Zamrożone ceny energii mają obowiązywać tylko do końca czerwca 2024 roku. W resorcie klimatu trwają prace nad nowym rozwiązaniem, które ma obowiązywać w drugiej połowie roku. Jednak nie obejmie ono wszystkich.
Pomoc ma dotyczyć przede wszystkim osób dotkniętych ubóstwem energetycznym. Dalsze mrożenie cen będzie natomiast ograniczać próg dochodowy. Szczegóły mamy poznać mamy dopiero za parę tygodni. - Analizujemy dziś też poziom cen i obserwujemy rynek, by najlepiej skalkulować pomoc dla obywateli - mówiła niedawno minister klimatu i środowiska Paulina Henning-Kloska.
Przed rządem Donalda Tuska staje poważne wyzwanie, aby złagodzić szok, jaki mogą wywołać uwolnione ceny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podwyżka nawet o 70 proc.
Skutkiem zniesienia osłony będzie skokowy wzrost cen prądu. Jak duży? Jak pisaliśmy już w money.pl, w niektórych przypadkach może sięgnąć nawet 70-80 proc.
Wzrost rachunków odczują przede wszystkim gospodarstwa domowe, które rocznie zużywają około 1500 kWh i dziś łapią się na ulgę.
Gospodarstwa domowe, które korzystają z taryf w drugiej połowie roku przejdą na stawkę 75 groszy za kilowatogodzinę energii elektrycznej z obecnych 41 groszy. A mówimy tylko o cenie za samą energię netto. Do rachunku jeszcze dochodzi opłata dystrybucyjna, która wzrośnie z 22 do 35 groszy. To tzw. czynniki zmienne. A do tego doliczyć trzeba jeszcze podatek VAT. To kolejne 17 groszy. Operując na kwotach łącznych: stawka po 1 lipca wzrośnie z obecnych 90 groszy do 1,53 zł brutto - wylicza Bartłomiej Derski, analityk z serwisu wysokienapiecie.pl.
Ostrzega, że do wyższych cen powinniśmy się przyzwyczaić. Jak wyjaśnialiśmy w money.pl duży wzrost może także dotyczyć rodzin, których roczne zużycie prądu wynosi ok. 4000 kWh.
Błędne koło mrożenia cen
Eksperci podkreślają, że mrożenie cen było rozwiązaniem doraźnym, a jego przedłużanie może tylko potęgować problem.
Ingerencja w rynek nie jest dobrym rozwiązaniem. Zawsze będzie efekt odbicia. Sztuczne obniżanie cen prowadzi donikąd, koszty będą się odwlekać i kumulować - mówi prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej Janusz Gajowiecki.
Jak podkreśla, bardziej dogodnej sytuacji do wycofania się z mrożenia cen nie będzie. - Ceny energii w trakcie 2023 roku diametralnie spadły i obecnie kształtują się poniżej ustawowych limitów mrożenia cen. To jest dobry moment, bo ceny się ustabilizowały - dodaje.
Podobnego zdania jest prof. Politechniki Warszawskiej dr hab. Robert Zajdler, ekspert rynku energii.
Mrożenie cen energii elektrycznej było działaniem doraźnym, na które wprowadzający te rozwiązania nie byli przygotowani. Stąd przyjęte rozwiązania miały wiele wad i były niesprawiedliwe. Wciąż firmy i niektóre kategorie odbiorców ponoszą tego koszty. Taki system nie może przerodzić się w rozwiązanie długoterminowe, bo to niszczy rynek energii i szkodzi gospodarce - zaznacza.
Jego zdaniem musimy wrócić do rynkowej wyceny energii elektrycznej. Czy faktycznie będziemy świadkiem skokowego wzrostu cen po odmrożeniu? Jak mówi prof. Zajdler, tego nikt nie wie, bo zależy to od wielu okoliczności.
- Konieczne jest jednak powiązanie odmrożenia cen energii z gruntowną weryfikacją barier regulacyjnych w systemie energetycznym. Zwłaszcza tam, gdzie szybkie zmiany są możliwe. Już zmiany regulacyjne mogą odblokować potencjał, który będzie obniżał ceny. Jeżeli dobrze nie przygotujemy odmrożenia cen, to faktycznie mogą poszybować do góry o zakładane przez analityków kilkadziesiąt procent po odmrożeniu - dodaje nasz rozmówca.
Jak przekonują eksperci, państwo nie może ciągle dopłacać do energii. Powrót do rynkowych cen po latach hibernacji będzie się wiązał ze skokowym wzrostem rachunków, który będzie trudniejszy do akceptacji niż gdyby wzrosty były liniowe.
Konieczne inwestycje. "Obecny miks jest archaiczny"
U źródeł drogiej energii leży coraz bardziej nieprzystający miks energetyczny oparty wciąż w dużej mierze na kopalinach. - Musimy przyśpieszyć transformację energetyczną kraju. Obecny miks energetyczny jest archaiczny. Konieczne są kolejne inwestycje w OZE oraz atom - wylicza w rozmowie z money.pl Janusz Steinhoff.
Problem w tym, że mimo wspartego przez rząd boomu fotowoltaiki i położeniu podwalin pod morską energetykę wiatrową nie wykorzystano potencjału pozostałych odnawialnych źródeł, a w niektórych przypadkach - jak przy turbinach lądowych - zablokowano wręcz ich rozwój.
Czas goni, a Polska zamiast doraźnych rozwiązań, musi wprowadzić radykalną zmianę w energetyce.
Atom to jednak odległa przyszłość z wieloma niewiadomymi choćby w kwestii finansowania. Scenariusze mogą być różne, a to od nich będzie zależeć cena energii dla klientów. Trzeba szukać rozwiązań w ramach tych technologii i zmian organizacyjnych, które mamy obecnie. Jak będzie jasny model biznesowy dla atomu, to zobaczymy, czy ma on dla nas długofalowo sens. Na razie to bardziej zbiór założeń i oczekiwań - zaznacza prof. Zajdler.
Dlatego też tak ważna jest obiecana przez rząd Donalda Tuska ustawa, która jak najszybciej uwolni energię z wiatru. - Musimy usuwać przyczyny wysokich cen energii - podkreśla Janusz Gajowiecki z PSEW.
Każdy 1 GW energii z wiatru w systemie obniża ceny hurtowe około 25 zł/MWh. Jeżeli rząd odblokuje lądową energetykę wiatrową, do 2030 roku możemy przyłączyć kolejne 8 GW do systemu. Wówczas mielibyśmy łącznie 18 GW z wiatru na lądzie. Do tego już 2026 roku mamy uzyskać 1,5 GW z offshore. To przyniesie znaczną obniżkę hurtowych cen energii - zapewnia.
Zaznacza , że bazując na dzisiejszej ustawie, realizacja inwestycji w lądową farmę wiatrową zajmuje 5-7 lat. Liczy jednak, że nowy rząd wprowadzi uproszczenia, które skrócą ten czas o połowę. - Unijna dyrektywa Red III zakłada, że w miejscach dedykowanych przez rząd pozwolenia powinny być wydawane w rok, w pozostałych - dwa lata. To jednak bardzo optymistyczne założenie - zaznacza Gajowiecki.
Po pierwsze sieci
Zdaniem prof. Zajdlera pierwszym krokiem powinny być jednak inwestycje, które pozwolą udrożnić nasz system energetyczny - eliminacja barier dla szybkiego rozwoju energetyki rozproszonej.
- Co z tego, że wyprodukujemy więcej energii ze słońca czy wiatru, jeśli nie jesteśmy w stanie go wprowadzić do sieci? I to nie wiadomo dlaczego, bo nie ma możliwości faktycznego zweryfikowania efektywności i celowości działania operatora. Takich obszarów jest wiele - zaznacza nasz rozmówca.
Jako przykład koniecznej zmiany wskazuje linię bezpośrednią, która obecnie jest drogim i nie wiadomo do kogo adresowanym rozwiązaniem. - Niewydolność systemu kreuje dodatkowe ryzyka dla producentów, które przenoszone są w cenie energii dla odbiorców. Tutaj należy szukać też potencjału optymalizacji. Obecnie jest on niewydolny, co podnosi nasze koszty - mówi ekspert.
Nie wiadomo, czy ceny znacząco spadną, kiedy uruchomimy lądowe i morskie farmy wiatrowe. Można założyć jednak, że przy energii wiatrowej w synergii z fotowoltaiką i magazynami energii ceny się co najmniej ustabilizują - dodaje.
Choć według ekspertów z systemem mrożenia cen należy skończyć, przejściowo potrzebne będą punktowe działania osłonowe, ale dostosowane do cen rynkowych i dla określonych grup odbiorców. Jak zaznacza Bartłomiej Derski, taki dodatek funkcjonuje, a wypłaca go MOPS. - System powinien znaleźć się poza energetyką, pozostając pomocą społeczną - przekonuje.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl