W TVN24 pojawił się reportaż "Wody czerwone", który opowiada o działaniach "mafii śmieciowej" i tego, jak państwo nie radzi sobie z walką z tym procederem.
Śledztwo dziennikarzy stacji rozpoczęło się w 2021 r., chcieli oni zrozumieć prawa "rządzące rynkiem toksycznych odpadów". Odpadów, które powstają m.in. na skutek produkcji trotylu - jest to tzw. "czerwona woda". Jak wyjaśniono w reportażu, chemikalia te są wysoce niebezpieczne dla zdrowia, środowiska, są także po prostu "tykającą bombą".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Czerwone wody", czyli toksyczne odpady z produkcji trotylu na działce rodziny z dziećmi
Reportaż pokazuje kilka takich składowisk. W każdym przypadku widok jest podobny, czyli setki "mauzerów" ustawione pionowo i poziomo, w hali bądź na placu. "Mauzery" to zbiorniki, o pojemności 1000 litrów, w których przechowuje się takie odpady.
Pojemniki te mogą jednak pęknąć. Chemicy cytowani w reportażu ostrzegają, iż wejście niektórych tych odpadów w reakcję np. z wodą, na skutek nieszczelności zbiorników, może skutkować wybuchem. Jak tłumaczy Konrad Rogowski, prokurator, który ścigał "mafię śmieciową", kontakt z chemikaliami może powodować nawet uszkodzenia układu nerwowego.
Najbardziej skrajnym, pokazanym przypadkiem, są Chabielice, gdzie "mauzery" zalegają na podwórku obok domu rodziny z trójką dzieci. Rodzina wydzierżawiła swoje podwórko, ale zostali oszukani - w efekcie przywieziono im tony toksycznych, chemicznych odpadów. Następnie osoby odpowiedzialne za ten proceder zniknęły. W reportażu pokazano, jak kilkuletnie dzieci chodzą wśród pojemników i podkreślają, że boją się ich, gdyż są na nich oznaczenia m.in. o łatwopalności i rakotwórczości.
Bezradni rodzice podkreślają, "z roku na rok jest coraz gorzej, wylewają się odpady", ale "nikt nie przyjeżdża tego kontrolować". Dziennikarze z kolei podkreślają, że samorząd nie ma pieniędzy na utylizację tych odpadów, bo kosztowałoby ona nawet 20 mln zł.
Policja ściga "gangi odpadowe"
Policja i prokuraturą ścigają "gangi odpadowe" od kilku lat. Magazyn w Częstochowie został przez policję odkryty już w 2018 r. Prokurator Konrad Rogowski, jeden z głównych bohaterów reportażu, stanął zaś na czele grupy ścigającej ten proceder w 2019 r. W 2021 r. jednak został odsunięty od sprawy. Rzeczniczka prokuratury, pytana o to przez dziennikarzy TVN, nie wyjaśniła jednak przyczyn takiej decyzji.
Rogowski, według reportażu, miał otrzymywać pogróżki śmiertelne, wnioskował też o dodatkową ochronę, ale jej nie otrzymał.
Prokurator tłumaczy w dokumencie, jak działają "mafie śmieciowe". Najpierw wynajmuje się halę bądź plac na "słupa", miejsce najlepiej na uboczu, nie rzucające się w oczy. Następnie organizatorzy procederu maksymalnie "wypakowują" takie miejsce odpadami i znikają.
Do ścigania "gangów odpadowych" utworzono w częstochowskiej policji specjalną grupę, która do tej pory zatrzymała już kilkadziesiąt osób. Nadal jednak nie udało się ująć dwóch osób, uważanych za mózgi tych operacji. Za jedną z nich Interpol wystawił list gończy, tzw. czerwoną notę. Co ciekawe, z oboma mężczyznami udało się telefonicznie porozmawiać dziennikarzom TVN. Ścigani twierdzą, że robili wszystko legalnie, a prokurator "wymyślił sobie" mafie śmieciowe.
Co wspólnego z nielegalnymi składowiskami ma państwowa spółka Nitro-Chem?
