Mijający tydzień upłynął pod znakiem podsumowania pierwszego roku rządów gabinetu Donalda Tuska i poświęconych temu konferencji. W środę minister infrastruktury Dariusz Klimczak (PSL), wraz z czterema wiceministrami, wyszedł na mównicę, by podsumować pierwszy rok pracy resortu pod hasłem #ToDopieroRok. Na liście osiągnięć wymieniał m.in. postępy w projekcie Centralnego Portu Komunikacyjnego i dalszy rozwój ruchu lotniczego.
To, co jest najważniejsze, że 65 proc. pasażerów to pasażerowie lotnisk regionalnych. Przełamaliśmy dominację Okęcia i stawiamy na decentralizację lotnisk - powiedział minister Klimczak.
Przełamanie dominacji? Zdumiewające słowa
W świetle oficjalnych i publicznie dostępnych danych te słowa są zdumiewające. Przełamanie dominacji Lotniska Chopina na warszawskim Okęciu, jest faktem już od 2007 r. - "Decentralizacja" polskiego rynku lotniczego to nie zasługa któregokolwiek z polskich rządów, tylko Unii Europejskiej i liberalizacji. Umożliwiła ona rozwój linii niskokosztowych z lotnisk regionalnych na całym kontynencie. To, że w 2024 r. jakikolwiek obecny minister wylicza to jako swój sukces, jest dość absurdalne - mówi money.pl Dominik Sipiński, redaktor naczelny ch-aviation i analityk Polityki Insight.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przyjrzeliśmy się statystykom Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC) od 1993 do 2023 r. To organ państwowy nadzorujący rynek lotniczy i publikujący co roku statystyki liczby odprawionych pasażerów i wykonanych operacji na wszystkich lotniskach użytku publicznego w Polsce.
W 1993 r. na mapie Polski, oprócz lotniska Warszawa-Okęcie, działało też siedem innych portów lotniczych - w Krakowie, Katowicach, Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu, Szczecinie i Rzeszowie. Wszystkie odprawiły łącznie nieco ponad 2,5 mln pasażerów, z czego aż 2,1 mln przypadło Warszawie.
Wejście do UE dodało Polsce skrzydeł
Był to czas, gdy podróże lotnicze nie były tak powszechne i dostępne jak dziś. W całym kraju odprawiono wówczas tyle pasażerów, ile obecnie tylko na lotnisku Wrocław-Strachowice i to w zaledwie pół roku. Dziś portów regionalnych jest dwa razy więcej, a łączna liczba pasażerów (wraz z Lotniskiem Chopina) przekracza ponad 50 mln podróżnych rocznie.
Przełomem dla rozwoju rynku lotniczego w Polsce było wejście naszego kraju do Unii Europejskiej 1 maja 2004 r. To wtedy na polski rynek weszły tzw. tanie linie lotnicze - Ryanair, Wizz Air, easyJet, a dzięki tańszym biletom i większej liczbie połączeń bezpośrednich Polacy zaczęli latać na masową skalę.
To właśnie tanie linie lotnicze są dziś pierwszym wyborem pasażerów odlatujących z polskich lotnisk. W 2023 r., według wyliczeń ULC, w ruchu międzynarodowym odprawiono łącznie ponad 41 mln podróżnych. Z tej liczby najwięcej skorzystało z usług Ryanaira (36,57 proc.) i Wizz Aira (25,44 proc.). Polskie Linie Lotnicze LOT znalazły się na trzecim miejscu (17,61 proc.). Udział czwartej w kolejności Lufthansy to już zaledwie 4,4 proc.
Oferta regionalnych portów lotniczych to zarówno rejsy dowozowe do hubu w Warszawie w ramach siatki połączeń przesiadkowych Polskich Linii Lotniczych LOT, jak również loty bezpośrednie tanich linii (tzw. point to point) na kierunkach emigracyjnych i turystycznych. Korzystają z nich także zagraniczni przewoźnicy, transportując pasażerów do swoich hubów (np. Frankfurt, Monachium, Amsterdam, Zurych) - zarówno na rejsy z przesiadką, jak i w charakterze bezpośrednim (również dla ruchu biznesowego).
Ekspert: 20 lat sukcesów i 20 lat wstydu
- Sama ta decentralizacja to oczywiście bardzo dobre zjawisko, bo Polska to duży kraj i lotniska regionalne zawsze będą odgrywały kluczową rolę w zapewnieniu łączności lotniczej dla miast wojewódzkich. Natomiast, jeśli popatrzeć na to zjawisko bardziej szczegółowo, to proces decentralizacji to 20 lat wstydu dla wszystkich kolejnych rządów, które nigdy nie miały żadnej spójnej strategii lotniczej dla całego kraju - ocenia Dominik Sipiński.
Wyjaśnia, że brak spójnej strategii na poziomie krajowym doprowadził "do często chaotycznej polityki lotniczej samorządów". - Efektem tego są przyznawane na oślep dopłaty dla tanich linii lotniczych - mówi nasz rozmówca.
Chodzi o tzw. dopłaty na promocję regionu. Samorządy wyłaniają w przetargu linię lotniczą, która otworzy połączenie na określonej trasie i otrzyma nierzadko wielomilionową dotację. Za co? Za umieszczenie informacji o polskim regionie na swojej stronie internetowej, w mediach społecznościowych czy magazynie pokładowym.
Głośno było na przykład o umowie samorządu województwa kujawsko-pomorskiego z Ryanairem na kwotę 33 mln zł. Kwotę tę otrzymał za promowanie regionu za sprawą lotów z bydgoskiego lotniska w ciągu 45 miesięcy od podpisania umowy.
Brak spójnej strategii dla lotnictwa
- Również obecny rząd wciąż nie przedstawił pomysłu na spójną, narodową politykę lotniczą dla tego strategicznego sektora, uwzględniającą CPK i lotniska regionalne oraz obejmującą niezbędne cele środowiskowe - zwraca uwagę nasz rozmówca.
Niestety, ale polska polityka lotnicza, za każdego rządu i również dla obecnego, jest podporządkowana ogólnikowym hasłom politycznym. Teraz rząd próbuje chwalić się 'decentralizacją', która absolutnie nie jest jego osiągnięciem. Równocześnie wykreśla z programu CPK łącznik lotniska z linią kolejową CMK do Krakowa i Katowic, która byłaby realnym krokiem w stronę bardziej przemyślanej regionalnej polityki lotniczej - kwituje Dominik Sipiński.
W piątek na Komitecie Stałym Rady Ministrów ma stanąć projekt Programu wieloletniego CPK (etap II) na lata 2024-2032. Określi on cele, zadania i zakres budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego oraz metody finansowania. Od 2032 r. ma on przejąć rolę hubu dla Polskich Linii Lotniczych LOT, którą dziś pełni Lotnisko Chopina. Dokument opisze także kierunki rozwoju sieci lotnisk regionalnych.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl