Zamieszanie związane z socjalnymi obietnicami rządu narasta. Premier Mateusz Morawiecki publicznie stwierdził, że "nie wie, co na myśli miała" minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz, która przyznała na antenie TVN24, że nikt nie konsultował z nią gwałtownego podniesienia płacy minimalnej.
Przypomnijmy, że zgodnie z zapowiedzią premiera, pensja minimalna w 2020 r. ma wynieść 2600 zł, w 2021 r. 3000 zł, a w 2023 r. 4000 zł.
Mateusz Morawiecki zapytany o skutki podniesienia płacy minimalnej, przed którymi przestrzegają ekonomiści, przypomniał, że zaplanowana podwyżka nie jest wyjątkowa na tle podwyżek z lat poprzednich.
Wyższa pensja minimalna i 30-krotność ZUS-u odbije się na sklepach. Będą problemy
- Procenty w latach 2007, 2008 i 2009 nie były tak różne od tego, co proponujemy, ale niskie przyrosty w latach 2013, 2014 i 2015 zbudowały pewną przestrzeń mentalną, która powoduje, że dla niektórych zaskoczeniem jest ta wysokość płacy minimalnej – przekonywał premier.
Dodał, że jest przekonany, iż podnoszenia płacy minimalnej pociągnie za sobą wzrost produktywności i wydajności.
- Głęboko wierzę w to, że dobrze wynagradzany pracownik o dodatkowych umiejętnościach opłaci się przedsiębiorcom, a tym, którym trudno będzie to zakomodować, zaproponowaliśmy ryczałt, ZUS od dochodu i niski CIT – podkreślił premier i wyjaśnił, że wierzy w to, iż wyższe pensje pozwolą szybciej "dogonić firmy i państwa zachodnie".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl