We wtorek resort zdrowia poinformował o ponad 16 tys. przypadków koronawirusa w całej Polsce.
Jak jednak mówi money.pl dr Paweł Grzesiowski, immunolog i ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej, znacznie bardziej miarodajne mogą być środowe wyniki.
- Dane z wtorku mogą być pewną kompensacją opóźnień z weekendu i wprowadzania wyników z dwóch poprzednich dni. W weekendy w laboratoriach jest mniej pracowników, przez co tworzą się zatory - mówi dr Grzesiowski.
Pytamy eksperta również o to, czy pełny lockdown jest jedynym sposobem na ograniczenie rozwoju epidemii. Szczególnie w świetle wtorkowego rekordu.
Lockdown? Eksperci sceptyczni
- Dziś decydowanie się na kolejne obostrzenia i dokręcanie śruby byłoby działaniem emocjonalnym, a nie racjonalnym. Przecież te zakażenia miały miejsce kilka dni temu, gdy obostrzeń jeszcze nie było, okres wylęgania choroby to średnio 5-7 dni - zwraca uwagę dr Grzesiowski.
Jego zdaniem dziś trzeba skupić się na otwieraniu kolejnych szpitali jednoimiennych, bo w tej kwestii nie ma już rezerw.
- W ciągu ostatniej doby do szpitali trafiło 20 autokarów, czyli ponad 1000 nowych pacjentów zakażonych koronawirusem. Musimy najpierw gasić pożary w szpitalach, w których brakuje miejsc. Lockdown powinien być utrzymany na obecnych zasadach minimum 2 tygodnie - mówi nasz rozmówca.
Podobnego zdania jest wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski. On również twierdzi, że wykonywane przez rząd ruchy są dość nerwowe. Pełnego lockdownu nie popiera.
- No dobrze, zamkniemy wszystkich w domach na miesiąc, ale co dalej? Ten wirus nie zniknie, ludzie dalej będą go przywozić, chociażby z zagranicy - zwraca uwagę nasz rozmówca.
- Po miesiącu wypuścimy wszystkich ludzi na ulice, zniesiemy obostrzenia w gospodarce i będziemy dokładnie w tym samym miejscu, w którym byliśmy miesiąc temu - twierdzi dr Dzieciątkowski.
Owoc złych decyzji
Jak dodaje, rząd zbiera owoce złych decyzji z późnej wiosny i okresu wakacyjnego. - Wtedy trzeba było przygotować strategię walki z koronawirusem - mówi.
Co zatem powinien zrobić rząd w takiej sytuacji? - Testujmy, testujmy, testujmy - apeluje dr Tomasz Dzieciątkowski. Zaleca również "maksymalną ostrożność", czyli ograniczenie kontaktów towarzyskich, noszenie maseczek, dystans społeczny i dezynfekcję. Oraz oczywiście pozostawanie - w miarę możliwości - w domach.
- Czyli to samo, co powinniśmy robić latem. Dlaczego wtedy nie mogliśmy jeździć do pracy w maseczkach? - mówi Dzieciątkowski. I przypomina, że wielu polityków niestety dawało w tym kontekście bardzo zły przykład obywatelom.