Polska filia Marquard Media Group poinformowała, że kończy z wydawaniem prasy. W swoim portfolio na naszym rynku posiada ona m.in. magazyn "Playboy". Decyzja wydawcy oznacza, że polska edycja tego tytułu zniknie do końca 2019 roku.
– Odkąd poszła ta wieść, w gronie byłych, a w niektórych przypadkach również obecnych pracowników, piszemy i zdzwaniamy się poruszeni tą wiadomością. Jest nam bardzo smutno i żal pisma, które połączyło nas na lata – mówi portalowi money.pl Marcin Meller, redaktor TVN24 oraz "Newsweeka".
– Pewnie za jakiś czas nasze następne cykliczne spotkanie będzie już właściwie stypą – dodaje rozmówca.
Zobacz także: Morawiecki pisze do Netflixa. Minister cyfryzacji komentuje
W ocenie Mellera pojawienie się polskiej edycji uznanego magazynu, było "powiewem nowości". Chociaż "Playboy" był wydawany na licencji zagranicznej, to nie brakowało mu lokalnego folkloru.
– Amerykańskość? Zawsze to jednak polskie piersi, polskie pośladki sprzedawały się lepiej. Jedynym wyjątkiem od reguły była Pamela Anderson – podkreśla nasz rozmówca, który był redaktorem naczelnym magazynu w latach 2003-2012.
– Niektórzy mówili, że to najlepsze czasy sprzedaży tego pisma. Pierwsze lata to rzeczywiście były la dolce vita. Dopiero kryzys 2008 roku i kolejne lata po nim spowodowały, że było trudno – wskazuje. Kiedy u Mellera pojawiła się sympatia do "Playboya"?
– Pierwszy numer "Playboya" zobaczyłem u taty w walizce jak miałem 15 lat. A jak miałem 24 lata oczywiście kupiłem w kiosku pierwszego polskiego "Playboya". Oglądanie takich aktów to była czysta przyjemność. Jednak na przekór drukowanym później na koszulkach żartów, ja naprawdę czytałem artykuły w nim zawarte – mówi Meller.
– W piśmie pojawiały się świetne rozmowy ze znanymi ludźmi, reportaże, opowiadania. Kiedy Zygmunt Miłoszewski odbierał nagrodę literacką za rok 2017, w przemiłym geście dziękował za zamawianie opowiadań do "Playboya" – tłumaczy. Meller wskazał też przyczyny, które doprowadziły do zamknięcia gazety.
– Dziś rynek pracy jest trudny. Zwałszcza dla magazynu dla mężczyzn, którego charakterystycznym elementem były akty. Internet zabija jednak nagość – ocenia nasz rozmówca. – Zastanawiam się czy można było uratować to pismo. Ludzie, którzy zarządzali Marquardem przez ostatnie lata popełniali liczne błędy – dodaje i wskazuje pomyłki wydawców.
– W czasach przedinternetowych "Playboy" miał rzeszę odbiorców, którzy właśnie dla tej nagości kupowali gazetę. Wycofanie się z nagich zdjęć to był błąd. Odwracanie tej decyzji było kolejnym. Był to tak zwany wielbłąd – tłumaczy Meller.
Czy gazetę dało się uratować? Było kilka pomysłów, ale ostatecznie żaden się nie przyjął.
– Miałem nawet pomysł na przeprofilowanie magazynu. Pójść w stronę prestiżowego wydawnictwa, które nie wstyd wyciągnąć aktówki na spotkaniu biznesowym. Wówczas nie trafił on na chłonny grunt. Zresztą, po co zmieniać coś, co funkcjonowało – kończy nasz rozmówca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl