Napięcie między USA a Ukrainą sięga zenitu. W piątek doszło do bezprecedensowej awantury w Białym Domu, która zszokowała cały świat. W poniedziałek wieczorem gruchnęła wiadomość, że Donald Trump wstrzymał wszelką pomoc wojskową dla Ukrainy. Oficjalny powód? Amerykanie chcą upewnić się, że ich pieniądze i sprzęt "przyczynia się do rozwiązania" konfliktu.
Tego samego dnia Trump zaatakował prezydenta Zełenskiego, który w niedzielę ocenił, że porozumienie kończące wojnę między Ukrainą a Rosją "jest nadal bardzo, bardzo odległe".
"To najgorsze oświadczenie, jakie mógł wygłosić Zełenski, a Ameryka nie będzie tego tolerować zbyt długo! Właśnie o tym mówiłem - ten gość nie chce pokoju, dopóki ma wsparcie Ameryki" - napisał prezydent USA na swojej platformie Truth Social.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Musk bezpardonowo atakuje rząd w Ukrainie
W podważaniu sensu udzielania pomocy Ukrainie pomaga miliarder Elon Musk i najwierniejsi zwolennicy Trumpa z Partii Republikańskiej.
Musk, nieformalny doradcy prezydenta USA, idzie bardzo daleko. Nazwał niedawno ukraiński rząd "maszyną oszustwa żywiącą się martwymi ciałami żołnierzy".
Jak informuje "Newsweek", Musk i jego Departament Efektywności Rządu (DOGE), już przyglądają się, w jaki sposób i gdzie wykorzystano miliardy dolarów przyznane Ukrainie przez USA.
Ukraińcy są w skrajnie trudnym położeniu. Co jeśli teraz będą musieli zmierzyć się z zarzutami o korupcję kierowanymi przez Muska i jemu podobnych? Kijów ma z nią problem, o czym w rozmowie z money.pl wprost mówi Zbigniew Parafianowicz, korespondent wojenny, autor książki "Polska na wojnie".
- Korupcja w ukraińskim MON-ie, czy przy dostawach zbrojeniowych, to prawda. Jej skali nikt jednak nie zbadał i rzucanie liczbami nie daje obrazu zjawiska - tłumaczy Parafianowicz.
Zastrzega przy tym, że "wiadomo, jakie intencje ma Musk".
Chodzi o to, żeby zbudować odpowiednią atmosferę do tego, żeby tej pomocy (Ukrainie - przyp. red.) po prostu nie udzielać. Przynajmniej czasowo - kontynuuje.
Biden wysłał Ukraińcom ostrzeżenie
O konieczności ograniczenia korupcji na Ukrainie mówił już w 2024 r. demokratyczny prezydent Joe Biden. Ostrzegał, że pomoc militarna i finansowa USA będzie uzależniona m.in. od walki z oszustwami.
Rok temu ukraiński minister obrony Rustem Umerow ujawnił, że w wyniku audytu odkryto proceder korupcyjny dotyczący zamówień wojskowych wartych 262 mln dol.
- 260 mln dol. to są grosze w skali pomocy Zachodu dla Ukrainy. Chodziło o to, żeby zdetonować bombę narracyjną, żeby pokazać, że tego jest niewiele i żeby nikt już dalej nie wnikał i nie badał tych spraw - uważa Parafianowicz.
Prezydent Zełenski, po kłótni w Białym Domu, zaprzeczał w Fox News, że Ukraina ma wielki problem z marnotrawstwem pieniędzy. Zapewniał, że każdy dolar i każda sztuka broni jest odpowiednio zewidencjowana.
Teza o tym, że nikt nie kontroluje finansów lub sprzętu trafiającego do Ukrainy, jest nieprawdziwa. Gdyby tak było, to widzielibyśmy Javeliny czy Pioruny w Gazie podczas konfliktu Izraela z Hamasem oraz w innych regionach świata. Rosyjska propaganda z pewnością wykorzystałaby to przeciwko Ukrainie, żeby udowodnić, że pomaganie Kijowowi nie ma sensu, bo broń trafia gdzie indziej - podkreśla Parafianowicz.
- Nawet jeśli w Ukrainie jest złodziejstwo, to póki co sprzęt nie trafił w dużej ilości poza granice w rejony konfliktów - dodaje.
Zełenski poświęci Jermaka?
Stripes.com, amerykański portal o tematyce wojskowej, pisze, że "Zełenski jest twarzą rządu, ale to jego szef sztabu Andrij Jermak pociąga za sznurki, konsoliduje władzę i eliminuje rywali". Działania Jermaka porównuje się do ośmiornicy rozciągającej macki nad służbami specjalnymi czy organami ścigania.
W takim kontekście pojawiają się oskarżenia o korupcję, np. ze strony pochodzącej z Ukrainy amerykańskiej kongresmenki Victorii Spartz, która regularnie powiela narrację Trumpa oraz Muska. Niedawno republikanka oskarżyła o korupcję Zełenskiego.
"Ma dużo korupcji, jego przyjaciele zarabiają dużo pieniędzy, a wielu biednych Ukraińców umiera. Nie jest poważną osobą. Nie jest poważnym liderem. To wszystko jest na pokaz" - powiedziała Spartz.
Jej głos ws. Ukrainy jest słyszany w Białym Domu.
W trzecią rocznicę rosyjskiej inwazji polityczka dziękowała ukraińskim żołnierzom za walkę oraz poświęcenie, "pomimo waszego bezwartościowego rządu". Czy Zełenski będzie musiał kogoś poświęcić, żeby dogadać się z Trumpem?
Parafianowicz wskazuje, że to Jermak jako szef biura Zełenskiego steruje machiną wojenną, ale na tym jego władza i wpływy się nie kończą.
Od początku wojny trwają naciski na Zełenskiego, żeby wyrzucił Jermaka. On jest jak wiceprezydent. Natomiast ukraińscy politycy nie mają w zwyczaju pozbywania się swoich bliskich współpracowników pod naciskiem zagranicy. Nigdy nie przedstawiono też przeciwko Jermakowi jednoznacznych dowodów, że jest skorumpowany - podkreśla Parafianowicz.
- Prezydent prowadzący wojnę ma wybór. Czy stawia na człowieka, który jest lekko szemrany, tak jak Jermak, czy pozbywa się go i traci sprawczość, możliwość podejmowania decyzji? Jermak trzyma za mordę to wszystko. Ale państwo prowadzące wojnę, jest często skazane na zamordystów - komentuje Parafianowicz.
Jego zdaniem jest mało prawdopodobne, żeby Zełenski pozbył się Jermaka. - On ma ogromną wiedzę na temat zasad działania i kulisów systemu Zełenskiego - ocenia Parafianowicz.
Żeby załatwić coś w Kijowie, trzeba umówić z Jermakiem. I wiedzą to np. polscy politycy. Co ważne, Jermak dotrzymuje słowa, ale nie można go próbować "porobić" bo wtedy on taką osobę "robi" razy tysiąc. Jeśli umówi się pan z nim, żeby dowieźć na polską granicę zdobyty rosyjski czołg T-72 BM do badań, to on go dostarczy we wskazane miejsce - dodaje nasz rozmówca.
Ile wydali Amerykanie?
Pytania, o to, jak Ukraina wydaje pieniądze od sojuszników, nie są nowe. Na początku lutego Wołodymyr Zełenski ujawnił, że ze 177 mld dol., które USA wydały na Ukrainę, sama broń była warta 75 mld dol. dol.
Temat wzięło pod lupę Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), amerykański think tank z siedzibą w w Waszyngtonie.
"Co stało się z pozostałymi 100 mld dol.? Czy zostały zgubione lub skradzione? Odpowiedź brzmi: nie" - tłumaczyli eksperci centrum. Wskazywali, że pieniądze od Amerykanów wydawane są m.in. na amerykańskie szkolenia ukraińskich sił zbrojnych oraz wsparcie wywiadowcze zarówno dla NATO, jak i Ukrainy, a także globalną pomoc humanitarną czy opłacanie amerykańskich sił szybkiego reagowania w Europie.
Niezależnie od tego, w jaki sposób Zełenski dokonał obliczeń, wynik jest taki sam: nie brakuje żadnych pieniędzy - tłumaczyło CSIS.
Chętnych do współpracy z Ukrainą nie brakuje
Gdy Trump i jego zwolennicy mówią o wsparciu Ukrainy, pomijają kluczowy aspekt - fakt, że Amerykanie - dostarczając broń i sprzęt - wspierają własny przemysł i gospodarkę.
Eksperci CSIS wskazują, że 60 proc. wszystkich funduszy przeznaczonych przez USA dla Ukrainy wydawanych jest de facto w Stanach Zjednoczonych. Zwraca na to uwagę również Zbigniew Parafianowicz.
- Produkcja pocisku 155 mm w fabryce w Pensylwanii opłacana jest z amerykańskiego budżetu, ale dzięki temu Amerykanie mają pracę, a ta fabryka zarobek z publicznych pieniędzy - mówi nasz rozmówca.
- Ukraińcy, budując swoją armię po ewentualnym rozejmie, postawią ją na sprzęcie państwa, które im pomagało. To ogromne możliwości dla producentów broni w USA czy Francji. Jeśli zakończy się wojna i Kijów postawi np. na samoloty F-16, to amerykańskie fabryki mają zamówienia na lata. Wartość udzielanej pomocy ma wiele składowych i nie można mówić, że "daliśmy wam 300 mld dol." i chcemy zwrotu. To tak nie działa - ocenia Parafianowicz.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl