"Stawiane w reportażu zarzuty w zakresie gospodarki odpadami leżą po stronie firmy zewnętrznej i spółka Nitro-Chem nie miała wpływu na ich wystąpienie. Spółka jest poszkodowana, a próby obarczania jej skutkami nielegalnego procederu są nieuprawnione, podobnie jak zrzucanie na zakład odpowiedzialności za zaistniałą sytuację" - czytamy w oświadczeniu zarządu Nitro-Chem.
Chodzi o reportaż "Wody czerwone", który pokazuje działania "mafii śmieciowej" i bezradność państwa w walce z tym procederem. Pokazano w nim kilka składowisk chemikaliów, będących odpadami powstającymi na skutek produkcji trotylu. To właśnie tytułowa "czerwona woda" - niebezpieczna dla zdrowia i środowiska. W Chabielicach pojemniki z chemikaliami składowane są na podwórku obok domu rodziny z trójką dzieci.
Z reportażu mogliśmy się dowiedzieć, że rodzina wydzierżawiła swoje podwórko, ale zostali oszukani - w efekcie przywieziono im tony toksycznych, chemicznych odpadów. Następnie osoby odpowiedzialne za ten proceder zniknęły. "Mafia śmieciowa" działa w ten sposób, zakładając firmy "na słupa".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wody czerwone". Co ustalili dziennikarze TVN24 w sprawie Nitro-Chem?
Śledztwo TVN24 doprowadziło dziennikarzy do państwowej spółki Nitro-Chem, należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Tylko ona zajmuje się produkcją trotylu, ściśle kontrolowaną i reglamentowaną przez państwo.
Na części zbiorników, pokazanych w reportażu, widnieje nazwa "Nitro Chem", a także odpowiedni kod odpadów, co według dziennikarzy świadczy o prawdopodobieństwie, że są to zbiorniki z państwowej firmy. Co więcej, dziennikarze trafili na inny trop, który łączy Nitro-Chem z nielegalnymi składowiskami. Chodzi o dokument, dotyczący wywożenia odpadów do Rogowca pod Bełchatowem i Mysłowic. Na dokumencie widniał podpis m.in. wiceprezesa spółki i jej prokurenta.
Jak podkreślono w reportażu, obecne przepisy zobowiązują producentów odpadów do odpowiedzialności za nie do momentu utylizacji. Do 2021 r. jednak odpowiedzialność kończyła się w momencie przekazania zbiorników do innej firmy. Nitro-Chem w odpowiedzi na pytania dziennikarzy TVN stwierdza jedynie, że "zapewnia, iż utylizacja jest zgodna z prawem, a przedsiębiorcy są sprawdzani".
Obecny p.o. prezesa spółki Rafał Mendlik nie chciał rozmawiać z reporterami przed kamerą. Opublikowali oni jednak zapis rozmowy nieoficjalnej, ze względu na dobro publiczne. Mendlik mówi m.in.: "Złożyliśmy taką deklarację, nie negujemy, to są nasze odpady, zutylizujemy je na własny koszt".
Twórcy reportażu podkreślają jednak, że Nitro-Chem na siedem pytań oficjalnie przesłanych do spółki "odpowiedział wybiórczo", a na 22 nie odpowiedział w ogóle.
Z kolei służby specjalne nadzorujące Nitro-Chem na pytania dziennikarzy TVN24 nie odpowiedziały w ogóle.
Nitro-Chem: próba uderzenia w działalność spółki
Firma zapewniła, że przestrzega wszelkich procedur związanych z utylizacją odpadów niebezpiecznych. W opublikowanym we wtorek wieczorem oświadczeniu wylicza, że 99,9 proc. odpadów w trakcie produkcji jest utylizowane już na terenie zakładów.
Spółka podjęła też współpracę z organami ścigania. Według Nitro-Chem, wskazanie tylko tej firmy w reportażu, "może być odbierane jako próba uderzenia w działalność spółki".
"To tym groźniejsze, że aktualnie toczą się międzynarodowe negocjacje w ramach koalicji amunicyjnej, a Nitro-Chem jako jeden z kluczowych producentów środków bojowych, odgrywa w nich istotną rolę" - napisano dalej.