Na razie zatwierdzona podwyżka dotyczy jednego tzw. sprzedawcy z urzędu – spółki Tauron Sprzedaż.
- Od 1 stycznia 2020 roku łączny średni wzrost na rachunku klientów detalicznych obsługiwanych kompleksowo (sprzedaż i dystrybucja) przez Tauron wyniesie ok. 12 proc. w stosunku do roku 2019, czyli nie więcej niż 9 złotych miesięcznie – podał URE.
Inni sprzedawcy zaproponowali bardziej spektakularne podwyżki, na co Urząd nie wyraził zgody i zagroził firmom zamrożeniem ich cenników na poziomie z połowy 2018 roku. To z kolei oznaczałoby dla nich potężne straty – bo ceny prądu na rynku rosną od dawna.
Obejrzyj też: Ceny prądu. Rząd chciałby je "zamrozić w ogóle"
Wydaje się, że owe 12 proc. przekładające się na średnio 9 złotych miesięcznie to górny pułap tego, na co jest w stanie zgodzić się rząd. Pozostałe firmy (PGE, Enea oraz Energa) mają 14 dni na zaproponowanie nowych cenników i uzyskanie akceptacji URE.
Sasin i tak deklaruje, że „rząd zaproponuje w najbliższym czasie rozwiązania ustawowe, które ustanowią rekompensaty dla indywidualnych odbiorców energii elektrycznej.
- Tak jak wcześniej zapowiadaliśmy, polskie rodziny nie poniosą finansowych konsekwencji wzrostu cen energii elektrycznej – mówi minister, cytowany przez PAP.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl