Podhale przygotowało się na prawdziwy najazd turystów. Zaraz po tym, jak premier Mateusz Morawiecki ogłosił odmrożenie hoteli, w najpopularniejszych miejscowościach rozdzwoniły się telefony. Ale nie wszędzie są tłumy. Właściciel jednego z pensjonatów w Beskidzie Sądeckim przyznał w rozmowie z PAP, że choć w ostatnich dniach odebrał wiele telefonów z pytaniami o rezerwację, to jego kalendarz nie jest wypełniony nawet w połowie, a więc w granicach wyznaczonych przez rząd.
Według niego tegoroczny sezon zimowy jest już stracony dla właścicieli kwater i pensjonatów w okolicy. "Ludzie mniej przyjeżdżają, bo nie ma ferii, zostaje sobota, niedziela. Potem jest szkoła czy praca" - podsumował.
Dużo pracy zakopiańskich policjantów
Przenieśmy się na Podhale, w kierunku którego ruszyły w piątek rano samochody z rejestracjami z całej Polski.
Rzecznik zakopiańskiej policji przyznał, że noc z piątku na sobotę dla policjantów była bardzo ciężka.
- Mieliśmy mnóstwo interwencji związanych z najazdem turystów. Zaangażowane były wszystkie patrole. Minionej nocy w Zakopanem było bardzo dużo nietrzeźwych osób, a niektórych trzeba było zbierać wprost z ulicy, żeby nie zamarzli – relacjonował rzecznik.
Hotele w górach oblegane. W miastach bezruch
Wiele interwencji dotyczyło awantur w hotelach i pensjonatach. Do nietypowego zdarzenia doszło na Krupówkach, gdzie około 22. tłum kilkudziesięciu osób ludzi zaczął spontanicznie śpiewać i tańczyć. Na widok policji część z bawiących się osób rozbiegła się, a na niektórych zostały nałożone mandaty w związku z gromadzeniem się i za brak maseczek.
Nie tylko policjanci maja w związku z odmrażaniem turystyki więcej pracy. Organy inspekcji sanitarnej kontrolują, czy Polacy nie zachłysnęli się poluzowaniem obostrzeń i przestrzegają zasad. Te zasady to zakaz gromadzenia się, zakaz jedzenia w restauracjach, nakaz noszenia maseczek. Hotelarze muszą pamiętać, że nie wolno im kwaterować więcej osób niż wynosi połowa miejsc noclegowych w danym obiekcie.