Ministerstwo Infrastruktury chce rewolucji w sposobie naliczania opłat za wodę i ścieki. Proponuje, aby to rady gmin zatwierdzały nowe taryfy opłat za wodę i ścieki. Dowolności jednak nie będzie. Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie będzie interweniować wtedy, gdy podwyżka wyniesie co najmniej 15 proc. Dla niektórych samorządów ograniczenie może być ogromnym problemem. Część władz lokalnych uważa, że regulator powinien być całkowicie wyłączony z tego procesu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podwyżki cen wody "nie odzwierciedlały kosztów"
Leszek Świętalski, dyrektor Biura Związku Gmin Wiejskich Rzeczypospolitej Polskiej w rozmowie z money.pl przyznaje, że o to, by samorządy miały możliwość regulowania cen za wodę i ścieki, jego organizacja zabiega od dawna.
- Wody Polskie przez lata stosowały politykę, która przy zatwierdzaniu taryf opłat za wodę i odbiór ścieków nie odzwierciedlały rzeczywistych kosztów - mówi.
Działania Wód Polskich były narzędziem czysto politycznym, dlatego my wielokrotnie apelowaliśmy, by odpolitycznić proces zatwierdzania opłat za wodę i ścieki. I przywrócić mu należną rangę analiz ekonomicznych - stwierdza Leszek Świętalski.
Przypomina też, że samorządy, które nie uzyskały zgody na podniesienie opłat, i tak musiały pokryć rosnące koszty. - Tam, gdzie władze lokalne nie uzyskiwały zgód na nowe taryfy, nie działo się to bez szkody dla obywateli. Samorządy musiały znaleźć pieniądze na zwiększone wydatki i pokrywały dodatkowe koszty z pieniędzy podatników. Ze środków, które mogły być przeznaczone na inne cele. Mieszkańcy wielu obszarów kraju to odczuli - tłumaczy.
Rewolucja w opłatach za wodę. Samorządy widzą problem
Zdaniem Leszka Świętalskiego nowe przepisy są krokiem w dobrym kierunku. - Ale daleko im od idealnych. Tym "ale" jest między innymi regionalizacja opłat za wodę i odbiór ścieków. Ona, jak zakłada projekt rządu, ma opierać się na podziale regionalnym Wód Polskich. A ten podział nie ma nic wspólnego z podziałem administracyjnym kraju, on dotyczy zlewni - tłumaczy.
Absurdem jest też to, że podwyżki nie będą mogły przekroczyć 15 proc. Podwyżki nie są żadnym widzimisię, opierają się na konkretnych danych księgowych, budżetowych, nakładach na bieżące inwestycje. W niektórych gminach wystarczy więc 3-4 proc. podwyżki, w innych 15 proc. może być zdecydowanie za mało - tłumaczy.
Skokowe podwyżki za wodę? "Sztuczne mrożenie cen zawsze się mści"
Zdaniem rozmówcy money.pl wielu lokalnych włodarzy jest zmuszonych do podnoszenia cen. - Samorządy doszły do ściany - wyjaśnia.
Przez bzdurną politykę mrożenia taryf doszliśmy do sytuacji, w której nie możemy już mówić o płynnej reakcji na wzrost kosztów. W wielu gminach ta podwyżka powinna być skokowa. Sztuczne mrożenie cen przynosi zawsze ten sam efekt. Skokowy wzrost cen. To się zawsze mści. To jest bardzo bolesne i obecny rząd ma z tym spory problem - mówi Leszek Świętalski.
"Ceny muszą zostać urealnione"
Dyrektor Biura Związku Gmin Wiejskich Rzeczypospolitej Polskiej twierdzi, że kwestia cen wody jest tak samo istotna, jak kwestia gazu czy prądu. - Czy ktoś dyskutuje o konieczności wzrostu cen energii? Gazu? Nie. Ceny wody i ścieków też muszą zostać urealnione - podkreśla.
Wskazuje też, że tu pojawia się problem odpowiedzialności. - Za decyzje podejmowane przez lata przez polityków, płacimy my, samorządowcy. Nikt z Wód Polskich nie musi się tłumaczyć z tego, że koszty wody i ścieków trzeba było pokryć z podatków i na inne cele nie starczyło. My musimy - mówi.
Liczymy na to, że Wody Polskie zajmą się tym, do czego zostały powołane. Inwestycjami w infrastrukturę, bezpieczeństwem przeciwpowodziowym, ochroną wód stojących i płynących. A nie polityczną wojną z samorządami. Obawiam się, że ograniczenie podwyżek do 15 proc. tę wojnę rozpocznie na nowo - dodaje.
Leszek Świętalski nie ma też wątpliwości, że zmiany w prawie są konieczne. - Jesteśmy za rewizją prawa wodnego, mamy sporo wyzwań. Dla przykładu tylko 38 proc. ścieków wytwarzanych na obszarach wiejskich jest zagospodarowanych. Reszta to tykająca bomba ekologiczna. Wyzwań jest więc sporo, na terenach wiejskich żyje 40 proc. Polaków. Od podwyżek za wodę i ścieki nie uciekniemy. Z tych opłat pochodzą także środki na inwestycje - podsumowuje.
Samorządy będą ustalać ceny za wodę i ścieki. Ale nie dowolne
Od kilku lat trwa konflikt między samorządami i branżą wodociągowo-kanalizacyjną a Wodami Polskimi, dotyczący opłat za wodę i ścieki. To ma się zmienić. Strona samorządowa uważa, że obecne przepisy narzucają m.in. arbitralne blokowanie podwyżek wynikających z rosnących kosztów spółek oraz zbyt długi okres zatwierdzania taryf.
Z kolei Wody Polskie odpowiadają, że do ich kompetencji należy ocena zasadności tych kosztów. Poprzedni rząd przyznawał, że w ten sposób chce utrzymywać niskie ceny wody dla mieszkańców. Po zmianie władzy samorządy wskazywały kwestię odebrania Wodom Polskim kompetencji do zatwierdzania taryf jako jeden z priorytetów.
Rady gmin zadecydują o taryfach
Obecnie resort infrastruktury proponuje częściowy powrót do sytuacji sprzed grudnia 2017 r., kiedy to rady gmin miały wyłączną kompetencję do zatwierdzania taryf. Jak wynika z projektu ustawy, przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne przekaże projekt nowej taryfy wraz z uzasadnieniem wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi miasta. Ten dokona formalnego sprawdzenia projektu i opracuje rekomendacje dla rady gminy. Ostatecznie to rada podejmie uchwałę o zatwierdzeniu lub odrzuceniu taryfy, jeśli stwierdzi niezgodności z przepisami.
Wody Polskie nie zostaną jednak pozbawione prawa weta, przynajmniej częściowo. Miałyby interweniować w sytuacji, w której taryfy byłyby wyższe o co najmniej 15 proc. w odniesieniu do średniej ceny za wodę i odprowadzanie ścieków w regionie w poprzednim roku.
"Przedmiotowe rozwiązanie pozwoli zapewnić odpowiednią ochronę społeczności lokalnej przed nieuzasadnionym wzrostem cen usług wodociągowo-kanalizacyjnych na podstawie merytorycznych przesłanek" - wskazuje Ministerstwo Infrastruktury w uzasadnieniu projektu.
Ministerstwo Infrastruktury przewiduje, że odpowiedni projekt zostanie przyjęty przez rząd w III kwartale 2024 r.
"Coraz więcej miast dopłaca do wody i ścieków"
Samorządowcy traktują tę propozycję jako punkt wyjścia do dalszych rozmów. Tomasz Fijołek z Unii Metropolii Polskich w niedawnej rozmowie z money.pl podkreślał, że należy przywrócić poprzednie rozwiązania w zakresie taryfowania opłat za wodę i ścieki.
- Unia Metropolii Polskich od lat zwracała uwagę na pogarszającą się sytuację w gospodarce komunalnej, zwłaszcza w zakresie zaopatrzenia w wodę i odbioru ścieków - mówił. Jego zdaniem Wody Polskie wyraźnie nie sprawdziły się jako podmiot odpowiedzialny za określanie taryf za wodę, działając - jak przekonuje - na szkodę lokalnych wspólnot mieszkańców.
Podobnego zdania jest Andrzej Porawski, dyrektor Biura Związku Miast Polskich. - Coraz więcej miast dopłaca do wody i ścieków z powodu trwającego od kilku lat sabotażu Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, które nie zatwierdzały nowych cen, wykorzystując na ogół różne wybiegi formalne, nawet jeżeli proponowane przez gminy podwyżki uwzględniały tylko wzrost kosztów energii czy pracy, czyli ewidentnie wyższych kosztów zewnętrznych - mówi.
- Wiele przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych jest pod tzw. kreską, a niektóre nawet na granicy wydolności finansowej. Nie mogą się ani rozwijać, ani utrzymać na przyzwoitym poziomie. Ceny za dostarczanie wody czy odbiór ścieków muszą być zróżnicowane, ponieważ uwarunkowania lokalne poboru wody są różne w różnych miejscach - podkreśla Porawski.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl