- Czechy to jest mit. Nawet na Śląsku to nie było więcej niż 5 proc. operacji zaćmy. Dużo osób zrobiło jednak na tym biznes, bo to się po prostu opłacało. W skali kraju to ponad 200 tys. operacji rocznie, z czego tylko kilka tysięcy było robionych w Czechach i na Litwie - mówił kilka dni temu money.pl wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
Minister przekonywał, że przyczyniły się do tego zniesione limity na leczenie zaćmy. Do budżetu służby zdrowia dosypano też pieniędzy. W 2020 r. na służbę zdrowia przeznaczonych zostanie 112 mld zł.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak po tych działaniach resortu radzą sobie firmy, które za granicą zbudowały własne kliniki.
Pomimo zmiany przepisów i zniesienia limitów na zabiegi usunięcia zaćmy, ogólna liczba pacjentów poddających się zabiegom w polskiej klinice Gemini w Ostrawie nie zmieniła się. Co miesiąc mają tam od 300 do 400 pacjentów.
- Przybyło osób decydujących się na soczewki premium, wzrosła również liczba tych, którzy decydują się na przeprowadzenie zabiegów płatnych - zauważa dr Justyna Krowicka, ordynator kliniki Gemini w Ostrawie.
NFZ nie pozwala wybrać
Jak przekonuje, większość korzystających z pomocy kliniki Gemini w ogóle nie zapisuje się na zabieg w Polsce. Decyduje możliwość wyboru soczewki wszczepianej w miejsce usuniętej, co w kraju nie jest możliwe.
Dlaczego? Przecież droższe soczewki posiadają dodatkowe cechy: żółty filtr imitujący kolor naturalnej soczewki niwelujący szkodliwy wpływ niebieskiego światła na siatkówkę, usuwają też całkowicie wady wzroku, w tym astygmatyzm.
Stosowane w Polsce przy zabiegach z NFZ soczewki jednoogniskowe sferyczne przywracają tylko prawidłowe widzenie na jedną odległość. Wieloogniskowe asferyczne soczewki przeznaczone są dla osób, u których zaćmie towarzyszy astygmatyzm rogówkowy. Dlatego to do pacjenta powinna należeć decyzja, czy chce dopłacić do soczewek z dodatkowymi cechami.
Na to jednak nie zgadza się NFZ. Do roku 2013 r. powszechną praktyką, zarówno w placówkach państwowych, jak i prywatnych, było umożliwienie pacjentom dopłat do wyższego standardu świadczeń. Wszystko się jednak zmieniło po sprawie Sensor Cliniq.
Ta prywatna placówka okulistyczna została po kilkunastu latach działalność ukarana przez mazowiecki oddział NFZ odebraniem kontraktu za pobieranie dopłat od pacjentów. Jednak prokuratura nie doszukała się znamion przestępstwa.
4 tys. zł vs 800 zł
Mimo tego kliniki w całym kraju z obawy o konsekwencje zlikwidowały możliwość dopłat. Ta decyzja NFZ budzi też wątpliwości NIK. W 2017 r. Izba stwierdziła, że "zasadnym jest kontynuowanie działań mających na celu umożliwienie świadczeniobiorcy wyboru ponadstandardowego wyrobu medycznego".
Prawo do wyboru popierają też Polski Związek Niewidomych, Polskie Towarzystwo Okulistyczne czy Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej. Przez tą niezrozumiałą interpretację Polacy nadal jeżdżą i będą jeździć do Czech. Wprawdzie mogą robić to w Polsce w prywatnych klinikach. Wtedy jednak kosztuje to ok. 3,5-4 tys. zł. W Czechach zabieg jest refundowany przez NFZ, a pacjent dopłaca do 800 zł za lepsze soczewki.
W Gemini leczą się pacjenci z całej Polski. Najwięcej jest tych z południowych województw, ale nie brakuje też sporej grupy mieszkańców z mazowieckiego.
W zależności od miesiąca w Gemini od 300 do 400 Polaków operuje zaćmę. Rocznie daje to ok. 3600-4800 pacjentów. A to tylko jedna z polskich firm działająca w Czechach.
Mniej pacjentów
- Rzeczywiście w Polsce nie ma już kolejek i pacjent, który chce tylko usunąć zaćmę, nie jedzie już do Czech, bo ma to w Polsce. Zatem zabiegów jest mniej. Na rynku pozostały cztery firmy, które prowadzą działalności medyczną w Polsce i właśnie w Czechach. Według moich informacji w Czechach operuje się teraz nie więcej niż 3-4 tys. rocznie w stosunku do 20 tys. w latach ubiegłych - mówi właściciel innej kliniki.
Ze względu na "możliwe komplikacje ze strony NFZ" woli zachować anonimowość. To, że pacjentów jest znacznie mniej, spowodowało zamknięcie wielu firm, które zajmowały się tylko pośredniczeniem miedzy czeską kliniką a polskim pacjentem.
Nasz rozmówca zgadza się jednak z dr Krowicką. - Czechy zawsze w jakimś zakresie będą atrakcyjne dla pacjentów, którzy chcą mieć lepszą soczewkę. Oni mają przecież tylko dwa rozwiązania. Albo zapłacą w stu procentach i zoperują się prywatnie w Polsce, albo jadą do Czech i dopłacają tylko część - wyjaśnia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl