fronczek, prezes Krajowej Rady Komorniczej
Ma to zakończyć sytuacje, gdy pozwany nie wiedział i nie mógł się dowiedzieć o toczącym się przeciwko niemu procesie.
Dopiero gdy komornik doręczy przesyłkę pozwanemu, proces będzie mógł się rozpocząć. A co, jeśli pomimo prób nie uda się ustalić miejsca przebywania pozwanego i doręczyć przesyłki? Proces się rozpocznie, ale odbywać się będzie z ustanowionym kuratorem, który dbać będzie o interesy pozwanego.
Czy 60 zł za doręczenie (plus ewentualnie 40 zł za ustalenie adresu i dodatkowe koszty "za obsługę") to dużo? Krajowa Rada Komornicza przygotowała zestawienie kosztów doręczenia w wybranych państwach UE, z którego wynika, że powodowie w Polsce muszą wyłożyć stosunkowo najniższe pieniądze. W Luksemburgu skorzystanie z pomocy komornika kosztuje blisko 600 zł!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl