Uczestnikom badania zadano pytanie, "czy w związku z postawą Węgier wobec wojny na Ukrainie Polska powinna ochłodzić relacje z rządem Viktora Orbana?". 57,4 proc. respondentów odpowiedziało "tak".
Ochłodzenie stosunków polsko-węgierskich za słuszne częściej uznają mężczyźni (61 proc.) niż kobiety (54 proc.) – komentuje wyniki badania w rozmowie z rp.pl Adama Jastrzębski, senior project manager w SW Research.
"Rozluźnienie relacji między państwami popiera 64 proc. respondentów między 35. a 49. rokiem życia i 61 proc. badanych z wyższym wykształceniem" – dodaje Jastrzębski.
Natomiast zmiany w relacjach między władzami Polski i Węgier oczekuje aż 72 proc. Polaków o dochodach przekraczających 5 tys. zł netto i zbliżony odsetek mieszkańców miast liczących od 100 tys. do 199 tys. osób.
Viktor Orban i gra na dwa fronty
Węgry poparły sankcje nałożone na Rosję przez UE (Unia ogłosiła do tej pory pięć pakietów sankcji), ale od początku zdecydowanie sprzeciwiają się tym, które mają dotyczyć surowców energetycznych. Według zwolenników ograniczeń dotyczących przede wszystkim ropy i gazu to byłoby działanie, które realnie i w bardzo dużym stopniu uderzy w rosyjską gospodarkę. W końcu bazuje ona właśnie na eksporcie surowców służących do wytwarzania energii.
Viktor Orban natomiast uważa postulat wprowadzenia w UE zakazu importu tych surowców, który podnoszą niektóre unijne kraje oraz sama Ukraina, jest nie do zrealizowania, bo doprowadziłoby to do pełnego zatrzymania węgierskiej gospodarki. Premier Węgier uważa, że węgierskie rodziny nie mogą ponosić kosztów. Węgry sprowadzają z Rosji 61 proc. ropy naftowej i 85 gazu ziemnego. Mają z Rosją 15-letnią umowę na dostawy gazu.
Wprawdzie potępiamy rosyjską ofensywę zbrojną i potępiamy wojnę, ale nie pozwolimy, by węgierskie rodziny musiały płacić cenę za tę wojnę, a zatem sankcje nie mogą zostać rozszerzone na taki obszar jak ropa i gaz – mówił węgierski premier na początku marca.
– To, o co proszą Ukraińcy, to nic innego jak postulat, byśmy całkowicie zatrzymali węgierską gospodarkę, znów stracili całe lata rozwoju i aby węgierskie wyniki ekonomiczne spadły do poziomu sprzed jakichś 8-10 lat – mówił natomiast pod koniec marca.
Na początku kwietnia natomiast Orban poinformował, że Węgry są gotowe płacić za rosyjski gaz rublami, co oznacza wyłamanie się ze strategii Unii Europejskiej, która dążyła do jednego stanowiska wszystkich krajów europejskich w tej sprawie (Władimir Putin wydał dekret, który zobowiązuje "nieprzyjazne Rosji kraje" do opłat za gaz wyłącznie w rublach). Węgierski premier powtórzył przy tej okazji - po raz kolejny – że jego kraj nie poprze sankcji, które obejmowały odejście od zakupu rosyjskiego gazu i ropy.
I tutaj stanowisko Węgier oraz Polski się rozjeżdża. Premier Mateusz Morawiecki powtarza od dłuższego czasu, że sankcje – miażdżące, jak to określa – są zdecydowanie najważniejszą sprawą dla zatrzymania wojny w Ukrainie. Polska jest za wprowadzeniem zakazu importu węgla, gazu czy ropy naftowej z Rosji. "Nie jestem z tego zadowolony, ale zgodziliśmy się na piąty pakiet sankcji. Powinien on jednak być dotkliwszy, (…) musimy natychmiast zaprzestać kupowania paliw kopalnych, gazu i ropy od Rosjan" – mówił szef polskiego rządu w piątek w wywiadzie dla niemieckiej stacji telewizyjnej.
Orban szokuje słowami o Buczy
Viktor Orban zszokował niedawno zachodnią opinię publiczną, gdy podał w wątpliwość rosyjską masakrę w Buczy. – Żyjemy w czasach, w których nie można wierzyć nawet w to, co widzimy – stwierdził węgierski szef rządu, nawiązując do masakry w ukraińskim mieście.