Radosław Sikorski w wywiadzie dla "Financial Times" stwierdził, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz w lipcu "stracił okazję" do spełnienia żądań reparacyjnych przedstawionych przez Donalda Tuska, które miały być alternatywa dla roszczenia poprzedniego rządu Prawa i Sprawiedliwości. Ten bowiem wyliczył je na 1,3 biliona euro za szkody i zbrodnie popełnione przez nazistowskie Niemcy.
Tusk zażądał wtedy utworzenia polskiego pomnika w Berlinie, niemieckich inwestycji we współpracę wojskową, a także nieokreślonej kwoty pieniędzy na rekompensatę dla polskich ofiar nazistów. Zwracając uwagę, że Scholz zaoferował jedynie 200 mln euro odszkodowania i nie planował inwestycji we wspólną obronę, Sikorski powiedział: "Tusk zasadniczo powiedział, że samo 200 mln euro nie przekona Polaków... i myślę, że miał rację".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Reparacje wojenne. Rząd Tuska po tej samej stronie co Andrzej Duda i PiS
Polski minister przyznał, że w kwestii wojennych roszczeń rząd Tuska jest teraz "mniej lub bardziej" po tej samej stronie, co Andrzej Duda i PiS. Jak zwrócił uwagę "FT", ostatnie sondaże opinii publicznej pokazują, że większość Polaków chce reparacji od Niemiec, natomiast nastroje społeczne wobec Ukrainy się pogorszyły. Tylko 53 proc. respondentów nadal opowiada się za przyjmowaniem ukraińskich uchodźców, co jest najniższym wynikiem od początku wojny.
"Myślę, że nadal istnieje solidne poparcie dla pomocy Ukrainie w jej wojnie obronnej przeciw Rosji: ludzie uważają, że powinniśmy pomóc Ukrainie, ale też że nasi zmarli powinni zostać pochowani" - powiedział. Jak dodał, nawet jeśli nie każdy Polak martwi się codziennie ekshumacjami, to "niektórzy tak".
Sikorski odniósł się też w rozmowie do spekulacji o swojej możliwej kandydaturze w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. "Jestem jednym z wielu możliwych kandydatów" - powiedział, a zapytany o deklarację Tuska, że nie chce prezydentury, ocenił: "Po prostu myślę, że tym razem to prawda".