Reportaż o otwartych w czasie pandemii klubach "Superwizjer" wyemituje w sobotę o godz. 20 na antenie TVN24.
"Podczas gdy jedni karnie stosują się do zakazów, inni buntują się przeciw wszelkim ograniczeniom. Spotykają się na tajnych grupach w mediach społecznościowych i skrzykują na wielkie podziemne imprezy dla kilkuset osób" - wynika z ustaleń dziennikarzy.
- Wczoraj było 400 osób - mówi reporterom dziewczyna, która przyszła na imprezę do jednego z nielegalnych klubów.
- Policja tylko robi pokazówę, bo muszą to zrobić - tłumaczy dziennikarzom inny bohater reportażu.
Choć gastronomia i branża rozrywkowa jest zamknięta i nie może legalnie działać, w wielu polskich miastach są lokale, które obostrzenia łamią.
- Jest ich kilka. Na Pradze jest jeden czynny lokal, parę w centrum. Niektóre otwierają się tylko dla znajomych albo wpuszczają klientów, których barman rozpoznaje - mówił w rozmowie z money.pl iluzjonista, zarabiający na występach w pubach.
Są jednak takie lokale, które w ogóle się nie kryją. Właściciel jednego z warszawskich pubów znany jest z tego, że wprost kpi sobie z rządowych restrykcji.
Swój lokal najpierw przerobił na "piwną akademię" i organizował "szkolenia". Następnie, gdy lockdown trochę poluzowano i otwarto instytucje kultury, stworzył "muzeum kapsli", a potem "piwny basen".
W pubie bawiły się tłumy ludzi, przeważnie bez maseczek na twarzach. Właściciel był kilkakrotnie zatrzymywany przez policję. Jak twierdzą funkcjonariusze, miał być wobec nich agresywny.