"The Moscow Times" pisze wprost, że żelazna kurtyna już opadła na Rosjan. Na Zachodzie zaczęto odmawiać im masowo wiz, bojkotować biznesy, odwoływać loty. Sankcje te obejmują nie tylko najbogatszych oligarchów i decydentów, ale też zwykłych ludzi.
Pierwszym, który zaproponował, by Unia Europejska zaprzestała wydawania wiz wszystkim Rosjanom, w tym studentom i osobom wyjeżdżającym do pracy, był belgijski sekretarz stanu ds. migracji i azylu Sammi Mahdi. Ale go w Brukseli nie posłuchano.
Ograniczenia wizowe dla Rosjan nie zostały uwzględnione w drugim pakiecie sankcji europejskich, więc niektóre państwa członkowskie zaczęły je wprowadzać na własną rękę.
Dotychczas spośród krajów UE zawieszenie wydawania wiz Rosjanom ogłosiły Czechy, Łotwa i Litwa. Poza tym wiz odmawiają Rosjanom również (poza Ukrainą, rzecz jasna) Japonia i Nowa Zelandia.
Na tym nie koniec. W wyniku wprowadzonych sankcji gospodarczych rosyjski rubel został ekstremalnie przeceniony i szoruje po dnie. Rosjanie rzucili się do banków i bankomatów, by zdążyć, wypłacić z nich gotówkę. Bank Centralny Rosji próbuje ratować walutę, podniósł więc główną stopę procentową z 9,5 do 20 procent. Dla kredytobiorców był to szok.
Putin to wszystko przewidział?
Wschodni analitycy i dziennikarze z byłych republik radzieckich, z którymi rozmawialiśmy, nie mają najmniejszych złudzeń, że Putin musiał przewidzieć te wszystkie konsekwencje finansowe i polityczne dla swojego kraju, ale z rozmysłem na nie przystał. Dlaczego?
Hikmet Aydinoghlu, dziennikarz "Azerbaijan Today" w rozmowie z money.pl, mówi, że nie ma żadnych wątpliwości, że wszystko, co dzieje się dzisiaj w związku z wojną z Ukrainą, było od początku przemyślane i był to jedyny możliwy scenariusz dla Putina.
Ci, którzy planowali rosyjską interwencję militarną w Ukrainie, dążyli do dzisiejszej izolacji Rosji i jej geograficznego otoczenia od świata zewnętrznego. Kiedy Kreml rozpoczynał wojnę, ich celem było zbudowanie żelaznej kurtyny wokół ich obszaru zainteresowania. Tyle że kurtynę tę mieli opuścić nie Rosjanie, ale świat zewnętrzny - uważa Aydinoghlu.
Według dziennikarza odcięci od świata ludzie skazani byliby na jednego lidera - solistę, Władimira Putina. - Nie będzie to ani ZSRR-bis, ani imperium carskie, bo to jest już niemożliwe, ale nowy typ społeczeństwa zamkniętego, którym łatwiej będzie sterować - relacjonuje nasz rozmówca.
Jaką rolę w tym planie odgrywa Ukraina?
Zdaniem Aydinoghlu, kiedy Rosja pokona najmocniejsze i najbardziej chronione państwo (czyli Ukrainę) spośród tych, które mają pozostać w strefie żelaznej kurtyny, wtedy wszystkie inne łatwiej zaakceptują samotne przywództwo polityczne Rosji.
Azerbejdżan otwarcie pomaga Ukrainie. Kiedy prezydent Wołodomyr Zełenski ogłosił, że Ukrainie kończy się ropa naftowa, bo Rosjanie zbombardowali im największe magazyny tego surowca, Azerowie się nie ociągali z pomocą. - Posłaliśmy naszymi tankowcami czarnomorskimi ropę Ukrainie za darmo - mówi Aydinoghlu.
Dodaje, że z Baku samolotami do Ukrainy dostarczono również lekarstwa i sprzęt medyczny o wartości 5 mln euro.
