Pytany o to, czy w tej kadencji dojdzie do opodatkowania hurtowego zakupu mieszkań, Waldemar Buda powiedział, że skupowanie mieszkań przez fundusze czy hurtowe kupowanie lokali w jednej inwestycji przez spółki kapitałowe jest problemem dla rynku.
- A może być jeszcze większym, gdy wejdziemy w dużo wyższy popyt, czego spodziewamy się m.in. po wprowadzeniu bezpiecznego kredytu na 2 proc. - wyjaśnił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jego zdaniem "jednocześnie zderzymy się z mniejszą podażą spowodowaną wstrzymywaniem przez deweloperów inwestycji w ostatnim czasie".
- Choć, jeżeli chodzi o budownictwo mieszkaniowe, absolutnie nie przewiduję krachu - mówił. - Mieliśmy chwilowe załamanie, ale wracamy na ścieżkę wzrostu - ocenił w czwartkowym wydaniu "DGP".
- Nie wycofujemy się z wprowadzenia zmian. Podchodzimy do tego jednak bardzo rozważnie. Jesteśmy w dialogu z branżą deweloperską i jesteśmy bliscy końcowego rozwiązania - wyjaśnił minister rozwoju i technologii.
"Ograniczenie nabywania mieszkań w jednym bloku"
Kontrowersje budzi skierowana do kancelarii premiera propozycja, zakładająca, że podmiot, który posiada już co najmniej pięć mieszkań, będzie mógł kupić tylko jedno lokum na rok. Czy od zakupu szóstego i kolejnego trzeba będzie zapłacić też wyższy, 6-proc. podatek od czynności cywilnoprawnych?
- Przygotowujemy drugą, lekko zmodyfikowaną wersję tych rozwiązań. Nadal podstawowym celem będzie ograniczenie hurtowego skupywania mieszkań - przyznał Buda. - Ograniczenie mogłoby np. dotyczyć nabywania określonej liczby mieszkań w jednym budynku. Możliwe jest też oddziaływanie za pomocą wyższego opodatkowania hurtowych transakcji - wyjaśnił minister.
Pytany, czy regulacja miałaby też dotyczyć osób prywatnych, minister rozwoju i technologii powiedział: aby regulacje były skuteczne, muszą być dla wszystkich takie same.
Podatkowe pomysły rządu dotyczące ograniczeń w handlu mieszkaniami zmieniają się co rusz. Prawnicy już sygnalizują, że nowe przepisy mogą być niekonstytucyjne i niezgodne z unijnym prawem. Eksperci z rynku nieruchomości uważają z kolei, że rząd nie uderzy - jak planuje - w spekulantów, tylko przeciętnych Polaków, którzy latami budowali swoją zamożność.