We wrześniu ubiegłego roku Polacy byli świadkami kuriozalnej sytuacji na wielu stacjach benzynowych należących do koncernu Orlen. Sprawę opisywaliśmy wielokrotnie. W skrócie - dystrybutory paliwa masowo oznaczano kartkami informującymi o rzekomych "awariach", które w rzeczywistości okazały się być przykrywką dla braku paliwa. Powodem deklarowanym przez spółkę były niedziałające urządzenia, ówczesna opozycja i eksperci wskazywali na inny powód - "ręczne" obniżenie cen przed wyborami. Cena paliwa była na tyle niska, że Polacy kupowali je celowo, co miało prowadzić do niedoborów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obajtek: winni są politycy ówczesnej opozycji
W czwartkowym wywiadzie udzielonym portalowi money.pl Daniel Obajtek, do niedawna sprawujący funkcję prezesa Orlenu, odniósł się do tej kontrowersyjnej kwestii. Jego zdaniem, to nieodpowiedzialne działania polityków opozycyjnych doprowadziły do paniki i masowego wykupywania paliwa.
"Politycy opozycji zachowywali się nieodpowiedzialnie i napędzili tę panikę, mówiąc, że ceny paliw po wyborach będą po 8-10 zł, że zacznie się palić i walić" - stwierdził stanowczo Obajtek. Jak zauważył, w konsekwencji na stacjach zaczęły tworzyć się długie kolejki, a niektórzy klienci tankowali nawet po 5 tys. litrów paliwa na zapas.
Były prezes Orlenu argumentował, że gdyby koncern zdecydował się wówczas na radykalne ograniczenie sprzedaży lub znaczącą podwyżkę cen, sytuacja stałaby się jeszcze bardziej dramatyczna. Zapytany o wykorzystanie rezerw strategicznych, Obajtek uchylił się od jednoznacznej odpowiedzi, podkreślając jedynie, że wszystkie działania Orlenu były w pełni uzasadnione i udokumentowane.
- Jeżeli byśmy w tamtym czasie zrobili drastyczne ograniczenia w tankowaniu albo podnieśli cenę, to dopiero zaczęłoby się piekło - stwierdził w rozmowie z Damianem Szymańskim i Michałem Wąsowskim.
Ekspert: Orlen rozwiązywał problemy, które sam stworzył
Tymczasem zdaniem Dawida Czopka, eksperta rynku paliwowego, całą sytuację należy oceniać zgoła odmiennie.
W rozmowie z money.pl ekspert podkreśla, że gwałtowny wzrost cen ropy naftowej oraz marż paliwowych nastąpił już w okresie od czerwca do lipca, na długo przed wybuchem konfliktu na Bliskim Wschodzie w październiku, na który powołuje się Obajtek.
Zdaniem rozmówcy money.pl w Polsce ceny się nie zmieniały, a teorie Daniela Obajtka, na temat tego, co wywołałaby podwyżka cen, nie mają żadnego uzasadnienia. - Cena w tym okresie wynosiła 7-7,5. Blisko tego co widzimy na stacjach teraz. I teraz Polacy jeżdżą, tankują. Nie słyszymy o jakieś wielkiej tragedii z tego powodu. I podobnie byłoby wtedy, kiedy ceny na stacjach Orlen w tajemniczy sposób spadały. Ludzie tankowaliby, tak jak tankowali wtedy, gdy były wyższe - mówi Dawid Czopek.
Ale ktoś się uparł, że przed wyborami cena paliwa musi zaczynać się na "5". I doprowadził do "awarii dystrybutorów". Powody są jasne. Ludzie zdawali sobie, sprawę, że po wyborach sytuacja się zmieni. Co zresztą nastąpiło. I kupowali na zapas, bo wiedzieli, że cena wzrośnie. Nie można więc się dziwić, że paliwa zaczęło brakować. Dzisiejsze tłumaczenia Obajtka to dorabianie teorii do faktów - mówi Dawid Czopek.
- Obajtek powinien być wdzięczny tym, którzy wcześniej alarmowali, że paliwo sprzedawane jest po nierynkowych cenach. Paradoksalnie pozwoliło to bowiem rozładować tworzenie zapasów na kilka tygodni przed wyborami, a nie dopiero na kilka dni przed nimi, co doprowadziłoby do jeszcze dłuższych kolejek - zauważa Czopek.
Ekspert podkreśla, że Orlen de facto zaczął rozwiązywać problemy, które sam stworzył, sztucznie utrzymując zaniżone ceny paliw.
"To było niemądre"
Jak przypomina money.pl, już na początku września portal dotarł do treści wewnętrznej korespondencji Orlenu, w której instruowano pracowników stacji, jak właściwie oznaczać dystrybutory w przypadku braku paliwa. Oficjalne wytyczne nakazywały zaklejanie poszczególnych rodzajów paliwa naklejką "awaria", a w sytuacji kompletnego braku paliw - wywieszenie kartki A4 z przeprosinami za utrudnienia.
- Czy ta cała akcja pomogła PiSowi w wyborach czy przeszkodziła? Moim zdaniem nie tylko, rezultat wyborów świadczy o tym, że to było niemądre - podsumowuje Dawid Czopek.
Problem wywołał falę kpin i drwin, stając się pożywką dla internetowych memów i dowcipów. Nawet prorządowe media nie mogły przemilczeć afery, choć odpowiedzialnością za braki paliw obarczały opozycję, oskarżając ją o sianie paniki.