Pierwszy miesiąc sprzedaży zamknięty, czas na wyliczenia. Do 25 lutego firmy mają czas, by zapłacić pierwszą ratę z tytułu podatku cukrowego - podatku od napojów słodzonych, które wyprodukowały i sprzedały w styczniu tego roku. Spóźnienie jest srogo karane. Dodatkowa opłata warta jest 50 proc. tego, co przedsiębiorca powinien był zapłacić.
I to właśnie 25 lutego premier Mateusz Morawiecki, minister finansów Tadeusz Kościński oraz minister zdrowia Adam Niedzielski będą już wstępnie wiedzieć, jak podatek cukrowy funkcjonuje. W ciągu roku do Narodowego Funduszu Zdrowia (bo to jego budżet powiększa w większości opłata) ma trafić około 3 mld zł. To około 250 mln zł miesięcznie.
Wyższe wpływy oznaczałyby totalną klęskę rozwiązania (lub spory błąd w obliczeniach). Najprawdopodobniej oznaczałoby to jednak, że Polacy kupowali o wiele więcej słodzonych napojów niż zakładali twórcy projektu z Ministerstwa Zdrowia. Mniejsze wpływy dowodziłyby z kolei, że Polacy odstawili część słodzonych napojów lub producenci zmienili ich skład. A to byłby sygnał, że opłata działa.
Jak tłumaczy w rozmowie z money.pl rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz, na podsumowanie pełnych efektów wprowadzenia opłaty cukrowej będzie trzeba poczekać. Z dwóch powodów: po pierwsze, przez krótki czas funkcjonowania; po drugie, wyzwaniem analitycznym jest epidemia koronawirusa. Sama w sobie dość znacznie zmienia sposób życia. Stąd całościowej analizy należy się spodziewać dopiero po dłuższym czasie.
Tymczasem eksperci już sugerują, że w przyszłości podatek cukrowy może zmienić się po prostu w opłatę zdrowotną. Na listę droższych produktów trafiać mogą wszystkie, które eksperci żywienia określą jako niezdrowe.
Choć Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że nie pracuje nad żadnymi nowościami w tym aspekcie. - W tej chwili nie trwają żadne prace nad rozszerzeniem opłaty cukrowej - deklaruje Wojciech Andrusiewicz.
Światowa Organizacja Zdrowia na razie wskazuje, że opodatkowanie słodkich napojów jest najbardziej efektywne. Dlaczego? Bo - jak podkreśla WHO - dostarczają sporej dawki cukru zupełnie niepostrzeżenie. I jak wskazuje Światowa Organizacja Zdrowia, podniesienie ceny o 20 proc. może skutkować zmniejszeniem spożycia również o 20 proc. Są to jednak zalecenia, które dość łatwo przenieść na inne produkty.
To może być początek
- Nie mam wątpliwości, że i Polska, i pozostałe kraje Unii Europejskiej oraz świata będą z czasem szły w kierunku wprowadzania opłat zdrowotnych, którymi objęte będą pewne kategorie produktów. Im więcej dowodów naukowych będzie na potwierdzenie ich działania, tym więcej rozwiązań może się pojawić - mówi money.pl Piotr Arak, szef Polskiego Instytutu Ekonomicznego. I przypomina, że od kiedy istnieją naukowe dowody na szkodliwość papierosów i alkoholu, nikt nie kwestionuje sensu istnienia akcyzy na takie produkty. A to właśnie jest już istniejąca namiastka "podatku zdrowotnego".
- Kluczowe jest jednak, by tego typu działania nie miały charakteru fiskalnego, a wpływy z tego tytułu nie powiększały bezpośrednio budżetu. Środki te powinny być kierowane za to bezpośrednio na służbę zdrowia - dodaje.
I wskazuje wprost, że funkcjonująca w Polsce opłata cukrowa ma pewien potencjał rozwoju - może dotykać innych produktów (jak np. słodyczy lub wszystkich produktów zawierających cukier). Może też być na przykład rozwinięta o grupę produktów z większą zawartością soli. A wtedy pod lupę trafią słone przekąski.
Jednocześnie kierunek zmian może być inny - produkty określane jako zdrowe mogą być niemal całkowicie wyłączane z opodatkowania (np. VAT). Taki los mógłby spotkać wszystkie warzywa i owoce. Podobny mógłby spotkać na przykład wodę butelkowaną - jako zdrowszą alternatywę. Ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego wskazuje, że takie przesunięcia uzasadniałaby również epidemia - służba zdrowia ponosi większe wydatki na tym polu, mogłaby być odciążona na innym (np. w leczeniu cukrzycy, czy chorób powiązanych z otyłością).
- Polska ma problem otyłości wśród dzieci i dorosłych, a opłaty cukrowe i ich odpowiedniki są mechanizmem zmniejszającym spożycie produktów niezdrowych. Odpowiednia polityka fiskalna kraju może służyć jako rozwiązanie wspierające działania prozdrowotne. Mamy na to dostatecznie dużo dowodów. Albo dzieje się to przez wyższą cenę, albo dzieje się to przez zmiany składu, możliwości są zatem dwie - przekonuje Piotr Arak.
- To są tematy, które w całej Europie będą się pojawiały w najbliższych latach. To jest naturalny trend i sądzę, że w Polsce też takie dyskusje będziemy obserwować, choć nigdy nic nie jest przesądzone - tłumaczy dyrektor PIE.
Jest jednak przekonany, że nie wydarzy się to wcześniej niż za trzy, może nawet pięć lat. To zdaniem Piotra Araka będzie optymalny czas na pierwsze wnioski dotyczące wpływu opłaty cukrowej na Polaków.
Podatek od mięsa?
Jak wskazuje w rozmowie z money.pl analityk banku Credit Agricole Jakub Olipra, ewentualny podatek zdrowotny mógłby być powiększony o podatek od mięsa.
- Na świecie od dłuższego czasu toczy się dyskusja na temat większego opodatkowania hodowli i produkcji mięsa. Wciąż są to rozmowy, dyskusje, które jednak z każdym kolejnym rokiem wchodzą na wyższy poziom szczegółowości. Wydaje się, że niebawem pojawią pierwsze kraje, które spróbują takiej legislacji - mówi. I dodaje, że w ciągu najbliższych lat Polska tej debaty nie uniknie.
Wskazuje jednocześnie, że najwcześniej pełne dane dotyczące spadku spożycia cukru - a zatem efektów wprowadzenia opłaty - należy spodziewać się pod koniec przyszłego roku.
Wtedy Główny Urząd Statystyczny będzie aktualizował tzw. koszyki inflacyjne, z których będzie można wywnioskować, czy Polacy w sklepach wciąż kupują tyle samo napojów słodzonych. I jak mówi - na razie dostępne są tylko analizy międzynarodowe. Te zwykle pojawiały się po trzech latach od istnienia danej opłaty.
Działanie podatków tego typu sprawdzili badacze z londyńskiego The Institute for Fiscal Studies - instytutu badań ekonomicznych z Wielkiej Brytanii.
Z analiz wynika, że opłaty tego typu pojawiły się do połowy 2019 roku (to ostatnie zbiorcze dane) w około 50 jurysdykcjach podatkowych, czyli w tylu krajach, ale również niektórych regionach, które same mogą decydować o podatkach (to np. poszczególne stany USA czy części Hiszpanii). Z tego w 11 były prowadzone badania wpływu podatku na spożycie napojów słodzonych. Na bazie 27 mniejszych raportów powstał jeden zbiorczy.
Wnioski? Większość potwierdza, że wprowadzenie opłaty cukrowej zredukowało spożycie napojów słodzonych. I większość wskazuje, że stało się to przez podniesienie ceny produktów. Największy skok zaobserwowano np. w amerykańskiej Filadelfii, w której cały podatek wpadł do ceny. Przy kasie klienci musieli płacić o wiele więcej. Podwyżka cen o 34 proc. spowodowała spadek spożycia o około 40 proc.
W Meksyku podwyżka cen o 15 proc. spowodowała spadek spożycia o około 4 - 12 proc. Wpływ podatku na spożycie słodkich napojów odnotowano we Francji, Chile, hiszpańskiej Katalonii czy stanie Waszyngton w USA.
W Polsce podwyżka cen w niektórych kategoriach produktów wynosiła sporo powyżej 40 proc.
Co ciekawe, premier Mateusz Morawiecki w podwyżkach cen akurat tej grupy produktów nie widzi nic złego. - Cukier jest niezdrową rzeczą. Później ludzie chorują na nowotwory czy choroby serca - tłumaczył szef rządu podczas jednej z sesji pytań i odpowiedzi z internautami. I sam niejako zostawił otwartą furtkę: cukier jest przecież nie tylko w napojach.