Wywiad z wiceprezesem zarządu PZFD jest odpowiedzią branży na rozmowę portalu lovekrakow.pl z Bartoszem Józefiakiem, autorem książki "Patodeweloperka. To nie jest kraj do mieszkania". Powiedział np., że uwolnienie "taniej ziemi" w miastach doprowadzi do wyższych marż deweloperów, ale nie do obniżki cen mieszkań.
Ponadto mówił w nim: - Na ceny mieszkań składa się wiele czynników, jasne, odpowiadają za to nie tylko deweloperzy, ale jak mamy Kredyt 2 Procent, to co robią deweloperzy, obniżają ceny? Nie, podwyższają, bo rośnie zdolność kredytowa klientów. Jakakolwiek zmiana w systemie nigdy nie przełoży się na klientów, ona się przełoży na większy zysk dewelopera.
Tomasz Stoga w rozmowie z dziennikarką krakowskiego portalu wyjaśnia, jak sprawa wygląda z perspektywy branży. Winą za wzrost cen w ubiegłym roku obciążył program pomocowy rządu, który nagle rozgrzał popyt.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Deweloper wyjaśnia wzrost cen mieszkań?
- Dlaczego w zeszłym roku klienci walili do nas drzwiami i oknami? Bo w grudniu, jeszcze poprzedniego roku, były już minister (Waldemar - red.) Buda ogłosił wejście w życie rządowego kredytu. Przy wysokich stopach oprocentowania i szalejącej inflacji ogłoszenie projektu, który wejdzie w życie za pół roku, poskutkowało tym, że ludzie, którzy mieli swoje pieniądze, stwierdzili, że kupią za nie mieszkania. Dlaczego? Bo przecież za chwilę na rynku pojawi się dużo taniego pieniądza, dużo kupujących i mieszkania będą droższe - mówi Stoga.
Co pani robi, jeśli ma pani na przykład sto mieszkań i pięciuset klientów? Co pani robi, jak ma pani samochód, który chce pani sprzedać? Czy rzeczywiście myśli pani 'a dobra, sprzedam go za 10 tysięcy, choć ten metraż chodzi za 50'? - pyta deweloper w rozmowie z dziennikarką lovekrakow.pl.
Stoga stwierdza, że lepszym ruchem rządu byłoby dofinansowanie zakupu mieszkania, jeśli nie kosztuje więcej niż 12 tys. zł za metr. - Czy wtedy mieszkania by zdrożały? Czy ludzie, których stać było na komercyjny zakup mieszkań, by z tego programu skorzystali? Nie i nie - twierdzi wiceszef Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Branża odpowiada na zarzuty o patodeweloperkę
W kontekście zarzutów o zjawisko tzw. patodeweloperki, czyli np. oszukiwania klientów na powierzchni użytkowej, czy oddawaniu do użytku lokali niespełniających wymogi, Stoga odpowiada:
W ciągu ostatnich 10 lat deweloperzy zbudowali milion mieszkań. Patodeweloperka, ta, którą ma na myśli pani czy autor książki, to może jedna, dwie, może pięć inwestycji na tysiące. Kiedy słyszę patodeweloperka w kontekście wszystkich deweloperów, czuję się, jakby ktoś mnie strzelił w twarz".
Prezes PROFIT Development przekonuje też, że za to, co buduje się w miastach, odpowiadają samorządy, które tworzą np. miejscowe plany zagospodarowania.
- Jeden z moich kolegów kupił 30-hektarową działkę. Jak się okazało, miasto mu powiedziało: "Słuchaj, ale ty tam musisz zrobić szkołę". On mówi, że jemu się to nie mieści w budżecie i co, miasto na całym terenie walnęło mu zieleń parkową - opowiada Tomasz Stoga.
I podaje jeszcze jedną anegdotę: - Kupiłem działkę na warszawskiej Białołęce. Przyjeżdżam do burmistrza dzielnicy jak rycerz na białym koniu. Mówię, że kupiłem działkę i zbuduję tu 500 mieszkań, więc będzie miejsce dla nowych mieszkańców. A on mi mówi, że co ja w ogóle gadam. Przecież on będzie musiał dla nich znaleźć miejsca w przedszkolach, szkołach, że moi klienci będą generowali korki. I jesteśmy traktowani jak problem, przeszkoda, a nie szansa czy benefit dla miasta.