Zgodnie z zapowiedziami polski bezzałogowy satelita wyposażony w rodzimą aparaturę ma zostać wystrzelony w kierunku Marsa w 2022 r. Jeżeli tak się stanie, będzie to olbrzymi sukces polskiej branży kosmicznej i naukowców. W SatRevolution nikt zresztą nie zakłada, że będzie inaczej. Na czym ma polegać misja?
- Chcemy stworzyć satelitę, który jest w stanie wynieść instrumenty naukowe na marsjańską orbitę. W dalszym planie jest Fobos, księżyc Marsa. W przyszłości planujemy współpracę z NASA, a także europejską i japońską agencją kosmiczną - mówi Grzegorz Zwoliński, prezes SatRevolution.
Jak dodaje, polscy naukowcy chcą wnieść do światowej nauki bardzo duży wkład w obszarze kosmosu, a wrocławianie, jako najbardziej zaawansowana polska firma z branży kosmicznej, zostali wybrani do tego zadania.
- Inicjatorem jest Politechnika Wrocławska. Virgin Orbits ma z kolei wystarczającą technologię, by wynieść naszego satelitę na orbitę Marsa. Richard Branson osobiście zaangażował się w tę ideę. Do projektu udało nam się również dokooptować Artura Chmielewskiego, który w NASA jest najlepiej przygotowanym menadżerem polskiego pochodzenia. Może on pokierować tą misją - mówi Zwoliński.
Mamy dużo do wygrania
Wrocławianie zostali wybrani, bo specjalizują się w małych satelitach, a na orbicie Fobosa trudno umieścić coś większego. To mały księżyc, z małą własną grawitacją. Mały satelita będzie tu idealny, bo dużo łatwiej delikatnie nim operować.
Drogie jak kawalerka. Wysokie ceny małych mieszkań
- Będziemy budować satelitę w oparciu o naszą wiedzę i doświadczenie. Do tej pory, jako jedyna polska firma, zbudowaliśmy już dwa satelity, które krążą po ziemskiej orbicie. W projekcie będziemy odpowiedzialni za komputer pokładowy, komunikację i integrację z instrumentami naukowymi i systemem komunikacji międzyplanetarnej - wyjaśnia Zwoliński.
Polacy skupiają się zatem na sercu i ciele tego satelity. Będą musieli też podjąć współpracę z firmami, które dostarczą silnik czy np. system do rozkładania paneli słonecznych. Najpierw, jak zapowiada prezes SatRevolution, będą szukać wykonawców elementów w Polsce, bo jest tu dużo firm, które mogą to zrobić. - Wychodzimy z założenia, że powinniśmy się wspierać. Mamy dużo do wygrania - wyjaśnia Zwoliński
Rzeczywiście Polska może się załapać na spory kawałek tortu biznesu związanego z nowym podejściem do eksploracji kosmosu. Wrocławianie specjalizują się w takich rozwiązaniach, w których kierunku idzie teraz świat, czyli miniaturyzacji. Każdy kilogram satelity to dodatkowy koszt. W przypadku amerykańskiej misji MarCO, gdzie wykorzystywano małe sondy i której skala jest porównywalna do tej polskiej, cały projekt kosztował aż 18,5 mln dol.
49 kilogramów sukcesu
Dla porównania program związany z sondą WMAP, dzięki której powstał szczegółowy model kosmologiczny, kosztował 145 mln dol. Za wystrzelenie na Marsa łazików Spirit i Opportunity NASA musiała zapłacić blisko 800 mln dol.
Polskie firmy lecą w kosmos
Polacy na wysoką orbitę marsjańską wystrzelić mogą 49 kg, bo do tego jest zdolna rakieta skonstruowana przez Virgin. Waga nie imponuje, ale potencjalne zyski i korzyści już tak. Choć akurat o spodziewanych przychodach prezes SatRevolution mówić nie chce.
- Będziemy jedynym konsorcjum na świecie, które będzie miało taką zdolność w obszarze małych satelitów. Chcielibyśmy, by dzięki naszemu sprzętowi udało się odkryć życie na Marsie i odpowiedzieć na pytanie, czy gdzieś tam są obcy. Gdyby tak się stało, bylibyśmy bardzo szczęśliwi - mówi Grzegorz Zwoliński.
- Chcemy, żeby Polska słynęła z małych statków międzyplanetarnych. Teraz ten rynek wart jest 2,4 mld dol. Za dwa lata wartość ta ma się podwoić. Moim zdaniem boom będzie jednak większy. Do 2026 roku Amerykanie chcą wynieść w kosmos 17,5 tys. takich obiektów. Chiny 3,5 tys. UE 2,2 tys., a pozostałe kraje około tysiąca - dodaje prezes SatRevolution.
Tymczasem przez 60 lat ludzkość wyniosła w kosmos zaledwie ok. 6 tys. obiektów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl