Blisko 127 tys. pracowników na całym świecie, działalność w 180 krajach. Procter & Gamble oferuje blisko 300 globalnych marek produktów. To m.in. Pampers, Ariel, Vizir, Always, Olay, Discreet, Naturella, Pantene, Head & Shoulders i Gillette. Większość z nich jest warta miliardy. Niektóre z produktów powstają w Polsce. Firma ma na przykład fabrykę pieluszek Pampers na warszawskim Targówku. Z kolei łódzka fabryka maszynek do golenia i ostrzy wytwarza produkty Gillette i Venus. Z Łodzi trafiają do 100 krajów.
P&G warta jest 241 mld dolarów. Przychody za ostatni rok wynoszą 66,9 mld dolarów. Rok 2018 firma zamknie z wynikiem 11 mld dolarów na plusie.
Na zdjęciu: Virginie Helias, wiceprezes P&G
Mateusz Ratajczak, money.pl: Plastik. Wróg numer jeden współczesnego świata? Mamy plastikowe słomki, plastikowe opakowania, plastikowe sztućce. Wszystko plastikowe, wszystko jednorazowe.
Virginie Helias, wiceprezes P&G oraz dyrektor ds. zrównoważonego rozwoju: Plastik sam w sobie? Zdecydowanie nie jest problemem. Plastikowe odpady to jednak zupełnie inna sprawa, to z nimi mamy problem. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że plastikowe opakowania nie są częścią rzek, mórz i oceanów. I nie powinny się tam nigdy znaleźć. A tymczasem to tam spoczywają tony śmieci, z którymi nie mamy co zrobić.
Czy to już koniec ery plastiku?
Przyznam szczerze - nie mogłabym spać spokojnie jako członek zarządu jakiejkolwiek firmy, której opakowania ot tak lądują w lasach czy wodach, a firma nic z tym nie robi. Biznes to nie tylko zarabianie, biznes to też odpowiedzialność. W tym także za opakowania, które pozostają po własnych produktach. Szczególną rolę w działaniach zmierzających do ograniczenia emisji - oprócz państw, organizacji środowiskowych i społeczeństw - ma do spełnienia biznes. Odpowiedzialna produkcja to jedno, druga kwestia to wzór.
Wzór? Dla kogo?
Na przykład dla pracowników. Na całym świecie zatrudniamy blisko 120 tys. osób. To ogromna siła, która może zmieniać otaczającą ich rzeczywistość na wielu kontynentach, w wielu krajach. Zmieniać na lepsze. Rozwiązanie części problemów zacznie się w domu. Jednym ze strategicznych celów P&G jest sprawienie, by żadne opakowanie po produktach firmy nie trafiało do mórz i oceanów.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrealizować.
Drogą do osiągnięcia tego celu jest produkcja opakowań w 100 proc. nadających się do recyklingu. Od tego trzeba zacząć. Już dziś 8 na 10 opakowań z fabryk P&G można ponownie przetwarzać. Część z nich można poddawać recyklingowi w całości. Uważamy, że to jednak za mało. Idealna sytuacja to taka, w której z jednej plastikowej butelki po przetworzeniu będziemy mieć pełnowartościową drugą butelkę. Wtedy raz wyprodukowane opakowanie będzie służyć w zasadzie bez końca. W takiej lub innej formie, w takim lub innym kolorze. To kierunek, w którym zmierzamy.
W skali świata jedna firma to faktycznie za mało. Nawet, gdy mówimy o P&G, która dostarcza produkty do 5 miliardów ludzi. I mamy tego świadomość. Ale koalicja kilkunastu ogromnych firm? To już siła. I dlatego ledwie kilka dni temu ogłosiliśmy powstanie światowej współpracy. Alliance to End Plastic Waste składa się obecnie z blisko trzydziestu firm członkowskich. Wspólnie w działalność zaangażowaliśmy 1,5 miliarda dolarów i na tym na pewno nie koniec. Sojusz będzie się rozwijał, wspólnie będzie przechodził na gospodarkę obiegową. Celem jest rozwój rozwiązań eliminujących odpady z tworzyw sztucznych w środowisku.
I na tym skończymy naprawianie świata? Odpady to jedyny problem?
Mówiąc brutalnie: chciałabym, żeby był to tylko jeden problem. A te są w wielu dziedzinach. Jeden to plastik w lasach, wodach, na śmietniskach. Inny to na przykład kończąca się woda pitna. Nie rozmawiamy o niej zbyt często, prawda? A przecież w ciągu najbliższej dekady, a to już jutro, to już za chwilę, będziemy mieli ogromną dziurę pomiędzy zasobami a potrzebami. To gigantyczny problem, przed którym stoimy, a zupełnie go sobie nie wyobrażamy.
To temat, który na przykład w Europie czy Stanach Zjednoczonych wydaje się nie istnieć. Tymczasem są kraje, które już dziś myślą o ograniczeniach w użyciu wody, o limitowaniu jej. Woda to życie, ale woda to również produkcja, woda to składnik biznesu. Myślimy o niej. Tym bardziej, że zdecydowana większość produktów, które oferujemy, wymaga wody. Myjesz zęby? Potrzebna jest woda. Myjesz włosy? Potrzebna jest woda. Pierzesz ubrania? Potrzebna jest woda.
Jak działać?
Po pierwsze - niezbędne są zmiany w procesach produkcji. Im mniej wody na tym etapie jest zużyte, tym lepiej. Po drugie - skoncentrowane i lepsze produkty. Kłamałabym, gdybym powiedziała, że to wystarczy. Na liście jest jeszcze redukcja emisji gazów cieplarnianych, jest pozyskiwanie energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych. Ale z ciekawostek: jesteśmy przekonani, że możemy zadbać o środowisko, na przykład oferując produkty, które wydłużają życie tkanin. W skali jednej osoby to drobne oszczędności, w skali świata ubrania warte miliardy nie trafią na śmietnik.
Ale to nie jest kwestia samej dobrej woli. Nie wystarczy klasnąć w dłonie i już gotowe. To brzmi jak miliardowe wydatki.
Pieniądze nie są problemem, proszę mi uwierzyć. Problemem przez lata był brak świadomości, brak rozmów o najważniejszych tematach, brak woli wzięcia odpowiedzialności za swoje działania. Wcale nie trzeba wykładać miliardów, by już zacząć działać - wystarczy o wiele mniej środków, które trafią do działów rozwoju, do naukowców, do startupów. A dalej rozwojem poszczególnych pomysłów zajmą się na przykład fundusze inwestycyjne. Ze skalowaniem rozwiązań nie powinno być problemów - przecież już wiemy, że cały świat czeka na działające patenty.
Rola innowacji w całym procesie jest krytyczna. W wielu miejscach dziś stoimy przed ścianą - znamy problem, znamy kierunek, nie mamy gotowego rozwiązania. Pomyśl o tym w ten sposób: czy kupiłbyś proszek do prania, który jest całkowicie ekologiczny, ale… nie pierze ubrań?
Oczywiście, że nie.
Właśnie. Kiedy ludzie myślą o planecie i jej przyszłości - o ile w ogóle myślą - to i tak zaczynają od własnej perspektywy. Stąd technologie i innowacje są kluczem. Pozwalają oferować działające produkty przy niskim lub żadnym negatywnym wpływie na środowisko.
Innowacje pozwalają wyjść dalej. Właśnie rozpoczynamy wprowadzenie opakowań nadających się do ponownego użytku i napełnienia. Celem akcji jest oczywiście zerwanie ze światowym uzależnieniem od opakowań i produktów jednorazowego użytku. To partnerstwo z platformą LoopTM, czyli serwisem e-zakupowym. Opakowania produktów, które można tam kupić, podlegają zbiórce i myciu. Później są ponownie napełniane i użytkowane. Do tego jest możliwość odbierania zużytych produktów spod drzwi konsumenta. P&G jest pierwszą firmą z branży towarów konsumpcyjnych, która dołączyła do tej inicjatywy. Zaczynamy od Paryża i Nowego Jorku, powoli myślimy o rozwiązaniach globalnych. A nieustannie wszyscy pracują nad nowymi materiałami, nowym rodzaju plastiku, który łatwo się przetwarza.
Dbanie o środowisko to biznesowa konieczność?
Oczywiście. Dziś zdecydowana większość ludzi deklaruje, że chce wybierać firmy, które dbają o ich przyszłość. Dostrzegamy jednak spory rozdźwięk pomiędzy deklaracjami a akcjami. Z jednej strony wiele osób deklaruje, że to istotnie wpływa na ich wybór, z drugiej nie ma takiego zachowania lub na przykład sami nie dbają o środowisko. Stąd dostrzegamy ogromną potrzebę edukacji.
A jakiś przykład takich działań?
Ciekawą akcję zaczęliśmy we Francji. Opakowania szamponów Head & Shoulders zostały wyprodukowane z użyciem plastiku zebranego z plaż i poddanego recyklingowi. Efekt? Sukces. Takie same produkty są obecnie wprowadzane w 12 krajach w Europie i Ameryce Południowej. Wkrótce pojawią się także na kolejnych rynkach. To był doskonały moment na uświadomienie - jak ważny jest recykling i ponowne wykorzystanie materiałów. A jednocześnie takie opakowania były atrakcyjne, nowe.
Nasze produkty służą 5 miliardom konsumentów na całym świecie, co daje nam szansę inicjowania dyskusji, wpływania na postawy czy zmiany zachowań.
Biznes wszystko załatwi sam? A może potrzeba regulacji?
Rola rządów jest w całej układance krytyczna. To przecież koniec końców władze lokalne decydują o tym, gdzie i jaka infrastruktura powstanie. Możemy mówić o recyklingu bez końca, ale nie uda się, gdy nie będzie odpowiednich wysypisk. Możemy mówić o energetyce odnawialnej, ale i ona musi być uregulowana prawnie. Rządy maszynie muszą dodać oleju, muszą ją wprawić w ruch.
I są chętne?
Coraz częściej tak.
Wystarczająco?
Powoli. Są rządy, na przykład Indonezji czy Ghany, które zwracają się do biznesu z prośbą o pomoc. Pytają o technologie, pytają o rozwiązania. To jest dobry kierunek.
W ramach sojuszu największych firm planujemy współpracę z miastami w zakresie projektowania systemów gospodarki odpadami na dużych obszarach miejskich, gdzie w tej chwili brakuje infrastruktury.
Wskazujemy, że szczególnym zainteresowaniem powinny być objęte rejony wzdłuż rzek, które transportują ogromne ilości odpadów z tworzyw sztucznych z lądu do oceanu. Środki, które wszystkie firmy wykładają, trafią między innymi na tworzenie powtarzalnych modeli, które można zastosować w wielu miastach i regionach. Sojusz będzie dążył do partnerstwa z miastami położonymi na obszarach o wysokim współczynniku przecieku tworzyw sztucznych.
Azja? To w końcu stamtąd pochodzi najwięcej opadów. Pięć krajów azjatyckich odpowiada za większość plastików w wodach.
Wielkie wyzwanie i wielka okazja. Już w tej chwili w Chinach są fabryki w całości samowystarczalne energetycznie, o zamkniętym obiegu wody. Nie jest więc tak, że nic się nie zmienia. Skala produkcji jest tam jednak zdecydowanie większa niż w innych krajach, stąd proces wydłużony i trudniejszy. Mało kto wie, ale w Azji i Afryce już teraz działają dziesiątki organizacji walczących z odpadami. Ich działanie, ich wiedza, ich doświadczenie muszą stać się powszechne.
Prawie 80 procent odpadów z tworzyw sztucznych w oceanie zaczyna jako śmieci na lądzie, z których zdecydowana większość trafia do morza rzekami. Blisko 90 procent plastikowych wysp na oceanach pochodzi z dziesięciu głównych rzek na świecie - ośmiu w Azji i dwóch w Afryce. Z kolei 60 proc. odpadów może pochodzić z pięciu krajów w Azji Południowo-Wschodniej. To chyba jasne, że ten kierunek musi być kluczowy. Nawet jeżeli firmy nie mają tam własnych fabryk, to z pewnością mają kontrahentów. I to już doskonałe narzędzie wpływu.
Zmiany strategii i współpracy ogłaszaliście podczas Światowego Forum Ekonomicznego w szwajcarskim Davos. Wie pani, jak postrzegane jest Davos? Najbogatsi i najwięksi mówią, niewiele robią.
Na całe szczęście Davos to coraz rzadziej miejsce rozmów bez konkretów. Wiem doskonale, jak wygląda odbiór Światowego Forum Ekonomicznego i mogę powiedzieć tylko jedno: musimy go zmienić. Jeżeli nie tutaj, to gdzie rzeczywiście walczyć o lepszą przyszłość? Mam nadzieję, że te kilka dużych ogłoszeń, z którymi przyjechaliśmy do Davos, pokazuje, jakie mamy podejście do tematu. W całości na serio.