Przedstawiciele warszawskiego ratusza od kilku dni alarmują o kilkusetprocentowych podwyżkach cen gazu dla miejskich placówek. Ursynowska przychodnia od stycznia zapłaci 880 tys. złotych rocznie, choć jeszcze w tym roku jej rachunek za 12 miesięcy opiewał na kwotę 112 tys. złotych - poinformowała wiceprezydentka Warszawy Renata Kaznowska.
PGNiG tłumaczy się z ofert
PGNiG w odpowiedzi na pytania money.pl tłumaczy, że cena ta jest następstwem obowiązujących stawek za paliwo gazowe w danym dniu na Towarowej Giełdzie Energii (TGE). Spółka podkreśla, że składała ofertę w czasie szczytu giełdowych notowań.
"Warto również zauważyć, że oferty były wybierane w trybie konkurencyjnym i oferta PGNiG była najniższa ze wszystkich" - zwraca uwagę Departament Komunikacji PGNiG w odpowiedzi na nasze pytania (nikt nie podpisał się pod odpowiedzią).
Odbiorcy instytucjonalni (do których zaliczają się m.in. placówki medyczne) kupują gaz od spółki na zasadach rynkowych na podstawie cenników i ofert "opartych o rachunek ekonomiczny". Ma to związek z orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości UE z 10 września 2015 roku, który wyłączył takie podmioty z obowiązku taryfowania, w przeciwieństwie do odbiorców indywidualnych.
Gigant natomiast podkreśla, że nie miał nic wspólnego z podwyżką cen gazu dla ZGN Warszawa-Włochy. Renata Kaznowska poinformowała, że mieszkańcy budynków zarządzanych przez ten ZGN od nowego roku będą płacić więcej o 980 proc. W przełożeniu na konkretne liczby daje to wzrost z obecnych 231 złotych do 1500 złotych. Nie obejmie ich też tzw. tarcza antyinflacyjna, gdyż nie mają indywidualnych umów z dostawcą.
"Nasza firma nie składała oferty w przedmiotowym przetargu. Jak widać jednak na tym przykładzie, nie tylko PGNiG, ale i inne prywatne podmioty są zmuszone do oferowania wyższych cen wynikających z sytuacji na otwartym rynku gazu" - zwraca uwagę biuro prasowe.
Ceny narzuca sytuacja rynkowa
W odpowiedzi przedstawiciele biura zaznaczają, że PGNiG Obrót Detaliczny jest spółką prawa handlowego, a to narzuca zasady funkcjonowania. Dlatego też firma w ofercie musi "uwzględniać cenę, po jakiej może gaz zakupić, aby móc go następnie odsprzedać klientom".
"Spółka nie może oferować sprzedaży paliwa gazowego poniżej kosztów zakupu, a podstawowym źródłem zaopatrzenia PGNiG Obrót Detaliczny jest właśnie Towarowa Giełda Energii" - czytamy w odpowiedzi.
Jeżeli chodzi o klientów instytucjonalnych, to PGNiG opiera swoje ceny o bieżącą sytuację rynkową. Wpływ na nie mają m.in. notowania gazu na TGE, a te w ostatnim czasie "osiągają historycznie wysokie poziomy".
21 grudnia 2021 roku cena gazu (spot) na TGE była wyższa o blisko 750 proc. w porównaniu z ceną sprzed 12 miesięcy. A gdyby porównać ją z ceną z 21 grudnia 2019 roku, to wychodzi, że cena wzrosła o blisko 1000 proc. "Wzrost cen na TGE przekłada się wprost na wzrost cen dla klientów końcowych PGNiG Obrót Detaliczny" - czytamy.
Wszystkiemu winny jest Gazprom
PGNiG kończy swoją odpowiedź stwierdzeniem, że nie ma wpływu na wzrosty cen gazu na giełdach europejskich, gdyż te wynikają głównie z wysokiego zapotrzebowania na gaz oraz działań Gazpromu. Spółka rosyjska ogranicza tranzyt błękitnego paliwa w kierunku Starego Kontynentu.
Na problemy Europy nakładają się też niskie zapasy gazu w europejskich magazynach. Taka sytuacja także wzmaga niepewność rynku.
"PGNiG Obrót Detaliczny z uwagą obserwuje dynamiczną sytuację na rynkach obrotu gazem ziemnym i podejmuje wszelkie dostępne działania, aby zmniejszyć wpływ rosnących kosztów zakupu paliwa gazowego na ceny sprzedaży dla klientów. Jednak, podobnie jak inni sprzedawcy, Spółka jest zmuszona dostosować ceny sprzedaży do rosnących kosztów zakupu gazu ziemnego" - pisze PGNiG.