Brytyjska prasa kilka dni temu donosiła o tysiącach Polaków, którzy opuszczają w pośpiechu Wyspy. Tym "exodusem" zajął się dziennik "The Sun", który napisał, że Polska przeżywa obecnie boom rozwojowy i będzie wkrótce stwarzać lepsze możliwości i perspektywy do życia niż Wielka Brytania.
Co warte odnotowania, publikacja tabloidu zbiegła się w czasie z odbywającym się w Polsce kongresem programowym Prawa i Sprawiedliwości inaugurującym rozpoczęcie kampanii wyborczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tekst "The Sun" to niejedyny taki artykuł w ostatnim czasie. Na początku kwietnia o Polakach, którzy wyjechali do pracy w Wielkiej Brytanii, a teraz wracają do kraju lub się nad tym zastanawiają, pisał "The Sunday Times". "To Polska, a nie Wielka Brytania jest teraz w Europie krajem możliwości" – mogliśmy przeczytać.
Rząd PiS podkreśla nieustanie, że jest pierwszym powojennym rządem, który sprowadził Polaków z emigracji do kraju.
Dziś jest pierwszy raz w historii Polski, ostatnie trzy lata, dane GUS-u, kiedy ponad 300 tysięcy ludzi wróciło z emigracji – także do naszych polskich wsi, do powiatów i do gmin – mówił pod koniec kwietnia podczas konwencji w Łysych premier Mateusz Morawiecki.
Pani Monika przeczy tezom zawartym w "The Sun"
Zapytaliśmy autora tekstu w The Sun, Graeme'a Culliforda, skąd czerpał dane o masowych wyjazdach Polaków i co zainspirowało go do napisania o exodusie? Odpisał, że jest bardzo zajęty i nie udzielił odpowiedzi.
Po publikacji materiału odezwała się jednak do nas pani Monika, która rozmawiała z tabloidem. - To ja z mężem jesteśmy na zdjęciu i udzieliliśmy wywiadu "The Sun". Bardzo podoba mi się, że Pani tak dokładnie bada źródła tych informacji podanych w "The Sun". Rzeczywiście, dużo naszych słów autor poprzekręcał. Ominął też kompletnie nasz powód do powrotu - to nie z powodu rzekomego boomu gospodarczego, tylko z powodów rodzinnych wróciliśmy, żeby pomóc objąć opieką starszą osobę z rodziny - przekonuje pani Monika.
Z kolei Ministerstwo Spraw Zagranicznych odpowiedziało, że aktualnie prowadzi na Wyspach promocję naszej gospodarki, a także kampanie prasowe promujące powroty Polaków do kraju. Akcje te koordynuje Ambasada RP w Londynie.
"Placówka ta regularnie stara się również publikować w ogólnokrajowej brytyjskiej prasie opinie i artykuły prezentujące pozytywny wizerunek polskiej gospodarki" - napisano w bardzo obszernym mailu.
Skąd rząd ma te dane?
Słowa premiera o 300 tysiącach powrotów trudno jest jednak potwierdzić, gdyż w statystykach GUS o emigracji tymczasowej brakuje danych z ostatnich dwóch lat. Najnowsza publikacja na ten temat została wydana w 2021 r. i kończy się na roku 2020, a kolejnych lat opracowanych jeszcze nie ma.
Poza tym są to dane jedynie o czasowych pobytach Polaków za granicą i nie mogą być traktowane jako tzw. twarde dane.
Czy faktycznie Polacy zaczęli znowu opuszczać masowo Wyspy? Zapytaliśmy o to polską dziennikarkę i ekspertkę od migracji.
Barbara Mirowska, redaktor polonijnego portalu "Polish Express", nie ukrywa zdziwienia, gdy rozmawiamy o podawanych przez brytyjski tabloid informacjach.
– Polacy raczej nie myślą o powrocie – mówi krótko.
Dodaje, że z jej rozmów z Polonią wynika coś przeciwnego, mianowicie że nikt raczej nie zamierza opuszczać Wysp.
Zdaniem Polonii życie w Polsce jest dużo trudniejsze – szczególnie teraz, w dobie kryzysu – niż w Wielkiej Brytanii. Niektórzy mówią nawet, że sprawdzili to. Wrócili jakiś czas temu do Polski, ale później rozczarowani ponownie spakowali walizki i wyjechali na Wyspy – relacjonuje Mirowska.
Zjawisko to zauważyła również prof. Izabela Grabowska, socjolożka i ekonomistka z Akademii Leona Koźmińskiego (ALK), która bada migracje powrotne do Polski i wyjazdy z Polski.
Jej badania, prowadzone w 2020 r. wspólnie z dr Agatą Jastrzębowską z ALK, pokazały, że wielu Polaków wracających po dłuższym – co najmniej rocznym – pobycie za granicą, głównie w Wielkiej Brytanii, nie może się odnaleźć w Polsce po powrocie, więc reemigruje.
Polonia reaguje na 800 plus
Barbara Mirowska dodaje, że Polacy żyjący na Wyspach bardzo interesują się sytuacją w kraju, śledzą toczącą się u nas kampanię wyborczą. Żywo też dyskutują na temat padających z ust polityków deklaracji.
Wiele komentarzy wzbudził ostatnio na Wyspach m.in. pomysł polityków PiS podniesienia świadczenia na dzieci z 500 zł do 800 zł. Czy może to zachęcić młodych ludzi do masowych powrotów?
Spotykamy się z różnymi opiniami na ten temat ze strony Polaków – od prześmiewczych po takie, które ujawniają duże zbulwersowanie. Chociaż wielu zwraca również uwagę na problem dotyczący bardzo wysokich kosztów życia w Polsce, w porównaniu z nadal niskimi zarobkami. Mimo kryzysu, ich zdaniem sytuacja w Wielkiej Brytanii i tak jest "życiowo" lepsza, niż byłaby po ich powrocie w kraju – mówi nam Barbara Mirowska.
Warto przypomnieć, że w czasie kampanii przedbrexitowej, część polityków brytyjskich używała argumentu, że emigranci z Europy Wschodniej, w tym Polacy, nie tylko zabierają Brytyjczykom pracę, ale również nadużywają socjalu.
Polacy mieszkający na Wyspach mieli rocznie transferować do kraju 21 mln funtów zasiłków na dzieci, które pozostawili w kraju.
Rodzina na pierwszym planie
Część Polaków potraktowała te oskarżenia oraz podsycanie wrogości wobec nich jako policzek i wyjechała z Wysp, ale nowych fal migracji – o których pisze brytyjski tabloid – w statystykach nie widać.
Brytyjskie statystyki pokazują, że od czasu referendum w sprawie brexitu z Wysp ubyło ok. 300 tys. z miliona mieszkających tam Polaków.
– Z kolei w danych GUS widać, że od 2018 roku liczba Polaków mieszkających za granicą, w szczególności w innych krajach Europy, nieznacznie maleje, choć nadal wynosi blisko 2 mln osób – zauważa ekspertka Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego Dominika Pszczółkowska.
Jej zdaniem osoby mieszkające w Zjednoczonym Królestwie, rozważając powrót do Polski, biorą pod uwagę całokształt czynników ekonomicznych, osobistych, kulturowych, a nie tylko to, ile wynosi wsparcie na dziecko, czy czynsz za mieszkanie na Wyspach versus w Polsce.
– To, ile dokładnie wynosi wsparcie polskiego czy brytyjskiego państwa na dziecko, może być rozważane jedynie w szerszym kontekście tego, jakie są zarobki i koszty życia mieszkania, opieki nad dziećmi, edukacji. Dla większości ta kalkulacja nadal wypada na korzyść Zjednoczonego Królestwa – ocenia ekspertka.
Podkreśla, że wśród polonijnych rodzin na Wyspach zdarzają się różne sytuacje.
Jak informowali nas kilka miesięcy temu na facebookowej grupie dla Polonii rodacy żyjący na Wyspach, najczęściej powrót do kraju podyktowany jest sytuacją rodzinną – np. koniecznością otoczenia opieką bliskich, a nie sytuacją gospodarczą Polski, która ma drugą najwyższą inflację w Europie oraz sąsiadów, u których od ponad roku toczy się wojna.
Co zaś tyczy się wyższych "socjali" na dzieci w Polsce, Barbara Mirowska przyznaje, że już na pierwszy rzut oka widać, że 800 plus, przy minimalnej miesięcznej pensji w Polsce 3600 zł brutto (od lipca), będzie dużo korzystniejsze niż brytyjskie 24 funty zasiłku tygodniowo na dziecko, ale przy minimalnej pensji tygodniowej w wysokości 417 funtów.
Podkreśla jednak, że problem leży gdzie indziej, niż w samej tej różnicy nominalnej. I na to zwracają też uwagę Polacy na Wyspach. A jest to wciąż wartość pieniądza – słaba w Polsce i zdecydowanie mocniejsza w Zjednoczonym Królestwie.
Brytyjski rząd nie może się zdecydować
Przypomnijmy, na Wyspach żyje obecnie ok. 6 mln osób, które nie posiadają brytyjskiego paszportu. Czy tamtejszy rząd wyciągnął wnioski z brexitu i zmienił podejście do imigrantów? Okazuje się, że niekoniecznie.
Konserwatywni torysi, którzy są u władzy, są bardzo podzieleni w tej kwestii.
– Kanclerz skarbu Jeremy Hunt twierdzi, że imigranci są potrzebni brytyjskiej gospodarce i stanowczo opowiada się za większym otwarciem na wykwalifikowanych pracowników z zagranicy, szczególnie z branży budowlanej – mówi Barbara Mirowska.
Z kolei minister spraw wewnętrznych Suella Braverman w tym tygodniu zaprezentowała inne stanowisko w tej sprawie. Jej zdaniem wykwalifikowani pracownicy oczywiście wspierają wzrost gospodarczy, jednak ich niedobory powinno redukować się przez przeszkolenie rodzimych pracowników, aby w ten sposób zmniejszyć zależność Wielkiej Brytanii od pracowników zagranicznych.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl