Jeszcze nie przeszedł w zapomnienie skandal wywołany usiłowaniem dyscyplinarnego zwolnienia naczelniczki poczty z Pacanowa - Agnieszki Głazek przez byłego już ministra KPRM Michała Cieślaka, a na Poczcie Polskiej pojawił się kolejny kryzys.
Tym razem nerwy puściły listonoszom. Domagają się od pracodawcy płacenia im za godziny nadliczbowe.
Dostają pracę kolegów, ale niepłatną
- Mało kto wie, jak rzeczywiście wygląda praca listonosza. Ludzie kojarzą ten zawód z wesołym spacerowaniem i wrzucaniem pocztówek i awizo do skrzynek. W praktyce to bardziej skomplikowane - opisuje pan Bartosz, listonosz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według jego relacji listonosze zaczynają pracę ok. godz. 7 rano od przyjęcia "wymiany". - Różnie to wygląda w różnych urzędach. U mnie przyjeżdża furgonetka z pewną liczbą pocztowych worków i "kaset" z listami, paczkami, gazetami, itd. - opisuje listonosz.
Listonosze zabierają przesyłki z rampy, rozpakowują worki, dzielą przesyłki na rejony. O godz. 10 idą lub jadą w rejon. Po powrocie do urzędu mają jeszcze mnóstwo papierkowej roboty.
Według pana Bartosza, praca byłaby jeszcze "do ogarnięcia", gdyby nie "rozbiórki". Polega na tym, że jeśli w jakimś rejonie nie ma listonosza (urlopy, wakaty, choroby), to dzieli się ten rejon pomiędzy innych listonoszy.
Za pracę na "rozbiórce" nie dostaje się jednak dodatkowych pieniędzy. Jest traktowana jako praca w "godzinach", co przy zadaniowym czasie pracy jest niedopuszczalne, ale trudne do uchwycenia. - Jeśli naczelnik nie boi się zaraportować do centrali nadgodzin, to dostajemy po 100-200 zł premii - opowiada listonosz.
Według pana Bartosza listonosze nie znają zwykle rejonu z "rozbiórek" i praca w nowym terenie jest dla nich znacznie trudniejsza. - Mamy pieniądze, emerytury, listy sądowe, komornicze. To nie są tylko pocztówki. To są poważne sprawy, a za błędy dość sporo płacimy z własnej kieszeni - przypomina listonosz.
Według niego pół biedy, jeśli "rozbiórka" jest tylko jedna, ale tak prawie nigdy się nie zdarza. Często brakuje połowy listonoszy w urzędzie.
Pracujesz szybko? Tracisz
Sprawa nadgodzin jest dość skomplikowana, bo listonosze pracują w zadaniowym czasie pracy. Taki tryb jest stosowany wówczas, gdy pracodawca nie ma możliwości skontrolowania i ewidencjonowania pracy pracownika. Listonosze są więc rozliczani z wykonania powierzonych im zadań, a nie z czasu, jaki na to poświęcili.
Warto przypomnieć, że do tej pory normy czasu pracy były na Poczcie Polskiej w stosunku do listonoszy ustalane na podstawie cyklicznego badania obciążenia pracą. W oparciu o wyniki tego badania pracodawca w jednych urzędach pocztowych zwiększał, a w innych zmniejszał zatrudnienie.
- Każde dodatkowe zadanie, które jest powierzane listonoszowi ponad to, co ma standardowo do wykonania, to są już godziny nadliczbowe, nieżalenie od czasu poświęconego na jego wykonanie – uważa Piotr Saugut, przewodniczący NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej.
Związkowiec przypomina, że na Poczcie Polskiej są listonosze zarówno bardzo młodzi, jak i po 60. roku życia. Ich efektywność jest bardzo różna, dlatego są rozliczani z wykonanych zadań, a nie z czasu pracy.
Tymczasem zarząd spółki uważa, że skoro są niedobory kadrowe, absencje urlopowe czy chorobowe, to może dzielić pracę nieobecnych kolegów lub wakaty wśród osób pracujących, nie płacąc im za to dodatkowo.
Związkowcy ślą skargi
Związkowcy z NSZZ Listonoszy PP uznali, że niepłacenie nadgodzin jest dużym nadużyciem i napisali już dwie skargi do Okręgowej Inspekcji Pracy w Gorzowie Wielkopolskim. Odbyły się (w tym roku) dwie kontrole w urzędach pocztowych. Wykazały one istotne braki w dokumentacji kadrowej.
Żaden z listonoszy w kontrolowanych placówkach nie miał wpisanego wymiaru ani liczby wykonywanych zdań, ani też katalogu punktów (adresów), które musi obsłużyć w ramach swojej umowy. Ponadto to pracownicy poczty rozdzielały pracę pomiędzy listonoszy i ustalali im godziny pracy, co przy zdaniowym czasie pracy jest niedopuszczalne.
Naczelnicy placówek pocztowych zostali pouczeni o uchybieniach i wezwani do ich naprawienia, ale – według naszego rozmówcy - dalej robili swoje. - Miesiąc temu dostaliśmy pismo z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gorzowie Wielkopolskim, że problem jest ogólnokrajowy i że kierują sprawę do Głównego Inspektoratu Pracy w Warszawie – opowiada Saugut.
Bogumił Nowicki, przewodniczący NSZZ "Solidarność" Pracowników Poczty Polskiej, przyznaje, że problem jest faktycznie ogólnokrajowy i bardzo poważny. Jego zdaniem, pracodawca nie tylko ignoruje zalecenia inspektorów pracy, ale też związkowców. Dotychczasowe rozmowy z przedstawicielami kierownictwa nie przyniosły żadnych efektów. Poza jednym.
Mianowicie, Centrum Kadr i Szkoleń Poczty Polskiej wpadło niedawno na pomysł, aby naczelnicy urzędów pocztowych zaczęli obowiązkowo wypełniać nowo utworzony "Arkusz Analizy Czasu Pracy Służby Doręczeń".
– To jest absurdalne narzędzie, które spowoduje, że w celu zewidencjonowania pracy listonoszy, naczelnicy będą musieli pracować teraz po 14 godzin dziennie – ocenia nasz rozmówca.
Dodaje, że ktoś, kto wymyślił ten formularz, nie zdaje sobie najwyraźniej sprawy, że na jednego listonosza przypada dziś po 2-2,5 tys. punktów do obsłużenia. Naczelnikom więc trzeba będzie też zacząć płacić nadgodziny.
W oficjalnym stanowisku z 3 sierpnia br. pocztowa "Solidarność" napisała:
Niewypłacanie listonoszom wynagrodzenia za wykonywanie dodatkowych zadań w postaci rozbiórek rejonów doręczeń za miesiąc lipiec br. spowoduje, że wystąpimy do wszystkich Okręgowych Inspektoratów Państwowej Inspekcji Pracy z wnioskiem o przeprowadzenie postępowania dotyczącego łamania prawa pracy w Poczcie Polskiej SA, wobec wielotysięcznej grupy pracowników.
Poczta: płacimy nadgodziny
Nowicki nie ukrywa, że spór z pracodawcą o nadgodziny dla listonoszy zaognił się. Dotychczasowe rozmowy utknęły w martwym punkcie. Obie strony sporu wyznaczyły sobie na przyszły tydzień rozmowy ostatniej szansy. Jeśli i one nie przyniosą rezultatu – to jak informuje Bogumił Nowicki – "przemówią działa, a właściwie ulica".
Pocztowa "Solidarność" nie wyklucza, że pocztowcy jesienią zorganizują ogólnopolską akcję protestacyjną.
Zarząd Poczty Polskiej stanowczo jednak zaprzecza, by nie płacił nadgodzin listonoszom. "Tylko w pierwszym półroczu tego roku wypłacono wynagrodzenie za pracę w godzinach nadliczbowych w liczbie 451 198 godzin" – czytamy w komunikacie prasowym biura prasowego Poczty Polskiej.
Jak podkreśla rzecznik prasowy Poczty Polskiej Daniel Witkowski, nie inaczej jest w Lubuskiem. "Listonosze z Gorzowa Wlkp. otrzymali wynagrodzenie za 32 647 godz. zaliczone jako godziny nadliczbowe" – czytamy w mailu z biura prasowego PP.
"Poczta Polska podejmuje działania, które mają na celu przede wszystkim równe traktowanie w zatrudnieniu pracowników na podstawie przepisów prawa pracy" – podkreśla rzecznik.
Poczta Polska - ceny
Usługi pocztowe w Polsce - według badania zleconego przez Deutsche Post - należą do jednych z najdroższych w Europie.
Przeciętny mieszkaniec naszego kraju na wysłanie jednego standardowego listu musi pracować ponad 7 minut, podczas gdy Europejczyk musi pracować na ten cel średnio 4,4 minuty. Za nadanie listu musimy zapłacić już o 41 proc. więcej niż przed pięcioma laty.
Na Poczcie Polskiej pracuje ok. 22 tysięcy listonoszy.
Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl