Czwartkowe obrady w Komisji Finansów Publicznych nad pakietem ustaw podatkowych zawartych w Polskim Ładzie przypominały zacięty mecz piłki nożnej, w którym atakującymi napastnikami byli niemal wszyscy posłowie z opozycji, a w drużynie przeciwnej w bramce stał tylko jeden poseł PiS i przewodniczący Komisji, Henryk Kowalczyk.
Pierwszy próbował strzelić PiS-owi gola Janusz Cichoń, poseł KO. Przyznał uczciwie, że nie zna, podobnie jak jego koledzy, liczącego 683 strony projektu ustaw podatkowych (czytał ustawę bardzo pobieżnie) i że bez pomocy ekspertów podatkowych zwykli posłowie nie poradzą sobie z takim ogromem przepisów, które zmieniają aż 20 obowiązujących ustaw podatkowych.
Apelował o przesunięcie posiedzenia Komisji na 5 października, ale daremnie. Posłowie rządzącej koalicji odrzucili jego wniosek. Podobnie jak i prośbę o wysłuchanie publiczne, czyli dopuszczenie obywateli do debaty.
PiS przepycha Polski Ład
Również apel poseł Izabeli Leszczyny z KO o zwolnienie tempa prac nad ustawą podatkową, gdyż jest ona obarczona wieloma błędami merytorycznymi, posiada liczne luki, towarzyszy jej też wiele emocji, a polski biznes źle ją odbiera, nie przyniósł żadnego skutku.
Henryk Kowalczyk w rewanżu przypomniał posłom PO, że gdy ci arbitralnie głosowali kilka lat temu nad obniżeniem wieku emerytalnego, to "brak przyzwoitości im nie przeszkadzał".
Po godzinnej wymianie ostrych słów Komisja w końcu rozpoczęła prace nad treścią samej ustawy. Jej sprawozdanie ma zostać przyjęte już na najbliższym posiedzeniu Sejmu, które rozpocznie się 29 września.
Z prostej arytmetyki wynika więc, że Polski Ład zostanie przez Sejm uchwalony w ciągu zaledwie 21 dni. Ustawa wpłynęła bowiem do Sejmu 8 września, a autopoprawka rządu do niej – 14 września.
Dla porównania, jak podaje barometrprawa.pl, w 2020 r. procedowanie ustawy w Sejmie trwało średnio 77 dni, a w 2018 r. – 100 dni.
Gąszcz przepisów - trudno się w tym połapać
Zapytaliśmy ekspertów, czy w ciągu trzech tygodni można skutecznie i dobrze przeprowadzić potężną rewolucję podatkową?
- To jest biegunka legislacyjna, która zaszła już stanowczo za daleko – ocenia Grzegorz Szysz, partner i doradca podatkowy z Grant Thornton.
Nie dziwi się posłom, iż alarmują opinię publiczną, że nie rozumieją przepisów zawartych w Polskim Ładzie, bo nawet prawnicy, którzy specjalizują się w podatkach, ich nie rozumieją.
– Trzy tygodnie to jest za mało na przeanalizowanie Polskiego Ładu nawet dla doradcy podatkowego – przyznaje Szysz. - W tych przepisach liczy się każdy postawiony przecinek i kropka. Trzeba ustawy porównywać, niejednokrotnie odszyfrowywać intencje autora - mówi.
Szysz podaje wiele przykładów na to, że przepisy Polskiego Ładu są ze sobą sprzeczne co do celów i efektów, które mają wywoływać. Z jednej strony rząd wprowadza pozytywne dla inwestorów rozwiązania zasługujące na aprobatę jak np. tzw. reżim holdingowy, czyli ulgi i preferencje, by zachęcić zagranicznych inwestorów, by weszli do Polski, a chwilę dalej w przepisach pojawiają się nowe podatki minimalne przychodowe, które w nich uderzą.
Z kolei Paweł Nejman, ekspert podatkowy z Admiral Tax przypomina, że to nie pierwsza sytuacja, kiedy polski ustawodawca dokonuje zaskakujących i poważnych zmian podatkowych "za pięć dwunasta", tak by mogły obowiązywać już od stycznia kolejnego roku.
Tak było m.in. w ubiegłym roku z podwójnym opodatkowaniem spółek komandytowych, czego efektem była masowa ucieczka przedsiębiorców z tej formy działalności w spółki jawne i spółki z o.o. - Nie tak dawno rząd wprowadzał też estoński CIT, który miał być uproszczeniem i ułatwieniem dla przedsiębiorców. Ustawa liczy ponad 200 stron. To tylko pokazuje, jak zagmatwany mamy system podatkowy – mówi Nejman.
"Konfederaci" pytają, co na to Unia?
Polskie przepisy podatkowe zmieniają się średnio co kilka miesięcy. To ewenement na skalę światową. Tymczasem w Niemczech czy Wielkiej Brytanii wszelkie zmiany podatkowe, w tym stawki i progi, są ustalone z wyprzedzeniem 5-letnim. - Już dziś Brytyjczycy wiedzą jak będzie zmieniała się ich kwota wolna od podatku, czy progi podatkowe w 2023 r. Tamtejszy rząd zawsze stara się wprowadzić wszelkie zmiany z minimum rocznym wyprzedzeniem – zauważa ekspert podatkowy.
Nejman podkreśla, że taką samą zasadę, jaką mają Brytyjczycy, starają się stosować wszystkie zachodnie kraje UE, które zostawiają swoim obywatelom rok na dostosowanie się do nowych regulacji. Nie inaczej jest w USA, gdzie ostatnia wielka zmiana i aktualizacja podatkowa miała miejsce w 2010 roku.
Co istotne, polska "biegunka legislacyjna" oznacza nie tylko, że polscy podatnicy muszą poświęcać aż trzy razy więcej czasu na rozliczenie się z fiskusem, niż ich zachodni koledzy (z danych Banku Światowego wynika, że polski przedsiębiorca musi poświęcić 336 godzin rocznie na rozliczenia podatkowe, podczas gdy Brytyjczyk tylko 105 godzin).
- Skutki tego "rozwolnienia legislacyjnego" widać również w spadających dramatycznie inwestycjach prywatnych. Mamy najniższy poziom tychże inwestycji od 25 lat – przypomina w rozmowie z money.pl Izabela Leszczyna i dodaje, że Polska znalazła się również wśród dziesięciu najbardziej nieprzyjaznych biznesowi jurysdykcji na świecie (chodzi o najnowsze badanie Global Business Complexity Index).
– Po ogłoszeniu Polskiego Ładu w tej formie, którą proponuje PiS, będziemy w tym rankingu pewnie już na pierwszym miejscu – ocenia posłanka.
Również Krzysztof Bosak, poseł Konfederacji przyznaje szczerze, że gdyby miał teraz duże środki finansowe, to poważnie zastanawiałby się nad ich zainwestowaniem w Polsce. Właśnie z powodu zawrotnego tempa, w jakim zmienia się nasze prawo podatkowe.
Poseł ostrzega również, że wymyślanie nowych podatków przez rząd i wprowadzanie ich bez wcześniejszych konsultacji z Unią Europejską – jak jest to w przypadku minimalnego podatku przychodowego, może skończyć się tak, jak próby wprowadzenia nowego podatku od hipermarketów na Węgrzech, czyli fiaskiem.