Tym, co finansowo pogrąża Pocztę Polską, jest konieczność utrzymania sieci placówek w całej Polsce i świadczenia usług na tym samym poziomie przy ruchliwej ulicy w mieście, co i w niewielkiej gminie gdzieś na krańcach kraju. Nie trzeba dużej wyobraźni, by mieć świadomość, że gdy chodzi o efekt finansowy, to dwie zupełnie różne sprawy. O ile każda prywatna firma zamknęłaby działalność tam, gdzie więcej dokłada niż na koniec wyjmuje, to PP nie może spakować klaserów w pudełka, zdjąć szyldu i zniknąć z "nierentownej" lokalizacji.
W związku ze swoją rolą – wykonawcy usług powszechnych – PP musi działać w każdej gminie i wszędzie oferować te same usługi. Tylko w zeszłym roku straty wynikające z konieczności działania na "najmniej perspektywicznych" rynkach wyniosły pół miliarda złotych. Aby wyjść na finansową prostą, PP rozważa duże zwolnienia. Jak można się domyślić, zaprotestowały związki zawodowe. Rzadko się zdarza, by utworzyły wspólny front – a tak było tym razem.
Skoro nie redukcja zatrudnienia, to gdzie szukać oszczędności? "Rzeczpospolita" ustaliła, że Ministerstwo Aktywów Państwowych pracuje nad nowelizacją prawa pocztowego. Szczegóły są niejawne, ale wiceminister Andrzej Śliwka w piśmie do pocztowej "Solidarności" zapewnił, że ustawa ma zagwarantować operatorowi wyznaczonemu (a taki status ma PP) rentowność usług powszechnych. Czy dla klientów musi to oznaczać wyższe ceny usług? Niekoniecznie. "Rz" dotarła do informacji, że w nowym modelu państwo miałoby dopłacać do tych usług.
"Rz" przytacza ciekawe liczby. Otóż PP zatrudnia w całym kraju 20 tys. listonoszy i 50 tys. innych pracowników. Tym samym aż 70 proc. kosztów spółki to wynagrodzenia. Tymczasem z usług poczty korzystamy coraz rzadziej i często wybieramy najtańsze usługi, na realizacji których firma niewiele zarabia. Do realizacji tych z lepsza marżą (np. doręczenia paczek) wybieramy głównie firmy prywatne. Nie dziwmy się więc, że gdy już coś "załatwiamy" przy okienku pocztowym, na sam koniec pracownik poczty zachęca do skorzystania z innych usług ("Może gazetę do tego? Kalendarz? Długopis? Ubezpieczenie domu?"). Pracownicy robią co mogą, by na koniec dnia w kasie były pieniądze.