Paweł Orlikowski: Gratuluję nagrody w kategorii "Technologia roku money.pl". Duma, radość. Co pani czuje po otrzymaniu tej nagrody?
dr Olga Malinkiewicz, CTO i założycielka Saule Technologies: Bardzo się cieszę, bo jest to przełom technologiczny, o którym każdy, kto nie słyszał, powinien widzieć. Ta nagroda być może sprawi, że ludzie sobie wejdą i wystukają, co to jest "ogniwo perowskitowe".
Skoro już jesteśmy przy ogniwach perowskitowych. Coraz częściej się o tym mówi, ale co to są te perowskity?
Perowskit to taki rodzaj syntetycznego kryształu. To, że jest syntetyczny znaczy, że nie trzeba go gdzieś wydobywać. Można go zrobić lokalnie w laboratorium metodami chemicznymi. Jest to taki kryształ, który jeżeli użyjemy go zamiast krzemu w ogniwie słonecznym, to osiągamy spektakularne rezultaty. Dostajemy wydajność, jaką panel krzemowy jest nam w stanie dostarczyć, a one są rozwijane intensywnie od 50 lat.
Panele krzemowe to te panele fotowoltaiczne, które widzimy na dachach domów, gdy jeździmy po Polsce. I tu wchodzą perowskity.
Tak. To jest materiał względnie niedawno zastosowany w tych ogniwach. Od razu, w zaledwie kilka lat po tym, jak został przebadany, osiągnięto takie same wartości, jak na panelu krzemowym, czyli już skomercjalizowanej technologii. Mamy nową generację paneli słonecznych, używamy nowych materiałów. Co więcej, nie chodzi tylko o moc. Tylko o to, że one są cenowo dostępne. Do tej pory nie było to możliwe dla innych dostępnych materiałów, które były droższe krzem.
Ten materiał umożliwia tworzenie paneli zupełnie innych od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Panel fotowoltaiczny krzemowy to taka płyta z kwadracikami. Każdy to widzi, nawet gdy to jest zamontowane na dachu. To jest sztywne, kruche. Panele, które my wytwarzamy są drukowane na foliach. Są elastyczne i bardzo lekkie. Perowskit ma tę właściwość, że nie tylko jest świetnym absorberem, ale też jest elastyczny. Wystarczy ultracienka warstwa na materiale. Bardzo dobrze przewodzi prąd i spełnia wszystkie cechy, które materiał zastosowany w ogniwach słonecznych musi mieć.
Czasem bywam futurystą i wychodzę oczami wyobraźni gdzieś dalej. Pani na pewno to robi w swojej pracy. Widzi pani zastosowanie perowskitów na dachach samochodów, szybach samochodów. Wszędzie tam, gdzie można absorbować energię ze słońca?
Wszędzie tam, gdzie się tylko da. Możemy je instalować na fasadach budynków, bo dachy to oczywistość. Mogą być na obiektach przeźroczystych, nieprzeźroczystych. Jest ciekawy sektor magazynów i fabryk, które nie udźwigną fotowoltaiki zwykłej, a mają ogromne powierzchnie. Nasze panele są bardzo lekkie i można by całe fabryki, magazyny pokrywać naszymi panelami.
Samochody, żaglowce. Zastosowań jest bardzo dużo, łącznie z takimi mała elektryka, zasilanie detektorów.
W najprostszym zastosowaniu. Czy możemy sobie wyobrazić to, że samochód będzie samoładowalny? Czy możemy sobie wyobrazić to, że nie będzie trzeba wpinać wtyczki do samochodu? Albo, że położę telefon w kawiarni na stole i będzie się ładował?
To są dwa dobre przykłady. Samochód, nawet jeśli uwzględnimy powierzchnię karoserii, nie jest to dużo. Nawet przy bardzo wydajnych ogniwach, to nie da się tego zrobić, bo to jest ogromna masa, którą trzeba ruszyć. Można jednak tę baterię doładować i wydłużyć zasięg takiego samochodu, co jest bolączką takich pojazdów. Ten problem można rozwiązać dzięki pokryciu samochodu folią, która generuje prąd.
Jeśli chodzi o telefon, to jak najbardziej. To jest urządzenie, które nie wymaga tak dużego zasilania, jak samochód. Można to też naładować również w biurze, gdzie nie mamy światła naturalnego. Ta technologia bije wszystkie inne kategorie, które czerpią ze słońca, że w świetle sztucznym, w warunkach oświetlenia biurowego, sklepowego, komercyjnego, te ogniwa nie mają sobie równych. One mają taką sprawność przetwarzania światła sztucznego na energię elektryczną, że nie ma innej technologii.
Chodzi o to, że perowskity mogą być ładowane nie tylko słońcem, ale też sztucznym oświetleniem i przetwarzają to w prąd.
Tak. Dzięki temu otwieramy pole nowym zastosowaniom i nowym aspektom biznesowym. Możemy je zasilać energią z lampy.
Ta technologia jest bardzo innowacyjna, ale jest też dużym biznesem. Jest giełda, więc dzieje się coraz więcej.
Przede wszystkim mamy dużo osób i klientów biznesowych, którzy naprowadzają nas na pewne tory. Będziemy wchodzić na rynek przez urządzenia elektroniczne z branży AIOTY. Najprawdopodobniej będą to inteligentne cenówki sklepowe, które do tej pory nie mogły zmieniać ceny, bo nie było do nich zasilania. Bateria odpadają, bo szybko się wyczerpują i często trzeba je wymieniać, a towarów jest dużo. Kabla też się nie poprowadzi.
To jest tylko jeden przykład zastosowania, że takie nasze małe ogniwo, bo generuje dużo mocy w warunkach sztucznego oświetlenia, wystarczy, by zasilić cenówkę i by ona się odświeżała.
Nie trzeba będzie też drukować tych cenówek i ich zmieniać. Sklepy nie są narażone na kary, że ktoś pomylił cenę. Nie trzeba będzie wymieniać baterii, bo to jest obciążenie środowiskowe i ekonomiczne. Wymienić 40 tys. baterii to musi przyjść człowiek i to zrobić. Sklepy są bardzo zainteresowane takimi rozwiązaniami, bo ktoś przychodzi do sklepu i wyświetla się tam "witamy pana, -20 proc. na ten produkt dla pana". To się może dziać w czasie rzeczywistym.
To ma ogromny potencjał biznesowy, dla nas to najszybsze wdrożenie. Mamy linię produkcyjną, na której udało się przenieść z procesu ARB już na proces przemysłowy. Jednak wydajność tej linii nie jest jeszcze duża.
To jest wyzwanie biznesowe czy technologiczne?
Bardziej biznesowe. W tę pierwszą linię to była mniejsza inwestycja. Wolumen jest przez to mniejszy. Drukowanie mniejszych ogniw pod mniejsze urządzenia dla nas jest dobre teraz, gdy budujemy duże fabryki, by za dwa lata, gdy będziemy już je mieli, będą w stanie wygenerować nie 40 tys. metrów kwadratowych rocznie, tylko więcej. To wtedy możemy mówić o dużej fotowoltaice. To będzie nasz następny krok.
Już teraz pokazujemy przykłady dużej fotowoltaiki. Nie robimy tylko małych urządzeń, to jest nasz pierwszy biznesowy pomysł, ale robimy pilotaże. Na tej linii drukujemy ogniwa, które zespalamy z fasadą budynku. Będziemy co kwartał pokazywać kolejne zastosowania w codziennym życiu. Jest fasada w Lublinie - 40 tys. metrów kwadratowych. Czyli nasze ogniwa zespolone z takimi żaluzjami, które otwierają się albo zamykają w zależności od nasłonecznienia. Ta fasada wygląda świetnie, bo te ogniwa mają zupełnie inny wygląd i pięknie się komponują z tym, z czym je złączymy. Nie widać ich z daleka. Ta fasada wygeneruje wystarczająco dużo prądu, by cały domek jednorodzinny przez cały rok miał pokryte zapotrzebowanie.
Sporo zastosowań. Dwie rzeczy mnie interesują. Jaka będzie żywotność tych ogniw? Co z recyklingiem?
Gdy zakładaliśmy firmę, to było nasze największe pytanie, ogromny znak zapytania. Po prawie dekadzie badań już wiadomo, że ten materiał może być stabilny. Musimy przeprowadzić testy żywotności. Jesteśmy w połowie czasu życia krzemu i ta żywotność rośnie. Potrzebujemy czasu, by dać gwarancję klientom, że one mogą działać po 20, 25, 30 lat. W tej chwili nie dajemy jeszcze tak dużej gwarancji, bo to fizycznie jest nie do zmierzenia, nasza firma istnieje 7 lat.
Później będzie się je wymieniało czy naklejało kolejną warstwę?
To zależy od tego, gdzie zostaną użyte. Celujemy w czas życia powyżej 10 lat w naszym pierwszym produkcie. Potem zależy, jak one zostaną zespolone. Na żaluzjach to nie jest problem, by po 10 latach wymienić na nowe. Fasady budynków będziemy omawiać z konstruktorami, jak to zrobić. Będziemy to robić za rok, dwa, gdy zbierzemy więcej danych. Ten produkt jest cały czas ulepszany i może za rok, dwa będziemy w stanie dać gwarancję na 20 lat.
To jest tak tajna technologia, że jest pilnie strzeżona w państwa firmie, czy może mając drukarkę 3D w domu, to mógłbym sam ją wydrukować?
Ciężko byłoby samemu wydrukować takie ogniwo bez znajomości kompozycji chemicznej. Ona jest przez wiele lat modyfikowana, by spontanicznie kryształ wyrósł, zawsze w takim samym kierunku, żeby to było powtarzalne. Tam nie ma jednej warstwy, jest kilka. To jest dalsza przyszłość. Może warto spojrzeć w tym kierunku, co zrobić, by każdy mógł to sobie wydrukować.
Może nawet kupić tę gotową mieszankę i wydrukować odpowiedni kształt?
Myślę, że to jest przyszłość. Szczerze w to wierzę. Nie na tę chwilę, bo potrzebujemy jeszcze warunków fabrycznych, ale w dalszej przyszłości, możemy sobie to wyobrazić, że każdy będzie mógł sobie to wydrukować.
O pani i pani firmie robi się coraz głośniej. Mówi pani o śmiałych planach. Czy finansowanie jest pani jeszcze potrzebne, czy już dzieje się tak dużo dobrego, że te pieniądze same spływają?
Finansowanie jest bardzo potrzebne. Jesteśmy po dwóch rundach finansowych. Pierwsza w roku 2015, gdy nasz inwestor wyłożył 4 mln euro. Następna była rok temu i to kwota 10 mln euro. Rozwinąć na skalę globalną tę technologię za 15 mln euro, plus jeszcze kilka razy tyle z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju i wsparcia Unii Europejskiej, to nie są duże pieniądze. To wszystko było po to, by zbudować zespół, pierwszą fabrykę, żeby robić badania i zabezpieczyć własność intelektualną.
Jest silny fundament. Jest udowodnione, że to działa i można to przenieść w proces przemysłowy. Jesteśmy na etapie, że mamy działającą fabrykę i chcemy zbudować dziesięć razy większą fabrykę. I to pewnie nie jedną, bo jest tak duże zapotrzebowanie i zapytań o tę technologię.
Gdzie miałaby powstać ta fabryka? Polska czy zagranica?
Jest parę pomysłów. To będzie zależało, skąd przypłyną pieniądze. To są większe pieniądze od tych, które były do tej pory inwestowane. Japonia będzie bardzo chętnie budować z nami fabrykę. Jest w stanie sfinansować jej ogromną część. Chciałabym też wybudować jedną fabrykę w Polsce. Mamy wybitnych inżynierów. Pierwszą budowałam z inżynierami w Wielkiej Brytanii, ale chciałabym wybudować tu jedną z naszymi specjalistami.
Kolejne fabryki zależeć będą od tego, kiedy pojawi się następny inwestor, kto nim będzie i jak zbiegną się nasze plany biznesowe.
Pani żyje jeszcze jakimiś marzeniami? Czy wszystkie sprowadza do rzeczywistości i one się dzieją?
To jest jak jedno wielkie marzenie. Brać udział w takim projekcie, bo nie tylko on jest ciekawy i fantastyczny. To przełomowa technologia, która zmieni nasze życie jak telefon komórkowy. Możemy go wszędzie zabrać, a nie jak telefon stacjonarny, który był w domu. Widzę oczami wyobraźni, jak świat się zmieni dzięki tej technologii.
Czego pani życzyć?
Pieniędzy i dobrych inwestorów.