Po wybuchu pandemii wiele krajów, których systemy opieki zdrowotnej już wcześniej w dużym stopniu polegały na cudzoziemcach, uznało ich za kluczowe zasoby i wprowadziły nowe przepisy, aby ułatwić im wejście na rynek i uznanie kwalifikacji zawodowych.
Polska również doceniła lekarzy i pielęgniarki z zagranicy, ale niestety - dopiero po wybuchu epidemii. Polski rząd postawił na naszych sąsiadów ze wschodu. Uproszczono formalności dla Białorusinów, którzy będą chcieli podjąć pracę u nas w kraju. Nowe rozwiązania zaczną obowiązywać od początku grudnia.
Wówczas Polska ma wprowadzić też tzw. ustawę covidową, która pozwoli lekarzom i pielęgniarkom z zagranicy podjąć pracę za zgodą ministra zdrowia bez pełnej nostryfikacji dyplomów.
Jak na razie jednak nasz kraj to eksporter wykwalifikowanych kadr medycznych do najbogatszych krajów świata, zrzeszonych w organizacji OECD.
Jesteśmy zaraz za Indiami i Filipinami
Polskie pielęgniarki i pielęgniarze stanowią trzecią pod względem wielkości grupę wśród migrantów pracujących w tym zawodzie w krajach OECD - wynika z najnowszych dostępnych danych tej organizacji z maja tego roku (pochodzą z 2017 roku, dla tak szeroko zakrojonej statystyki świeższe zestawienia jeszcze nie są opracowane). Więcej jest tylko przybyszów z Filipin i Indii.
Aż 23 tys. przedstawicieli tego zawodu, którzy wyjechali z Polski i pracują w jednym z krajów OECD, zostało wykształconych poza granicami tego kraju. Oznacza to, że najprawdopodobniej większość z nich zdobyła wykształcenie nad Wisłą, a potem wyemigrowała.
Jeśli zaś dodamy także Polki i Polaków, którzy na jakimś etapie życia wyjechali za granicę i tam uzyskali uprawnienia do wykonywania tego zawodu, liczba rośnie do 70 tys.
Niezależnie od tego, które dane weźmiemy pod uwagę, Polska jest trzecim największym "eksporterem" pielęgniarek i pielęgniarzy do krajów OECD (co widać na wykresie poniżej).
Mowa o liczbach bezwzględnych. Jednak skalę zjawiska jeszcze lepiej obrazuje wskaźnik emigracji rozumiany jako liczba pielęgniarek przeszkolonych w danym kraju, ale pracujących za granicą, do całkowitej liczby pielęgniarek z tego kraju.
Emigracja kadr to dla Polski duży problem
Wskaźnik emigracji w tym zawodzie dla Polski wynosi prawie 10 proc. W przypadku wspomnianych wcześniej Filipin jest podobnie (ok. 11 proc.), ale już dla np. Indii wskaźnik ten jest na poziomie 1 proc. Oznacza to, że w przypadku Indii emigracja pielęgniarek nie jest zbyt dotkliwa.
Aby lepiej zobrazować, co wysoki wskaźnik emigracji oznacza dla Polski, warto spojrzeć na dane poniżej. W naszym kraju średnio przypada zaledwie 5 pielęgniarek na 1000 mieszkańców, podczas gdy np. w Niemczech czy Irlandii - ponad 12.
Chociaż wskaźnik emigracji wśród polskich lekarzy nie jest tak wysoki, jak w przypadku pielęgniarek, liczba lekarzy na 1000 mieszkańców również stawia nas w ogonie wśród krajów OECD.
Dla porównania: w Polsce lekarzy i pielęgniarek wykształconych poza naszymi granicami jest jak na lekarstwo. Odsetek ten wynosi zaledwie 1,9 proc. w przypadku lekarzy oraz 0,1 proc. w przypadku pielęgniarek.
Dostępność wystarczającej liczby wykwalifikowanych pracowników służby zdrowia ma kluczowe znaczenie dla działania systemu opieki zdrowotnej, co pokazała pandemia koronawirusa. Unaoczniła też, jak znaczący wkład w wielu krajach wnoszą lekarze i pielęgniarki imigranci.
W grupie OECD prawie jedna czwarta wszystkich lekarzy urodziła się w innym kraju, niż żyje obecnie, a blisko jedna piąta kształciła się za granicą. Wśród pielęgniarek odsetek ten wynosi odpowiednio 16 proc. oraz 7 proc.
Warto jednak zaznaczyć, że część z wykształconych na zagranicznych uczelniach medycznych to nie obcokrajowcy, a obywatele danego państwa, którzy po studiach w innym kraju wrócili do ojczyzny. Takie zjawisko jest częste m. in. w Izraelu czy Norwegii.