Aktywność w polskiej gospodarce, mierzona realnym produktem krajowym brutto, zwiększy się w 2024 r. o 3,5 proc., a w kolejnym roku o 3,8 proc. – przewidują ekonomiści banku PKO BP w nowym kwartalniku, opublikowanym w poniedziałek. Poprzednio, w czerwcu, spodziewali się zwyżki PKB w tym roku o 3,7 proc. Prognoza na 2025 r. pozostała bez zmian.
Głównym motorem wzrostu gospodarczego jest obecnie silny popyt konsumpcyjny, związany ze spadkiem inflacji w warunkach szybkiego wciąż wzrostu płac i niskiego bezrobocia. To skutkuje skokową poprawą siły nabywczej dochodów gospodarstw domowych. Według zespołu analityków PKO BP, w tym roku spożycie w sektorze gospodarstw domowych zwiększy się realnie (w cenach stałych) o 4,7 proc., a w 2025 r. o 3,6 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Drugi silnik wzrostu wkrótce ruszy
Wkrótce do konsumpcji dołączyć ma popyt inwestycyjny, który – jak przewidują ekonomiści największego polskiego banku – zwiększy się w tym roku o 2,9 proc., a w 2025 r. już o 9,6 proc. Rozruszają się bowiem inwestycje współfinansowane z unijnych funduszy, w tym te realizowane w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
Ciężarem dla polskiej gospodarki pozostaje jednak słaba koniunktura u głównych partnerów handlowych, szczególnie w Niemczech. Tłumi to wzrost eksportu, podczas gdy import – za sprawą odbicia konsumpcji, ale też dużych nakładów na zbrojenia – rośnie. "Odbudowa importu następuje szybciej, niż zakładaliśmy, a słaba koniunktura w strefie euro ma negatywny wpływ na polski eksport" – napisali analitycy PKO BP, których pracami kierują Piotr Bujak i Marta Petka-Zagajewska.
To właśnie wyniki handlu zagranicznego (tzw. eksport netto) są czynnikiem, który tłumaczy niższą prognozę wzrostu PKB Polski. Podczas gdy w czerwcu analitycy z PKO BP spodziewali się, że eksport netto odejmie od zwyżki PKB 0,3 pkt proc., to obecnie szacują, że ten negatywny wpływ będzie dwukrotnie silniejszy.
Inflacja w 2025 r. blisko celu NBP
W tym kontekście autorzy raportu zauważają, że "jeśli pominiemy odbicie konsumpcji wynikające z gwałtownej dezinflacji, to widać wyraźnie, że polska gospodarka potrzebuje redukcji stóp procentowych NBP". Główne banki centralne łagodzą politykę pieniężną, co może prowadzić do presji na umocnienie złotego, w czasie gdy polski eksport jest słaby.
W ich ocenie uwarunkowania makroekonomiczne w Polsce uzasadniałyby obniżkę stóp procentowych już na początku 2025 r. Uważają jednak, że ze względu na niechęć większości członków RPP do łagodzenia polityki pieniężnej, obniżka stóp nastąpi prawdopodobnie później, tj. w lipcu przyszłego roku.
Jednym z argumentów Rady Polityki Pieniężnej za tym, aby utrzymywać stopy procentowe na niezmienionym poziomie (główna stopa NBP od października 2023 r. wynosi 5,75 proc.), jest obserwowany ostatnio wzrost inflacji. Ekonomiści PKO BP sądzą, że w krótkim terminie będzie on nieco silniejszy, niż oczekiwali wcześniej: średnio w 2024 r. inflacja w Polsce ma wynosić 5,1 proc. zamiast 4,6 proc. Za to w 2025 r. spadnie do 2,9 proc. zamiast do 3,3 proc.
Rewizja prognoz inflacji odzwierciedla m.in. zmianę założeń co do dalszego wygaszania tarczy antyinflacyjnej. Eksperci PKO BP sądzą obecnie, że rząd przez cały 2025 r. będzie utrzymywał maksymalną cenę na energię elektryczną, zamiast pozwolić cenom wrócić do poziomu zgodnego z taryfą.
Spadkowi inflacji będzie sprzyjała też sytuacja na rynku pracy. W ocenie analityków z zespołu Bujaka i Petki-Zagajewskiej, w 2025 r. wyraźnie wyhamuje wzrost płac. Przyczyni się do tego mniejsza niż w poprzednich latach podwyżka płacy minimalnej. W gospodarce narodowej przeciętne wynagrodzenie zwiększy się tylko o 7,4 proc. po 14,3 proc. w 2024 r. To ograniczy tempo wzrostu jednostkowych kosztów pracy.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl