Bez wątpienia walka z nadilością plastiku na całym globie powinna zaczynać się od własnego podwórka i to dobrze, że rząd ogranicza korzystanie z jednorazowych siatek. Dotąd używaliśmy ich na potęgę. Średnio od 250 do 490 jednorazowych foliówek na osobę rocznie.
Unia Europejska postanowiła walczyć z plastikiem, dlatego do końca 2019 r. mamy ograniczyć te liczby do maksymalnie 90 foliówek na osobę, a do 2025 r. - do 40. Dlatego rząd PiS wprowadził opłatę 20 gr od każdej jednorazówki o grubości od 15 do 50 mikrometrów. Cieńsze pozostały darmowe, za grubsze i tak trzeba było płacić więcej, ale od nich rząd opłat nie pobiera.
Czytaj też: Rząd chce opodatkować wszystkie foliówki
Ministerstwo Środowiska wyciągnęło kalkulator i wyliczyło, że w 2018 r., dzięki tej opłacie do budżetu państwa wpłynie 1,15 miliarda złotych. Oficjalne dane poznamy 30 kwietnia. Jednak "Gazeta Wyborcza" zsumowała kwoty zdeponowane na kontach poszczególnych województw. To tam spływają pieniądze z opłaty recyklingowej od przedsiębiorców. Mieli na to czas do 15 marca.
Wyszło dużo poniżej oczekiwań, bo nieco ponad 64 mln zł (ponad 1 mld 85 mln zł mniej). Najwięcej do budżetu państwa popłynie z woj. mazowieckiego - 10 mln zł. Najmniej z woj. warmińsko-mazurskiego - 860 tys. zł. Statystycznie najwięcej na foliówki w 2018 r. wydawali mieszkańcy woj. dolnośląskiego - po 2,82 zł na osobę.
Jednak trzeba poczekać na wpłaty od spóźnialskich - tak tłumaczą to urzędnicy. Albo mają sporo racji, albo Polacy prawie wyłącznie korzystają z własnych toreb. Szacunki są aż 16-krotnie niższe, niż zakładano. A to oznacza, że zamiast przewidywanych 150 foliówek na głowę, średnio Polki i Polacy w 2018 r. używali zaledwie 8,5 foliówki na osobę.
Jeśli ten poziom potwierdzą twarde dane, będzie to oznaczało, że osiągnęliśmy poziom skandynawski, gdzie zużywa się właśnie kilka torebek rocznie na jednego mieszkańca.
Sieci są sprytne
Zachwyt może być jednak płonny, a poziom skandynawski to najpewniej mrzonka. Nadal na potęgę Polacy korzystają z jednorazówek, jednak sieci się wycwaniły i zaczęły produkować grubsze siatki, od których podatku już nie ma. Biorą za nie więcej pieniędzy od klientów, ci myślą, że opłata to efekt działań rządu.
Tak naprawdę sieci na tym skorzystały, sprzedają nowy produkt, a kasę zgarniają wyłącznie dla siebie. Zmieniła się struktura sprzedaży.
- Po wprowadzeniu opłaty recyklingowej sieci handlowe wymusiły na producentach masową produkcję grubszych foliówek, które nie są objęte opłatą - mówi "Gazecie Wyborczej" Jerzy Ziaja, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Recyklingu. - W niektórych sklepach w ogóle nie ma "ustawowych" torebek, więc nic dziwnego, że ich konsumpcja spadła - dodaje.
Czytaj także: Koniec plastikowych sztućców i słomek. Decyzja UE
Pieniądze z opłaty recyklingowej rząd ma przeznaczać na cele związane z polepszaniem życia mieszkańców Polski oraz stanu środowiska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl