Wyjątkowo krótko, rekordowo mało pojazdów i całkowity brak części lotniczej, mimo że pogoda tym razem dopisała. Tak w skrócie wyglądała Parada Zwycięstwa w Moskwie, czyli kulminacyjny punkt święta z okazji zakończenia II wojny światowej. Za czasów Putina tradycyjnie była ona okazją do manifestacji "militarnej potęgi Rosji".
Wyjątkowo mało sprzętu wojskowego
Tym razem jednak tak nie było. Popularny bloger militarny "OSINTtechnical" policzył dokładnie, co zaprezentowali w tym roku Rosjanie. Wskazuje, że w relacji telewizyjnej celowo używano bliskich ujęć, by ukryć fakt, że sprzętu wojskowego na tegorocznej paradzie było rekordowo mało. Pokazano mniej niż 50 pojazdów, gdy we wcześniejszych latach było to ponad 200 jednostek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były T-34, Tigry-M i Urale. W dalszej kolejności jechały Iskandery-M oraz S-400. Czego nie było, to – jak podkreśla w rozmowie z money.pl Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich – czołgu Armata czy innych najnowszych produkcji rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego, którymi 9 maja zwykli chwalić się Rosjanie. Te jednak – jak się teraz okazało – są tylko prototypami. – Czołgu Armata, jak twierdzą sami Ukraińcy, w ogóle na froncie nie widzieli – zauważa ekspertka.
"Dawno nie było tak biednie" - skomentowała natomiast analityczka PISM Anna Maria Dyner.
Ukraińcy zniszczyli bardzo dużo rosyjskiego sprzętu wojskowego. Przez nieco ponad rok działań wojennych na Ukrainie Rosja mogła stracić m.in. nawet połowę swoich czołgów.
Rosyjska propaganda: to Rosja jest ofiarą
Jak jednak wskazuje Iwona Wiśniewska, same działania zbrojne w Ukrainie nie spowodowały, że na paradzie było w tym roku stosunkowo mało sprzętu. To raczej przemyślana strategia propagandowa.
Już parę miesięcy temu nastąpiła zmiana retoryki i putinowska propaganda, zamiast opowiadać o rosyjskiej sile, stwierdza teraz, że to Rosja jest atakowaną przez Zachód oblężoną twierdzą. Tymczasem ona chce pokoju – podkreśla Wiśniewska.
Te motywy powróciły we wtorkowym przemówieniu Putina, który stwierdził m.in. że "Rosja nie ma wrogów", a Ukraińcy są wykorzystywani przez "rusofobiczne elity Zachodu".
Oto jak kurs rubla zareagował na przemówienie Putina
Rosyjska gospodarka jest w trudnym położeniu, a Rosjanie odnotowują poważne straty militarne w Ukrainie. Ekspertka nie ma jednak wątpliwości, że jeśli byłaby taka wola polityczna, pieniądze na organizację obfitszej parady by się znalazły. Takiej woli jednak nie było, a to, co zaprezentowano siedzącym przed telewizorami Rosjanom i światu, to przemyślana strategia wizerunkowa.
– Nie najlepiej by wyglądało, gdyby - gdy mamy na przykład parę dni temu głośne doniesienia, że brakuje zaopatrzenia na froncie - okazało się, że jest go dużo na paradzie w Moskwie. Chwalenie się supernowoczesną bronią też rodziłoby oczywiste pytania, dlaczego nie wykorzystuje się jej w Ukrainie – zauważa ekspertka.
Rosjanie mają ostatnio mało okazji do świętowania
W jej opinii parada byłaby też pewnie bardziej zwycięska, gdyby korelowało to z doniesieniami z frontu. Jednak mimo wyraźnej presji, by do 9 maja dało się pochwalić jakimkolwiek postępem na liniach frontu, to się jednak Rosjanom nie udało.
Skromniejsza parada to też na pewno rozwiązanie korzystne ze względów bezpieczeństwa. O tym, jak bardzo paranoiczny jest Władimir Putin, krążą legendy. Tymczasem rosyjski przywódca spędził wyjątkowo dużo czasu w odsłoniętym terenie. – Oczywiście nawet tłum widzów był na tym przestawieniu precyzyjnie dobrany, a odpowiednia odległość między Putinem a siedzącymi obok towarzyszami czy weteranami zachowana. Jednak Putin spędził dużo czasu na Placu Czerwonym, a potem jeszcze składał kwiaty wraz z innymi przywódcami z krajów byłego ZSRR – zauważa.
W jej opinii to też sukces Putina, że tak duża ich reprezentacja zjawiła się jednak w Moskwie, gdy wcześniej mówiono, że będzie tylko prezydent Kirgistanu. Tymczasem przyjechali praktycznie wszyscy przywódcy byłych republik radzieckich z Azji Centralnej, była też delegacja z Armenii i prezydent Białorusi Łukaszenka. W rezultacie Putin mógł się chwalić, że nie jest osamotniony, o co w ostatnim czasie na arenie międzynarodowej było bardzo ciężko.
Mateusz Lubiński, dziennikarz money.pl