Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Podwyżki w budżetówce. Jest nowa propozycja ministry pracy

611
Podziel się:

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, szefowa resortu rodziny, pracy i polityki społecznej, chce, by pensje w budżetówce wzrosły w przyszłym roku o 7,8 proc. To blisko dwa razy więcej niż proponuje resort finansów - ustalił money.pl. Dziemianowicz-Bąk wysłała w środę pismo do KPRM ze swoim stanowiskiem w tej sprawie przed dzisiejszą Radą Ministrów.

Podwyżki w budżetówce. Jest nowa propozycja ministry pracy
Minister pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk chce, żeby podwyżki dla budżetówki były większe niż planuje Ministerstwo Finansów (East News, Krzysztof Kaniewski/REPORTER)

Rząd ma w czwartek dyskutować w sprawie ustalenia wskaźnika podwyżek płac w budżetówce oraz propozycji płacy minimalnej.  

Podwyżki w budżetówce. Dwie propozycje

Jak słyszymy od rozmówcy związanego z Lewicą, zdaniem szefowej resortu rodziny i pracy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, pensje dla budżetówki powinny procentowo rosnąć podobnie jak płaca minimalna, stąd propozycja podwyżki o 7,8 proc. - Ta propozycja to także efekt wsłuchania się w postulaty strony związkowej, ale warto zwrócić uwagę, że to o połowę mniej niż chcą związki - zauważa nasz rozmówca. Dziemianowicz-Bąk wychodzi z taką propozycją w kontrze do resortu finansów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Kto rządzi w strefie euro? Eksperci o przyszłości NBP i RPP

Ministerstwo Finansów bowiem wyszło z własną propozycją podwyższenia płac w przyszłym roku o 4,1 proc., czyli tyle, ile wynosi prognozowana na przyszły rok inflacja (to także wzrost zgodny z ustawowym minimum). Z kolei związkowcy w Radzie Dialogu Społecznego chcą, by pensje w budżetówce wzrosły o 15 proc.

Przy okazji, to niejedyna różnica zdań w rządzie - w sprawie płacy minimalnej MF proponuje najniższy możliwy ustawowo wzrost tej pensji, która miałaby wynieść w przyszłym roku 4595 zł, z kolei resort rodziny i pracy liczy nieco inaczej i wskazuje, że powinno to być 4626 zł. Propozycja resortu finansów oznacza wzrost o 6,8 proc., a resortu rodziny o 7,6 proc. 

Stanowisko rządu w obu sprawach jest istotne, bo to z nim gabinet Tuska pójdzie do Rady Dialogu Społecznego. Nie można wykluczyć, że propozycja MF wskaźnika podwyżki w budżetówce o 4,1 proc. jest wyjściowa, ze świadomością, że w trakcie negocjacji będzie trzeba ją podnieść. 

Rządowe tarcia dot. podwyżek dla budżetówki? Ofensywa Lewicy

Propozycja lewicowej minister ma podwójny kontekst. Po pierwsze, widać, że sprawy płacowe kolejny raz mogą wywołać nieporozumienia lub nawet spór w rządzie. Niedawno minister rodziny i pracy dość niespodziewanie wyszła z deklaracją dotyczącą docelowego wzrostu pensji minimalnej jako 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. To natychmiast zostało zinterpretowane jako podwyżka tej pensji do prawie 4900 zł, czyli wzrost o 10 proc.

Niedługo po tym premier Donald Tusk uciął temat i stwierdził, że wzrost będzie, ale o 5 proc. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk próbowała załagodzić sprawę, tłumacząc, że miała na myśli unijną dyrektywę o minimalnych wynagrodzeniach, którą trzeba będzie wdrożyć do listopada i określić tzw. wartości referencyjne takiej płacy. Podkreślała przy tym, że to propozycja na przyszłość. Mimo wszystko mieliśmy kilka dni komunikacyjnego zamieszania w tej sprawie.

Po drugie, propozycja, z którą teraz wychodzi szefowa resortu pracy, to kolejny aspekt, w którym Lewica - mocno poobijana po ostatnich wyborach europejskich - zamierza ostrzej upominać się o realizację swoich propozycji programowych. Propozycja złożona przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk jest w otwartej kontrze do tego, co proponuje minister finansów Andrzej Domański, a to oznacza, że na rządzie może dojść do "próby sił" pomiędzy obojgiem ministrów. Tym bardziej że mowa o przyszłorocznym budżecie, który - w przeciwieństwie do tegorocznego, odziedziczonego po rządzie Mateusza Morawieckiego - będzie w całości skonstruowany przez obecną ekipę rządzącą. A zwłaszcza ministra Domańskiego, który może stawiać tamę kosztownym pomysłom koalicjantów.

Lewica przyjęła podobnie konfrontacyjną postawę w przypadku szykowanej ustawy o związkach partnerskich. Ministra ds. równości Katarzyna Kotula chce, by był to projekt rządowy, ale nie chcą się na to zgodzić ludowcy. Dlatego Lewica postawiła sprawę tak, że jeśli do końca czerwca nie uda się osiągnąć porozumienia w sprawie projektu rządowego, ugrupowanie wyjdzie z projektem poselskim.

Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(611)
WYRÓŻNIONE
Prezydent2025
6 miesięcy temu
Pani Margaret Thatcher się myliła. Pieniędzy już nie ma, deficyt sektora GG może wynieść w tym roku 320 miliardów zlotych a socjaliści dalej mnożą pomysły na podwyżki bez społecznego i ekonomicznego uzasadnienia.
KAROL
6 miesięcy temu
MINISTRA... SKONCZYLEM CZYTAC...
Bo nie wiem?
6 miesięcy temu
Co to jest MINISTRA? To jakaś uszczelka?
NAJNOWSZE KOMENTARZE (611)
Jac
miesiąc temu
W starożytnej retoryce opisano techniki zdobywania władzy za pomocą słowa. Mistrzowie słowa, filozofowie greccy i rzymscy (np. Arystoteles, Platon, Cyceron) pokazali w swych mowach i traktatach, jak rządzący przekonują rządzonych, odwołując się do ich woli, wyobrażeń, emocji i odczuć estetycznych. W warunkach wolności słowa politycy niemal codziennie używają sztuki przekonywania i starają się o poparcie swych wyborców. W XX wieku powstały rządy totalitarne, które – zamiast uczciwej perswazji – w życiu politycznym stosowały nieuczciwe i manipulacyjne strategie nakłaniania oraz sprawowania władzy za pomocą mediów. Taki sposób komunikacji określa się terminem nowomowy Nowomowa Nowomowa to metaforyczna nazwa języka propagandy totalitarnej
Jac
miesiąc temu
Ministra czy kierownica 😂
Mimi
5 miesięcy temu
Najpierw badanie kompetencji a potem podwyżki. I to nie więcej niż inflacja. Nakręcenie inflacji niedopuszczalne.
turysta
5 miesięcy temu
do ziemniaków. Do jajek dodajemy startego brokuła, jedno surowe jajko, tartą bułkę, posiekane zioła, rozdrobioną fetę. Doprawiamy świeżo zmielonym czarnym pieprzem i solą. Mieszamy na jednolitą masę. Będzie gęsta i właśnie taka ma być. Odstawiamy na bok i zabieramy się za przygotowanie sosu. W garnku roztapiamy masło. Dodajemy koncentrat pomidorowy i cukier. Smażymy przez 2 minuty na dużym ogniu, cały czas mieszając. Wlewamy mleko, mieszamy, doprawiamy pieprzem i solą. Wlewamy słodką śmietankę. Mieszamy dokładnie i gotujemy na małym ogniu przez około 4 minuty, aż sos nieco zgęstnieje. Zestawiamy z ognia. Dłońmi zwilżonymi zimną wodą formujemy niewielkie kotleciki. Ważne, by były dobrze ściśnięte, by potem nie rozpadały się podczas smażenia. Kotleciki panierujemy w tartej bułce. Na patelnie rozgrzewamy olej i wkładamy kotleciki. Smażymy przez około 3 minuty z każdej strony. Przewracamy je ostrożnie na drugą stronę, bo są bardzo delikatne. Usmażone kotleciki przekładamy na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem, by pozbyć się nadmiaru tłuszczu.
Bolek
6 miesięcy temu
Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową. Keksówkę wyłóż papierem do pieczenia. Piekarnik rozgrzej do 180 stopni ("góra-dół", bez termoobiegu). Jabłka pokrój na ćwiartki, usuń gniazda nasienne, następnie pokrój na cienkie kawałki. Przełóż do miski, skrop sokiem cytrynowym. W misce utrzyj masło z cukrem na puszystą masę. Dodaj jajka oraz mleko i zmiksuj na jednolitą masę. Mąkę wymieszaj dokładnie z budyniem i proszkiem do pieczenia oraz szczyptą soli. Wymieszane składniki suche dodaj do masy i dokładnie wymieszaj. Przełóż do keksówki, wyrównaj. W masę powciskaj kawałki jabłek, posyp grubym cukrem. Wstaw do gorącego piekarnika i piecz przez 50 minut, aż wierzch ładnie się zarumieni. Wyjmij z piekarnika, odstaw do przestygnięcia, następnie wyjmij z formy.
...
Następna strona