Obecnie na wielu stacjach ceny paliw wynoszą średnio 6,23 zł za litr Pb95 oraz 6,27 zł za litr diesla. A mogą być nawet o 10 gr niższe. Powód?
Dawid Czopek, ekspert rynku paliwowego, wskazuje na ceny ropy naftowej i Stany Zjednoczone.
Przypomnijmy: najświeższe dane z amerykańskiego rynku pracy były rozczarowujące i podsyciły obawy o nadchodzącą recesję. Zatrudnienie w sektorze pozarolniczym w USA wzrosło mniej niż oczekiwano, a stopa bezrobocia osiągnęła najwyższy poziom od jesieni 2021 r. To wywołało natychmiastową ostrą reakcję rynków. Giełdy zalały się czerwienią.
- Mieliśmy w ostatnim czasie serie bardzo złych danych ekonomicznych ze Stanów Zjednoczonych. Ostatnie dane dotyczące bezrobocia wskazują, że to bezrobocie wzrosło, a biorąc pod uwagę historię, to wzrost bezrobocia w USA powodował recesję i rynek tego się obawia - mówi w rozmowie z money.pl Dawid Czopek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co to ma wspólnego z cenami paliw poza Stanami Zjednoczonymi? Recesja oznacza mniejsze zapotrzebowanie na paliwa, a to powoduje spadek cen ropy.
Kolejną przyczyną niższych cen na pylonach jest osłabienie dolara amerykańskiego w stosunku do złotego.
Ropa w dolarach jest tańsza i to mocno oddziałuje na ceny na stacjach benzynowych - wyjaśnia Dawid Czopek.
Marże w dół. "Jest szansa na cenę poniżej 6 zł"
Nie bez znaczenia dla aktualnych cen paliw są także niższe marże rafineryjne. A te spadają z powodu gorszej sytuacji ekonomicznej globalnie, m.in. w Chinach. - Jest mniejsze zapotrzebowanie na gotowe produkty jak diesel czy benzyna, a rafinerie nie muszą wykorzystywać swoich mocy produkcyjnych w stu procentach. To powoduje, że nie ma problemu z dostępem do gotowych produktów - tłumaczy ekspert.
Spadek cen marży, silny złoty oraz ceny ropy powodują, że hurtowe ceny paliw spadły poniżej 6 zł i mają dalszą tendencję do spadku, więc jest szansa, że i na tych najtańszych stacjach zobaczymy cenę poniżej 6 zł - mówi w rozmowie z money.pl Dawid Czopek.
Zastrzega jednak, że największym zagrożeniem dla obecnych cen - zarówno ropy, jak i paliw, jest to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie. Jak wyjaśnia ekspert, w tym momencie rynek paliw nie reaguje na eskalację konfliktu i nie obawia się, że wpłynie on na podaż ropy naftowej. Jeśli jednak dojdzie do zdarzeń z gatunku ekstremalnych, to może się zmienić.
Bliski Wschód przygotowuje się na nową falę ataków
Świat, w tym oczywiście również inwestorzy, przygotowują się teraz na możliwy atak na Izrael ze strony Iranu i jego sojuszników w odwecie za zabójstwo przedstawicieli Hezbollahu i Hamasu.
Przypomnijmy: Ismail Hanije, lider Hamasu, zginął 30 lipca w wyniku eksplozji bomby podłożonej w pokoju, w którym zatrzymał się po przyjeździe do Teheranu. Wcześniej zabity został dowódca wojskowy Hezbollahu Fuad Szukr. Przywódca Hezbollahu zapowiedział, że Izrael przekroczył czerwoną linię i musi spodziewać się wściekłości i zemsty.
W środę Stany Zjednoczone przekazały bezpośrednio Iranowi i Izraelowi, że konflikt na Bliskim Wschodzie nie może eskalować. Sekretarz stanu USA Antony Blinken podkreślił, że Waszyngton będzie nadal bronił Izraela przed atakami, ale "każdy w regionie powinien zdawać sobie sprawę z ryzyka eskalacji i błędnej kalkulacji".
Kolejne ataki tylko zwiększają ryzyko groźnych następstw, których nikt nie może przewidzieć i nikt nie będzie mógł w pełni kontrolować - zastrzegł.
Wcześniej Pentagon zapowiedział wysłanie na Bliski Wschód dodatkowych sił lotniczych i morskich, w tym lotniskowca. W poniedziałek w wyniku ataku na amerykańską bazę w Iraku pięciu żołnierzy USA i dwóch cywilnych kontraktorów zostało rannych. Według USA ataków dokonały ugrupowania wspierane przez Iran.
Magda Żugier, dziennikarka money.pl