O sprawie pisze "Daily Mail", powołując się na niemiecki "Die Welt". Pomysł ten nosi kodową nazwę O-bis-O ("Oktober bis Ostern" - od października do Wielkanocy). Choć przy fali upałów i szalejącej drożyzny przeciętny obywatel nie myśli o pandemii, ta nie odpuściła. Jak czytamy w gazecie, w Niemczech odnotowano ostatnio od 50 do 130 zgonów, które mogły być wynikiem COVID-19.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obowiązkowe maseczki w Niemczech od października do marca?
Wprowadzenie masek miałoby być uderzeniem prewencyjnym, wyprzedzającym wzrost zakażeń w chłodniejszych miesiącach, gdy większość czasu ludzie spędzają w pomieszczeniach, nie na powietrzu. Na tę chwilę w Niemczech maseczki są wymagane w placówkach zdrowotnych i transporcie publicznym.
To na razie rozważany pomysł. Niemiecki rząd, przed podjęciem ostatecznej decyzji o sposobie walki z ewentualną jesienną falą zachorowań, zaczeka na raporty naukowców. Karl Lauterbach, niemiecki minister zdrowia i epidemiolog z wykształcenia namawiał w piątek obywateli do noszenia maseczek, choć nie odniósł się do pomysłu ponownego wprowadzenia takiego obowiązku. Powiedział natomiast, że obecne dane nie usprawiedliwiają prawnego nakazu. Przynajmniej na tę chwilę.
Niemcy nie są jedyni. Z kolejną falą koronawirusa walczą Chiny. Zluzowały obostrzenia w dużych miastach, ale nie zniosły ich całkowicie i wciąż borykają się z problemem. Władze postanowiły zamienić wioskę olimpijską w szpital tymczasowy dla chorych na COVID-19.
Choć na stanowisku największego światowego złoczyńcy koronawirusa zastąpił Władimir Putin, a opinia światowa bardziej skupiona jest na kryzysie energetycznym, cenowym, stopach procentowych, wciąż ponosimy konsekwencje pandemii. Utrudnienia w ruchu lotniczym i potwornie długie kolejki do odpraw na europejskich lotniskach to efekt między innymi niedoboru pracowników, którzy zostali zwolnieni bądź odeszli w trakcie lockdownów.