W ostatni czwartek podczas konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że wszystkie osoby, które będą przyjeżdżały do Polski transportem zorganizowanym, będą miały obowiązkową 10-dniową kwarantannę.
- Każdy, kto będzie wyłamywał się z obostrzeń dotychczasowych i obecnie wprowadzanych, bierze na siebie ogromną odpowiedzialność za życie i zdrowie nie tylko swoje, ale też swoich bliskich, osób ze swojego otoczenia – powiedział Niedzielski.
Trwają spekulacje, kogo obejmą restrykcje
Wypowiedź ta wywołała niepokój i żywą dyskusję zarówno wśród organizatorów wyjazdów zagranicznych, jak i podróżnych. Była na tyle nieprecyzyjna i ogólna, że zaczęły mnożyć się różne teorie, kogo nowy zakaz obejmie.
Chcieliśmy ustalić, czy jest to zapowiedź równoznaczna z zamknięciem granic i przywróceniem na nich 28 grudnia kontroli granicznych.
Zapytane o to Ministerstwo Zdrowia uchyliło się jednak od odpowiedzi. Biuro prasowe resortu napisało krótko, że projekt rozporządzenia jest dopiero w przygotowaniu i będzie wkrótce przekazany do konsultacji społecznych.
Tymczasem na stronach Straży Granicznej pojawił się w czwartek komunikat, że wszyscy obywatele naszego kraju oraz ich cudzoziemscy małżonkowie są po powrocie do kraju zwolnieni z obowiązku kwarantanny bez względu na to, skąd wracają do Polski.
Nowe przepisy ten przywilej jednak uchylą. Jak ustalił money.pl, wyegzekwowanie nowego prawa, nawet przy otwartych granicach i braku na nich kontroli, nie musi być dla rządu trudne. Wszystko zależy od tego, jak ministerstwo zdefiniuje pojęcie "transportu zorganizowanego".
Teoretycznie transport zorganizowany to taki, który ktoś inny nam go organizuje. Nieważne, czy korzystamy z samolotu, pociągu, autokaru czy cudzego prywatnego samochodu.
W praktyce może to wyglądać tak, że nowy przepis ograniczy się do organizatorów wyjazdów (czyli przewoźników i biur podróży). Będą oni musieli dostarczyć do sanepidu listy uczestników podróży lub imprezy i na tej podstawie inspektorzy nałożą na te osoby przymusową izolację.
Branża i klienci zdezorientowani
- Naprawdę nie wiemy, jak to wszystko ma funkcjonować. Czy kwarantannę po powrocie z imprez zimowych będą mieli wszyscy pasażerowie samolotów i autokarów? – zastanawia się Andrzej Kindler, wiceprezes Polskiej Izby Turystyki.
Dodaje, że decyzja rządu była dla nich kompletnym zaskoczeniem. Jeszcze miesiąc temu premier Mateusz Morawiecki zapewniał publicznie, że narodowa kwarantanna zostanie wprowadzona, dopiero gdy wskaźnik zakażeń przekroczy 27 tys. osób na dobę. Teraz mamy 12 tys. zakażonych na dobę, a mimo to wprowadzono restrykcje.
Według wiceprezesa Kindlera wprowadzenie obowiązkowej kwarantanny spowodowało totalny chaos na rynku transportowym i turystycznym.
- To nie jest przemyślana decyzja. Mamy odczucie, że została ona wprowadzona tylko po to, aby pokazać hotelarzom z południa Polski, że w tym roku nie będzie nart ani w Polsce, ani poza nią. Nikt nie zarobi w tym sezonie zimowym – podkreśla nasz rozmówca i dodaje, że zarówno hotelarze, jak i biura podroży dosłownie walczą teraz o życie.
Na razie jednak biura podróży z żadnych imprez zagranicznych po 28 grudnia się nie wycofują. Twierdzą, że nie mają ku temu żadnych prawnych podstaw. Granice państwowe nie zostały zamknięte, nie ma też zapowiedzi wprowadzenia stanu wyjątkowego.
- Wysłaliśmy już pieniądze liniom lotniczym oraz zagranicznym kontrahentom – mówi Marcin Małysz, dyrektor produktu w biurze podróży Exim Tours.
Jak podkreśla, większość klientów, rezerwując wycieczki zagraniczne, miała świadomość, że mogą pojawić się komplikacje. Wliczali też w to ryzyko kwarantanny po powrocie. Ale nie wszyscy.
– Niektórzy pytają nas o możliwość przesunięcia terminów wyjazdu lub wydłużenie go tak, by wrócić do Polski po 17 stycznia, czyli już po narodowej kwarantannie – informuje Małysz.
Jak mówi, biuro stara się elastycznie reagować na każdą taką prośbę, o ile warunki umowy zakupu biletu lotniczego oraz z zagranicznym hotelarzem na to pozwalają.
Rząd uchyla się od odpowiedzialności
- Okres świąteczno-noworoczny oraz ferii zimowych dawał nam szansę na odbicie się i zarobek. Teraz szanse te stopniały praktycznie do zera – ocenia Marcin Małysz i dodaje, że przymusowa kwarantanna na pewno odstraszy część klientów od wyjazdów.
- Skoro rząd skupował znicze i chryzantemy po zamknięciu cmentarzy, to może kupi też od nas bilety lotnicze i miejsca w hotelach? – pyta gorzko.
Podkreśla, że 40 mld zł, które wicepremier Jarosław Gowin określił jako pomoc dla turystyki i branż pokrewnych, się rozmyło. Prezydent dopiero kilka dni temu podpisał tarczę 6.0, która zwalania część firm ze składek do ZUS za lipiec-wrzesień.
- Do czasu wejścia w życie rozporządzenia wiele może się jeszcze zmienić. Było już tak nieraz w czasie tej pandemii, dlatego niczego nie odwołujemy – mówi z kolei Piotr Henicz, wiceprezes największego biura turystycznego w kraju - Itaki.
Również klienci biur podróży czekają w napięciu na rozwój zdarzeń.
- Odnosimy wrażenie, że to dla nich jest spore zaskoczenie. Na razie nie podejmują jednak żadnych decyzji. Mają pytania i szukają informacji – komentuje Klaudyna Fudała, rzecznik prasowy portalu wakacje.pl.
Jednak część z nich już zmienia środki transportu. Zamiast autokarami czy samolotami z Polski dojadą na miejsce lub do zagranicznego lotniska prywatnymi samochodami lub blablacarami.