Dziennikarze zaznaczają, że śledztwo doprowadziło ich do państwowej spółki: Nitro-Chem, firmy chemicznej z branży zbrojeniowej, należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Do Nitro-Chemu reporterzy dotarli poprzez badanie próbek odpadów, wspomnianej wcześniej "czerwonej wody", która powstaje jako odpad produkcji trotylu. W Polsce tylko Nitro-Chem zajmuje się taką produkcją, która zresztą jest ściśle kontrolowana i koncesjonowana przez państwo. To jedyny taki zakład, jak wskazują w dokumencie eksperci, a także "monopolista" i jeden z większych dostawców trotylu w Europie.
Firma zapewniła, że przestrzega wszelkich procedur związanych z utylizacją niebezpiecznych odpadów.
Na części zbiorników, pokazanych w reportażu, widnieje jednak nazwa "Nitro Chem", a także odpowiedni kod odpadów, co według dziennikarzy świadczy o prawdopodobieństwie, że są to zbiorniki z państwowej firmy. Co więcej, dziennikarze trafili na inny trop, który łączy Nitro-Chem z nielegalnymi składowiskami. Chodzi o dokument, dotyczący wywożenia odpadów do Rogowca pod Bełchatowem i Mysłowic. Na dokumencie widniał podpis m.in. wiceprezesa spółki i jej prokurenta.
W okresie tym, w 2018 r., prezesem Nitro-Chemu był Krzysztof K., który otrzymał to stanowisko wiosną 2017 r. i pełnił tę funkcję do lipca 2020 r. Był blisko związany z obozem Zjednoczonej Prawicy. Reprezentował m.in. Solidarną Polskę, a następnie Polskę Razem Jarosława Gowina.
Krzysztof K. został w 2023 r. zatrzymany przez CBA, ale służby ani prokuratura nie ujawniły, czego dotyczy sprawa. Poinformowano jedynie, że mężczyźnie postawiono zarzut działania w grupie przestępczej.
K. został zatrzymany kilkanaście dni po rozmowie z dziennikarzami TVN24. W jej trakcie twierdził, co również pokazano w reportażu, że firmy wywożące odpady go "oszukiwały". Dopytywany, stwierdził, że nie zdawał sobie sprawy z możliwości bycia oszukanym. Dodał też, że "więksi padają ofiarami mafii". Nie odniósł się jednak do pytań o plac rodziny z dziećmi.
Jak podkreślono w reportażu, obecne przepisy zobowiązują producentów odpadów do odpowiedzialności za nie do momentu utylizacji. Do 2021 r. jednak odpowiedzialność kończyła się w momencie przekazania zbiorników do innej firmy. Nitro-Chem w odpowiedzi na pytania dziennikarzy TVN stwierdza jedynie, że "zapewnia, iż utylizacja jest zgodna z prawem, a przedsiębiorcy są sprawdzani".
Obecny p.o. prezesa spółki Rafał Mendlik nie chciał rozmawiać z reporterami przed kamerą. Opublikowali oni jednak zapis rozmowy nieoficjalnej, ze względu na dobro publiczne. Mendlik mówi m.in.: "Złożyliśmy taką deklarację, nie negujemy, to są nasze odpady, zutylizujemy je na własny koszt".
Twórcy reportażu podkreślają jednak, że Nitro-Chem na siedem pytań oficjalnie przesłanych do spółki "odpowiedział wybiórczo", a na 22 nie odpowiedział w ogóle.
Z kolei służby specjalne nadzorujące Nitro-Chem na pytania dziennikarzy TVN24 nie odpowiedziały w ogóle.
Setki nielegalnych składowisk odpadów w całej Polsce
Jak podkreślono w reportażu, wywiezienie odpadów z Mysłowic kosztowało ponad 90 mln zł, ale toksyczne śmieci nadal zalegają w Częstochowie, Chabielicach, Rogowcu czy Jasieńcu pod Warszawą. W 2023 r. dziennikarze odwiedzili wszystkie te miejsca. W Jasieńcu gmina zdobyła środki na usunięcie odpadów: 10 mln zł. W Częstochowie utylizacja ma odbyć się w 2024 r. i kosztować ponad 60 mln zł. "Mauzery" zalegają tam od 2018 r.
Jak podaje reportaż, łącznie w Polsce znajdują się 424 takie nielegalne składowiska niebezpiecznych odpadów.