Nie wszystkie państwa byłego ZSRR mają tyle odwagi co Azerowie. W Gruzji rząd ogłosił neutralność wobec konfliktu w Ukrainie. "Wyrażamy głęboką solidarność z naszymi przyjaciółmi, narodem ukraińskim i wzywamy społeczność międzynarodową do podjęcia wszelkich niezbędnych kroków w celu deeskalacji" - czytamy w oświadczeniu gruzińskiego MSZ z 24 lutego.
Jednak już 1 marca br. Zełenski odwołał ukraińskiego ambasadora w Gruzji. Oskarżył rząd Gruzji o "niemoralne zachowanie", po tym, jak ten nie zgodził się, by samolot, który miał przewieźć grupę ochotników - żołnierzy z Gruzji do Polski, nie mógł wylądować w Tbilisi 28 lutego. - Podczas gdy ministrowie spraw zagranicznych Łotwy, Litwy i Estonii zebrali się w Kijowie na pokaz solidarności - powtórzyli podobny gest, jak w Tbilisi w 2008 roku - gruzińscy urzędnicy pozostali w domu - przypomina tamtejszy niezależny dziennikarz Giorgi Lomsadze.
Z kolei analityk Giorgi Badridze w telewizji Mtavari Arkhi ostrzegł rząd Gruzji: - Iluzja, że dystansowanie się od konfliktu rosyjsko-ukraińskiego jest dobre dla bezpieczeństwa narodowego, jest niebezpieczna. Izolując się, ryzykujesz, że skończysz po złej stronie nowej żelaznej kurtyny - ocenił.
Dobrowolna przyjaźń, ale po grób
Zdaniem Gruzinki Tamuny Kukhaleishvili, Gruzini - szczególnie ci starsi - pamiętają doskonale 2008 r. i rosyjską interwencję, przez co zwyczajnie boją się Putina. Dlatego milczą. Inni, jak Kazachstan, wzywają go na pomoc, by ratować swoje stołki.
Przypomnijmy: 2 stycznia br. w zachodnim Kazachstanie wybuchły masowe protesty społeczne spowodowane pogarszającą się sytuacją gospodarczą, w tym dynamicznym wzrostem cen. Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew zwrócił się wówczas o pomoc nowego sojuszu wojskowego - Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ). A OUBZ, do której należą: Armenia, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Rosja i Tadżykistan, odpowiedział jednogłośnie pozytywnie na ten apel i tak rozpoczęła się rosyjska interwencja w tym kraju.
Zdaniem części analityków, wzywając OUBZ do pomocy, Tokajew uniknął prawdopodobnie sytuacji, w której to Rosja podjęłaby samodzielne działania pod pretekstem ochrony Rosjan, którzy stanowią zwartą grupę mieszkającą na północy kraju.
Dla rządzącego od 2019 r. Tokajewa operacja OUBZ była też testem na sojuszniczą lojalność pozostałych państw członkowskich wobec niego i jego reżimu.
W wojnie Rosji z Ukrainą zarówno Armenia, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, jak i Tadżykistan, chociaż oficjalnie nie opowiedziały się po stronie swojego sojusznika - Moskwy, to będą jej lojalne.
Jeśli Ukraina teraz padnie, następne będą państwa Kaukazu, a później Kazachstan i państwa Azji Środkowej. Efekt tego byłby taki, że w następnej kadencji Putin nie byłby prezydentem wyłącznie Federacji Rosyjskiej, ale już całej Unii Euroazjatyckiej - mówi wprost ukraiński czołowy dziennikarz Witalij Portnikow.
I chociaż podczas spotkania z prezydentem Azerbejdżanu, Ilhamem Alijewem, Putin miał mu wprost powiedzieć, że odbudowa ZSRR-bis jest niemożliwa, to ukraiński komentator jest przekonany, że Putinowi faktycznie nie chodzi wcale o budowę ZSRR-bis z roku 1913, ale o Unię Euroajaztycką na wzór ZSRR z 1917 r. - czyli bez Polski i innych państw regionu należących dziś do NATO.
Jego zdaniem Ukraina i inne państwa przyłączane byłyby do tego bloku raczej nie na zasadzie stalinowskiej - jako integralna część Rosji, ale na zasadach leninowskich.
Tyle że Putin często zarzucał Leninowi, że ten nie przewidział możliwości secesji republik z ZSRR, co doprowadziło ostatecznie do zniszczenia kraju.
Dlatego w przypadku Białorusi przewidziano stopniowe wejście do Federacji Rosyjskiej, ale już bez prawa do wycofania się.
Utrzymywanie pozorów demokracji to istotny element putinowskiej propagandy. Świadczą o tym, chociażby słowa Pavla Salina, politologa i dyrektora Centrum Studiów Politycznych Uniwersytetu Finansowego przy rządzie rosyjskim, który w rozmowie z Amerykanami również podkreślił, że "odbudowa ZSRR w nowoczesnych warunkach jest niemożliwa".
W rozmowie z Politico Salivan zaznaczył, że w byłym ZSRR od dawna występują procesy integracyjne o różnym tempie rozwoju. Wśród nich są Wspólnota Niepodległych Państw, EUG (Euroazjatycka Unia Gospodarcza) oraz Państwo Związkowe Rosji i Białorusi.
- Nie chodzi o aneksję terytorialną byłych republik radzieckich, ale o przywrócenie wpływów Rosji na części przestrzeni postsowieckiej - podkreślił politolog.
- Powiedzmy, że nie mówimy o niektórych byłych republikach, które są bezpowrotnie stracone, jak kraje bałtyckie, ale jeśli chodzi o Ukrainę i szereg innych byłych republik radzieckich, to relatywnie rzecz biorąc, przywrócenie Związku Radzieckiego oznacza, że Moskwa żąda od Zachodu uznania, że przy podejmowaniu decyzji dotyczących tych terytoriów, teraz suwerennych państw, istnieje, powiedzmy, nasz pakiet kontrolny - dodał.
Najeźdźca, imperator czy grabarz?
Jak duży ma być to pakiet kontrolny Kremla i jakie aktywa ma obejmować? Po której stronie nowej żelaznej kurtyny Putin widzi Polskę?
Dr Maria Domańska, analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich, uważa, że nadrzędny cel strategiczny, jaki przyświeca Putinowi, to fundamentalna przebudowa europejskiej architektury bezpieczeństwa w duchu powrotu do porządku jałtańskiego. - Dawałoby to Rosji pozycję zbliżoną do niegdysiejszej pozycji ZSRR na arenie międzynarodowej - mówi dr Domańska.
Jej zdaniem swoje cele Kreml najpełniej wyłożył w ultimatum wobec USA i Sojuszu Północnoatlantyckiego z grudnia 2021 roku. Putin nie ukrywał wówczas, że dąży do skompromitowania (w wersji maksimum: dezintegracji) NATO, wypchnięcia Stanów Zjednoczonych z kontynentu europejskiego oraz przekształcenia Europy Środkowej w zdemilitaryzowaną strefę buforową.
Putin chce zmusić Zachód, by ten uznał obszar poradziecki za strefę wyłącznych wpływów Moskwy. To są mrzonki. Putin nie odbuduje imperium - ocenia dr Domańska.
Zdaniem ekspertki dotychczasowa polityka Kremla doprowadziła do efektów odwrotnych od zamierzonych. - Nie da się odbudować imperium, kiedy gospodarka zaczyna się sypać z powodu geopolitycznych obsesji lidera. I żadne rakiety tu nie pomogą. Putin nie będzie odnowicielem imperium, będzie raczej grabarzem Rosji takiej, jaką do tej pory znaliśmy - uważa nasza rozmówczyni.