Dwaj mężczyźni usłyszeli po cztery zarzuty kradzieży z włamaniem do pojazdów. To ciąg dalszy ostatnich doniesień o znalezieniu w lasach niedaleko Wołomina wymontowanych akumulatorów z aut elektrycznych. W ubiegły weekend straż pożarna z Wołomina i Tłuszcza gasiła pożar dzikiego wysypiska w Jasienicy (gmina Tłuszcz). Na leśnej łące zastali pięć wymontowanych akumulatorów trakcyjnych, z których jeden uległ spaleniu.
Po ugaszeniu pożaru baterii, jak poinformowała straż pożarna, akumulatory, jak i wykorzystana w akcji woda, zostały przekazane urzędnikom gminy Tłuszcz w celu utylizacji. To nie koniec tej historii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukradli elektrycznego Hyundaia Ioniqa 5
I choć doniesienia o płonących samochodach elektrycznych rozpalały w ostatnim czasie wyobraźnię internautów, to sprawa ma jeszcze jeden wątek - kradzieży samochodów elektrycznych. Na początku lipca Bartłomiej Derski, dziennikarz piszący o energetyce i elektromobilności, poinformował, że w Warszawie skradziono jego redakcyjnego Hyundaia Ioniqa 5.
"Dziś o 12:41 (moment zagłuszenia dwóch niezależnych GPS) na Dolnym Mokotowie w Warszawie skradziono mi dość charakterystyczny samochód. Pewnie jest już w częściach, ale udostępniając możesz pomóc w próbie znalezienia złodziei i dziupli" - pisał 7 lipca na Facebooku. Dodał, że złodzieje zagłuszali dwa lokalizatory GPS, ale samochód wciąż wysyłał dane po sieci GSM. Potencjalnie samochód miał znaleźć się w okolicach Wołomina lub Wiązowny.
"Moje auto już rozebrane"
Po trzech tygodniach, gdy pojawiły się doniesienia o znalezionych niedaleko Wołomina bateriach aut elektrycznych i pożarze jednej z nich, opublikował link do tej informacji z podpisem: "jest być może ciąg dalszy tej historii". W rozmowie z money.pl przyznał: "tak, to może być moje auto".
Miał rację. Jeszcze tego samego dnia nasz rozmówca dodał, że ma kolejne informacje w swojej sprawie. Sąd postanowił tymczasowo aresztować pierwsze osoby w ramach postępowania przygotowawczego. Stołeczna policja opublikowała nagranie z dziupli, w której rozmontowywano na części Hyundaia Ioniqa 5. "Moje już rozebrane, ale zarzuty za jego kradzież także zostały przedstawione" - napisał na Twitterze.
Ukradzione baterie... ponownie ukradzione
Dodał również, co się stało ze skradzionymi bateriami, porzuconymi w lesie. "Strażacy odkryli 5 baterii, gdy zostali zawiadomieni o pożarze jednej z nich. Przyjechali, ugasili w ciągu 20 minut, wsadzili ją do wody i zdali wszystkie znalezione baterie gminie Tłuszcz, aby zajęła się "śmieciami". Na te śmieci składały się jedna częściowo spalona i cztery dobre baterie o szacunkowej wartości 100 tys. zł" - relacjonował Derski.
Dzisiaj zadzwoniłem do gminy Tłuszcz zapytać o ich los. Dowidziałem się, że wszystkie cztery dobre baterie zostały już ukradzione (ponownie), bo nikt ich w weekend nie zabezpieczył. Z punktu widzenia urzędników, były to śmieci - dodał.
Kradzieże samochodów. Najwięcej w Warszawie
Po kradzieży zwrócił się do Komendy Głównej Policji z prośbą o statystyki kradzieży aut elektrycznych koreańskich marek. Przekazał redakcji money.pl odpowiedź, którą uzyskał. "Z danych, które posiadamy, w policyjnym systemie w 2023 roku zarejestrowano jako utracone 13 pojazdów elektrycznych produkcji koreańskiej" - poinformowała Komenda Główna Policji, podkreślając, że nie jest to pełen obraz stanu faktycznego.
"Od lat, w przypadku przestępczości samochodowej jedną z głównych przyczyn tego procederu jest kradzież pojazdów na części i akcesoria samochodowe" - przypomniała policja.
Redakcja money.pl zwróciła się z kolei do Komendy Stołecznej Policji z pytaniami o kradzieże samochodów elektrycznych w Warszawie w 2023 r. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Stołeczni policjanci zwrócili uwagę, że system gromadzenia statystyk nie wyróżnia aut elektrycznych od tych z napędem konwencjonalnym.
Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar sprawdził, że w 2022 r. z powodu kradzieży z bazy CEPiK wyrejestrowano 6157 aut osobowych i dostawczych. Dla porównania, w 1999 r. było to ponad 71,5 tys. aut. Ze statystyk wynika, że najwięcej aut kradnie się w Warszawie i na Mazowszu. W ubiegłym roku niechlubne pierwsze miejsce w rankingu marek na celowniku samochodowych złodziei zajęła Toyota (781 skradzionych aut), kolejne trzy miejsca zajęły auta niemieckie: Audi (532 szt.), Volkswagen (415 szt.) i BMW (392 szt.). Tuż za podium znalazł się koreański Hyundai (389 szt.).
Z perspektywy kradzionych modeli wyraźniej widać, że złodzieje "gustują" w autach z Dalekiego Wschodu. Najczęściej kradzione modele w kraju to Hyundai Tucson (192 szt.), Fiat Ducato i Toyota Corolla (po 191 szt.) oraz Toyota RAV4 (185 szt.).
Kradną nie tylko auta. Nowa "moda" może dotrzeć nad Wisłę
Serwis autokult.pl pisał pod koniec lipca o nowym "trendzie", jakim są kradzieże kabli do ładowania aut elektrycznych i hybrydowych plug-in. Do takich kradzieży na szeroką skalę dochodzi już w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Przestępcy wykorzystują fakt, że wiele samochodów zostawianych jest na noc do ładowania na podjeździe.
"Złodzieje często odcinają kawałki, które łączą się z ładowarką i samochodem. Miedź trafia na złom, a kable są sprzedawane z zyskiem na rynku wtórnym. W Polsce nie słychać o przypadkach tego typu kradzieży, choć wraz z rozwojem elektromobilności można spodziewać się, że taka 'moda' dotrze również nad Wisłę" - czytamy.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl