Strajk nauczycieli mocno zdestabilizował sytuację rodziców najmłodszych uczniów, bo na własną rękę muszą zapewnić im opiekę. Nie ma łatwo również młodzież, która zamiast zdobywać wiedzę i poprawiać oceny przed wystawieniem świadectw, musi siedzieć w domu.
Stąd w głowie niejednego rodzica mogło zaświtać pytanie – czy za te wszystkie niedogodności nie przysługuje odszkodowanie od tych, którzy ów paraliż spowodowali?
Nie ma idealnych rozwiązań
Wprawdzie przepisy przewidują rozwiązania, które w awaryjnych sytuacjach umożliwiają pełnienie opieki, ale i tak wiąże się to z pewnymi niedogodnościami.
W razie nieprzewidzianego zamknięcia szkoły, przedszkola czy żłobka pracujący rodzice mogą skorzystać z zasiłku opiekuńczego. Jest on jednak przeznaczony wyłącznie dla rodziców dzieci do ósmego roku życia. Z punktu wodzenia domowych finansów nie jest to dobre rozwiązanie, bo za każdy dzień korzystania z zasiłku pracownik (lub osoba pracująca w oparciu o umowę zlecenia) dostanie 80 proc. wynagrodzenia.
Innym sposobem na usprawiedliwioną absencję jest wykorzystanie przysługujących z mocy prawa 2 dni w roku opieki na dziecko zdrowe. Za czas opieki przysługuje pełne wynagrodzenie, ale jest mały haczyk: można z niego skorzystać tylko do dnia ukończenia przez dziecko 14 roku życia.
Rodzice mogą też wykorzystać dzień urlopu wypoczynkowego z przysługującej im puli. Otrzymają pełne wynagrodzenie, ale i to rozwiązanie nie jest pozbawione mankamentów. Na urlop musi zgodzić się pracodawca (chęć wzięcia wolnego powinna być zgłoszona z wyprzedzeniem, chyba że jest to urlop na żądanie)
.
Kto właściwie jest odpowiedzialny?
Odpowiedź na pytanie, czy rozgoryczeni rodzice mogą żądać odszkodowania, nie jest łatwa. Muszą bowiem wyraźnie wykazać, dlaczego rekompensata miałaby się im należeć. Jeśli z powodu konieczności spędzenia kilku dni w domu utracili część wynagrodzenia (co jest problemem przede wszystkim osób prowadzących działalność gospodarcza lub wykonujących zlecenia), to mogą domagać się naprawienia wyrządzonej im szkody. Roszczenie mogą oprzeć na art. 415 Kodeksu cywilnego, który zakłada, że "kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia".
Tu jednak powstaje najważniejsze pytanie: kto tę szkodę wyrządził?
- Z pewnością odpowiedzialności nie ponoszą nauczyciele. Biorąc udział w legalnym strajku, nie naruszają obowiązków pracowniczych – wyjaśnia radca prawny Marek Foryś z Kancelarii Odszkodowawczej Helios.
Oddział warszawski ZNP przypomina na stronie internetowej, że "w obowiązującym porządku prawnym nie ma podstawy normatywnej umożliwiającej pozywanie pracowników do cywilnej odpowiedzialności odszkodowawczej w związku z ich udziałem w strajku. Nauczyciele i pracownicy szkolnej administracji i obsługi biorący udział w strajku nie ponoszą żadnej odpowiedzialności cywilnej".
Mec. Foryś wyjaśnia, że jeśli rodzicowi będzie zależało na wytoczeniu powództwa, powinien skierować je przeciwko Skarbowi Państwa. Wynika to z art. 417 Kodeksu cywilnego, który przewiduje, że "za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej ponosi odpowiedzialność Skarb Państwa, lub jednostka samorządu terytorialnego, lub inna osoba prawna wykonująca tę władzę z mocy prawa".
- W takiej sytuacji w pozwie trzeba wskazać jednostkę organizacyjną, która w konkretnym obszarze reprezentuje skarb państwa. Myślę, że tu właściwym mogłoby być kuratorium oświaty. Kuratoria to organy administracji rządowej, więc podlegają wojewodzie – mówi.
Trzeba zbierać dowody
Adwokat, który chce pozostać anonimowy ("Nie chcę pod nazwiskiem wypowiadać się w sprawach politycznych") dodaje, że w jego ocenie szansa na wygranie sprawy jest niewielka. "Niezależnie od tego, kto zostanie pozwany: kuratorium, gmina czy szkoła, będzie on miał szereg argumentów na swoją obronę. Gminy będą podnosiły, że nie zachęcały nauczycieli do strajku, szkoły – że zrobiły co w ich mocy, by zapewnić opiekę w czasie, gdy zajęcia odwołane".
Jego zdaniem procesowanie się to strata czasu, co oczywiście nie można wykluczać, że podzieli argumentację rodziców.
- Jeśli ktoś chce domagać się odszkodowania, musi w pierwszej kolejności obliczyć wysokość szkody. Musi ją wykazać albo co najmniej uprawdopodobnić. Jeśli korzystali z zasiłku opiekuńczego, szkodą będzie utracone 20-procentowe wynagrodzenie przemnożone przez liczbę dni, gdy nie chodził do pracy.
Trudniej będą mieli rodzice, których wynagrodzenie zależy od liczby wykonanych zleceń. Będą musieli wykazać, że gdyby nie przebywali w domu, mogliby pozyskać określoną liczbę klientów, którzy zapłaciliby im wskazaną kwotę (mogą się przy tym oprzeć na uśrednionych zarobkach w "zwykły" dzień.
Wnosząc pozew, muszą wnieść opłatę w wysokości 5 proc. żądanego odszkodowania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl