Nie tylko klienci pokazują "paragony grozy", robią to coraz częściej też przedsiębiorcy. Jeden z restauratorów z Krzeszowa opublikował na Facebooku swoje ostatnie rachunki za gaz. Ma w grudniu do zapłaty 11 185 zł. To o 150 proc. więcej niż zapłacił za porównywalne zużycie gazu w marcu tego roku.
Na tym nie koniec. Od stycznia 2022 roku przedsiębiorcy z sektora usług będą musieli zmierzyć się również z presją płacową swoich pracowników. Płaca minimalna (3010 zł brutto – red.) już nie wystarczy.
Przemysł wchłania jak gąbka pracowników z branży usługowej, zapewniając im pensje w granicach średniej krajowej i daje umowy o pracę zamiast umów zleceń. By zatrzymać ludzi w usługach, trzeba im zapłacić co najmniej tyle samo i… podnieść ceny, licząc się z ewentualną stratą klientów. Można też zwolnić ludzi i pracować tylko z rodziną. Kto zagra wbrew prawu i przejdzie do szarej strefy, obniży koszty, ale będzie drżał, czy ktoś nie doniesie na niego urzędowi skarbowemu.
Boją się podatkowego podziemia
Wiesław Fiut, właściciel hotelu Saol z Krynicy Zdroju, zapowiada jednak, że cen na początku przyszłego roku nie podniesie. Prowadzi hotel trzygwiazdkowy i jeśli zmieni cennik, jego goście odpłyną do kwater prywatnych, których większość działa w szarej strefie. I z którymi nie ma szans cenowo konkurować.
Co innego Ryszard Skotniczny, właściciel restauracji i hotelu Dwór Kombornia z Korczyny na Podkarpaciu. On ceny już podniósł o 10 proc.
Podobnie zrobiła właścicielka zakładu kosmetyczno-fryzjerskiego z Bydgoszczy, która boi się, że jeśli nie podniesie pracownicom pensji, to od przyszłego roku będzie pracowała sama, a jej klientki będą się czesały i upiększały w prywatnych domach u konkurencji.
- Staraliśmy się w tym roku utrzymać ceny usług na niezmienionym poziomie, ale koszt roboczogodziny wzrasta i po Nowym Roku cenniki usług pójdą w górę – mówi wprost Piotr Hadrysiak, właściciel firmy świadczącej usługi budowlano-ślusarskie w Toruniu oraz wiceprezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Bydgoszczy.
Zdaniem Hadrysiaka do sektora usług zawitała inflacja i Polski Ład, co przełoży się na podniesienie cen w usługach już w styczniu o ok. 5 -10 proc.
– W pierwszym kwartale firmy usługowe będą wdrażały Polski Ład. Obciążenia z tytułu wyższych składek zdrowotnych, inflacja i koszty prądu, gazu i paliwa spowodują, że za usługi budowlańców, ślusarzy, ale też fryzjerek trzeba będzie zapłacić średnio o 12-15 proc. więcej niż obecnie – ocenia nasz rozmówca.
Jak zaznacza Hadrysiak, na podwyżki w poszczególnych usługach wpływać będzie również to, w jakim stopniu dana usługa jest uzależniona od pracy własnej, a w jakim od dostaw materiałów i towarów.
Hadrysiak przyznaje, że on również obawia się konkurencji z szarej strefy. Pamięta okres rządów Leszka Balcerowicza, kiedy większość usług w kraju była świadczona w podatkowym podziemiu, gdyż przedsiębiorcy nie wytrzymywali obciążeń fiskalnych.
- Boimy się nieuczciwej konkurencji, która przejmie naszych klientów – mówi wprost Hadrysiak. - Jesteśmy za zmianami podatkowymi, ale te zmiany w Polskim Ładzie idą w złą stronę. Beneficjentami systemu są głównie osoby, które nie wytwarzają PKB, a nie te, które go wytwarzają, i to jest groźne - ocenia.
Presja płacowa zbiera żniwo
Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej, podziela niepokój firm usługowych związany z nieuczciwą konkurencją, ale nie zgadza się ze stwierdzeniem Handrysiaka, że ceny usług były do tej pory zamrożone, a przyszłoroczne podwyżki będą pierwszymi. Przykładem są chociażby ceny usług budowlanych i remontowych, które rosły w tym roku najszybciej od 13 lat. Jak podawał GUS w sierpniu br., ceny robót budowlanych poszły w górę o 4,4 proc. rok do roku, co było najwyższą podwyżką od lipca 2008 r.
- Galopadę w cenach usług widzimy już od dłuższego czasu. Jest ona związana m.in. z tym, że bardzo szybko rosną też koszty pracy, szczególnie dotyczy to płacy minimalnej, na której usługi się opierają – tłumaczy ekonomista. Przypomina, że od stycznia 2020 r. mieliśmy skok płacy minimalnej najpierw o 16 proc., potem była kolejna podwyżka o 7,5 proc., a obecnie planowana jest na 2022 r. kolejna – 7 proc.
- Do tej pory to ceny usług rosły szybciej od cen towarów. Dynamika roczna cen usług i towarów dopiero się zrównuje – przypomina Soroczyński.
Według ekonomisty noworoczne cenniki usług pójdą w górę, ale nie za wysoko, mniej więcej o wskaźnik inflacji. Największy problem z podnoszeniem cen będą miały zakłady usługowe w małych miejscowościach.
- W Warszawie męskie strzyżenie potrafi już kosztować 100 zł. Z kolei w małych miejscowościach 20 zł wydaje się wygórowaną ceną – mówi. I dodaje z gorzkim uśmiechem: Szkoda, że nie można ostrzyc się na zapas!
Niedobory kadr też zrobią swoje
Z kolei Michał Gniazdowski, analityk z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, zaznacza, że sytuacja w sektorze usług będzie bardzo zróżnicowana.
- Najszybszy wzrost cen obserwujemy w przypadku wywozu śmieci – obecnie wynosi około 18 proc., w 2022 r. dalej może być dwucyfrowy. To efekt zaostrzania norm środowiskowych dla składowania odpadów – podaje przykład Gniazdowski.
Również prywatna wizyta u lekarza, stomatologa czy wynajęcie opiekunki do osób starszych może uszczuplić nasze portfele w przyszłym roku o 6-7 proc. bardziej niż dotychczas. Jak podkreśla ekonomista, to z kolei konsekwencja niedoboru lekarzy specjalistów i opiekunów na rynku pracy.
Zdaniem Gniazdowskiego głównym problemem jest jednak to, że ceny szerokiej gamy usług rosną w tempie zbliżonym do około 5 proc. - np. usług rekreacyjnych, kosmetycznych czy fryzjerskich. To efekt uboczny szybkiego wzrostu wynagrodzeń.
Zdaniem analityka, w 2022 r. wynagrodzenia nie przestaną rosnąć. Przeciwnie. Tempo wzrostu płac Gniazdowski ocenia na 8 proc. Co to oznacza? Dalsze podwyżki cen usług...